Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Zanim nadejdzie jesienna słota


Dziewczyny odbierające telefony nie narzekają na nudę. Zbliża się zima, dlatego interwencji zgłaszanych jest stosunkowo więcej. Jest to stan normalny dla rzeczywistości fundacyjnej. Nie ignorujemy żadnego zgłoszenia, oczywistym jest jednak, że to koty bezdomne są dla nas najważniejsze. Taką świadomość powinna mieć każda osoba, która wykręca numer telefonu Fundacji.
 
Męczy mnie sytuacja, kiedy muszę wyjaśniać, dlaczego nie mogę przyjąć do FKM kociaków z miotu domowego. Podpisując umowę adopcyjną, dajemy jasny przekaz o konieczności sterylizacji.
Kociaki, którymi opiekuje się Fundacja, posiadają książeczki zdrowia, są odrobaczone i zaszczepione. To wszystko generuje niebagatelne koszty tym bardziej, że domy tymczasowe zapełnione są od kilku miesięcy. Płacę niemałe rachunki za opiekę weterynaryjną, dlatego nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek odstępstwa od wypracowanych procedur. 
Domy opiekujące się kotami są podstawą działania organizacji. Ich ścisła współpraca z lecznicami ma przełożenie na zdolność adopcyjną ale i liczbę kotów, które możemy przyjąć.
 
W odróżnieniu od innych, my faktycznie przyjmujemy koty. Nie ograniczamy się wyłącznie do ogłoszeń adopcyjnych. Uważam, że jest to chora sytuacja, kiedy powołane do walki z bezdomnością twory były tak niestabilne finansowo, żeby ogłaszały koty, które często nie były nawet diagnozowane w lecznicy weterynaryjnej.
Ludzie nie chcą adoptować chorych kotów i nie dziwi mnie ta postawa. To na fundacji spoczywa bowiem obowiązek troski o kota bezdomnego.
 
Interwencje Moniki mają to do siebie, że zawsze poprowadzone są bez zarzutu, szybko, sprawnie, zdecydowanie, kompetentnie. 
Rzetelnie przeprowadzony wywiad środowiskowy, ustalenie wzajemnej współpracy z opiekunkami i fotograficzna relacja z miejsca pobytu kociaków są doskonałą informacją konieczną do podjęcia dalszych decyzji.
Tym razem obyło się bez problemów. Panie znają FKM, bo działały już pod jej nadzorem, dlatego interwencja Moniki była raczej łatwa i przyjemna. Miła to odmiana po komunikacji z roszczeniowymi karmicielkami. 
 
Rudzielce niebawem będą gotowe do adopcji, a ich piękna mama pojedzie na zabieg w ramach programu walki z bezdomnością i w ten prosty sposób przenikają się i uzupełniają działania gminy i FKM z korzyścią dla kotów oczywiście.
 
Wpis: 17.10.2014