Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Zwalniamy obroty


Ten rok jest dla mnie niezwykle trudny, będę go wspominać z nostalgią i smutkiem. Mimo świetnej pracy załogi, nie był wolny od przykrości, które fundowało mi życie. Żegnałam swoje koty, odchodzili najbliżsi moich wolontariuszek, były roszady i zmiany funkcyjne. Nie są to budujące dla mnie klimaty. Ale Szefowa nie tylko jest od zbierania pochwał, musi gasić pożary, wyciszać emocje, podejmować trudne decyzje.
 
Ciężka praca nie jest ujęta w żadnym punkcie Statutu, a jednak została mi przypisana z automatu. Mimo woli przyjmuję role, które są dla mnie prywatnie niezwykle stresujące, wchodzę na płaszczyzny, gdzie kończy się rola fundacyjna i przeobrażam się w przyjaciółkę dla skrzywdzonej, szukającej u mnie pociechy istoty. 
Dziwne zjawiska są specjalnością FKM.
Teraz, przed zimą, nasze domy pomału pustoszeją. Podejmujemy interwencje mające na celu zabranie bezdomnych maluchów. Decyzja o szczepieniu wszystkich kotów obliguje mnie do rozsądnego planowania wydatków, bo jest to ogromny wysiłek finansowy.
Pamiętajmy, że kotów w Fundacji rocznie przebywa o wiele więcej niż w podobnych tego typu jednostkach.

Bezcenną pomoc otrzymujemy od lecznic. To są pierwsze i najważniejsze przyczółki Kociej Mamy. Oni są na pierwszej linii frontu walki z bezdomnością, diagnozują, leczą,operują, adoptują, czasem socjalizują. Trudne zadania, bo każdy ma świadomość moich standardów pracy, a jednak, mimo opinii wymagającej szefowej, pojawiają się co rusz nowi weterynarze chętni do podjęcia współpracy.
To jest oznaka uznania dla sposobu pracy całej Fundacji.

Logistycznie mamy opracowane działanie do perfekcji. Osoby trudniące się transportem krążą non stop po Łodzi, rozwożą wyprawki do domów tymczasowych, przerzucają kociaki z lecznic, dostarczają leki. Ania, Asia, Kamil czy Roman mają nieustannie zapełnione bagażniki. To też znamienne dla nas zjawisko, że nie tracimy czasu na zbędne rozmowy, na puste przeloty.
Słowa "po drodze" i "przy okazji" to jak część naszego kociego hymnu. Jedziemy na interwencję, przy okazji zaglądamy do lecznicy obejrzeć kociaki, a po drodze rozwozimy karmę i zabieramy rękodzieło.
Bardzo szybko uczą się dziewczyny pracy.
 
Wieści  z lecznic płyną pozytywne:
- Piątka z Bałut gotowa do przekazania do domu tymczasowego, czekamy na następne zasmarkane kociaki - melduje Zwierzętarnia.
- Dzikuski złapane przez Karolinę, wygłaskane przez Kasię, oddane zostały  do adopcji - relacjonuje Gosia z Perełki.
- Kocięta od Angielki zaszczepione, możecie wydawać - zgłasza Agnieszka z Pupila.
- Chore z Tuszyn trafiły do nowych domów - dzwoni Ania z Filemona.
- Zostało już jedno kocię, możecie coś dowieść - donosi Asia z Psa czyli kota. 
 
I panuje ruch w kocim świcie. Wszyscy wzorem Kociej Mamy uwijają się jak w ukropie, a przy okazji rośnie w siłę Fundacja. Ludzie snują o nas niesamowite opowieści, a najważniejsze jest chyba to, że wszystkie działamy jak jedno wielkie naczynie połączone, spokojnie, stabilnie, ze wzajemną życzliwością. 
 
Wpis: 25.09.2014