Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Zadzwoniła Ula


"Zawsze" i "kiedy" to ulubione moje zwroty. Zresztą Fundacja działa nie w oparciu o dziwne nakazy, regulaminy i ograniczenia, a o hasła, takie słowa klucze, których sens jest dla wszystkich dziewcząt znany i czytelny. 
Śmiałyśmy się przy słowach "o matko i córko!", czy "zaraz zjem buty", ale bardzo szybko każda przyswoiła sobie te zabawne powiedzonka i gdy chcemy przekazać światu stopień naszej złości cytujemy je. Tak samo się dzieje, gdy któraś mówi, "wykończą mnie te koty" albo "pójdziemy przez nie żebrać o datki pod kościół".
To są nasze kociomamine teksty, a świadczą nie tylko o emocjach, jakie towarzyszą  nam podczas pracy w Fundacji. Znaczą również to, że dla nas nie jest to tylko przygoda na chwilkę, kaprys czy moment na bycie w znanej fundacji. To wchodzi nam w krew i nadaje sens codzienności, podnosi wymiar szarych dni. 
 
Teraz jest moda na FKM. Dla nas to bardzo dobre zjawisko. Wreszcie ludzie zaczęli doceniać wymiar pracy, naśladować, włączać w działania. Profity jeden za drugim spływają, pojawiają się nowe osoby zwabione niecodziennymi działaniami i wielością płaszczyzn, na których działa FKM. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. 
 
Tyle w życiu mamy, na ile jesteśmy w stanie się odważyć. To również jedno z moich najważniejszych powiedzeń. Jestem Szefową, która zawsze stymuluje pozytywnie, nienawidzę równania w dół, ograniczeń. Raczej z zasady stawiam poprzeczkę wyżej. Dla mnie nie ma spoczynku na laurach. Zawsze można więcej, lepiej, a tylko taka postawa zapewnia rozwój i jak widać po kondycji organizacji - nie mylę się wcale.
 
Kiedy zatem Magda napisała mi e-mail, że znana łódzka poetka chce charytatywnie przekazać Fundacji swoją "kocią" poezję, od razu kupiłam pomysł.
Magda ostudziła nieznacznie zapał Pani Urszuli podczas rozmowy telefonicznej. Mając w pamięci jakieś dziwne wcześniejsze propozycje i oczekiwania autorów książek, tłumaczyła, że lato wiąże się z dużym obciążeniem finansowym związanym z obsługą pracy wolontariackiej, że mamy nawał kotów, nie wie jaką decyzję podejmie Szefowa, ale oczywiście przekaże wiadomość i dziękuję za chęć wsparcia, ale nic nie obiecuje...
Cała Magda - fantastyczna dyplomacja! Z wdziękiem, z klasą, bez zbędnych deklaracji!
 
Tym razem poczułam od razu, że propozycja jest sensowna. 
Przeczytałam uważnie informacje od asystentki, weszłam na stronę internetową Pani Uli, popatrzyłam na uśmiechniętą twarz na zdjęciu i sięgnęłam po telefon. To był impuls silniejszy ode mnie!
Przeprosiłam za zwłokę w kontakcie i zaprosiłam na kawę.
 
Pani Ula przyniosła poezję, którą chce nam powierzyć. Szybko, od pierwszego spojrzenia, od podania rąk zawiązała się nić sympatii i skończyło się najlepiej jak tylko mogło: drukujemy i wydajemy kociomaminą poezję!
 
Tomik będzie zawierał teksty Pani Urszuli, które stworzyła na prośbę swoich przyjaciół - kociarzy, a zadedykowała wszystkim miłośnikom kotów. Dochód ze sprzedaży chce przekazać FKM z przeznaczeniem na leczenie kotów z trudnych adopcji - jak dla mnie (i chyba nie tylko) przepiękny odruch wrażliwego serca!
 
Kiedy już zapadła decyzja o przejęciu patronatu nad powierzoną poezją, moja głowa zaczęła pracować intensywnie. Szybko, jak klocki, układały się poszczególne etapy działania, posunięcia, pomysły.
Wiersze są, zatem potrzeba fotografii, żeby podkreślić emocje. Telefon do Maćka. Szybko, trochę chaotycznie opowiadam o nowym pomyśle, Maciek spokojnie odrobinę flegmatycznie studzi mój zapał:
- Dobrze, dobrze, nie nerwowo, coś poszukam. Ile mam czasu?
- Mało - chcę mieć tomik do sprzedaży na Gwiazdkę, jako prezent pod choinkę! 
- Fajnie - pada odpowiedź, to ja zabieram się do pracy! Znaczy się nie mam czasu? - czyli pytanie z cyklu nie czekaj na odpowiedź! 
- Zabieraj się do czytania poezji i dobierania fotografii!
 
Mam zatem wiersze, jest Maciek i jego zdjęcia, teraz musi to wszystko złożyć jakaś kolejna artystyczna dusza. To zadanie dla graficzki, ktoś musi zrobić ładny projekt, nadać sens całości, estetyki - no i całość powinna być w konwencji kociomaminej. Myślę, oceniam, teraz czas uruchomić Martę, ona mi to zrobi. Podejmuję decyzję i wiem, że słuszną.
 
Jedną z zasad kolejnych FKM to brak rywalizacji, ale i równe szanse dla wszystkich. Nawet artystki czują się świetnie w naszej gromadzie, bo nie ma monopolu czy wyłączności dla jednej na wszystkie projekty. Dzięki mojej postawie nauczyły się cieszyć i doceniać dobre projekty koleżanek po fachu. To również pokazuje wzajemne relacje, jakże inne zachowanie w tym gronie ludzi sztuki! Zero konkurencji, tylko współpraca i sympatia! Nawet artystki są wyjątkowe w FKM!
 
Martę przekonać do pomysłu nie było trudno, po sakramentalnym zdaniu:
- Co jeszcze wymyślisz pracoholiczko? Po gromkim śmiechu, nastąpiła chwila ciszy, zastanowienie, potem padło stwierdzenie - Ty to masz pomysły, super, wchodzę w to! Ile mam czasu? 
- No właśnie... Marta raczej go nie masz... Nadal bierzesz zlecenie? 
- Nawet nie pytaj - pada odpowiedź.
Więc zaczynam przedstawiać swoją wizję, Marta słucha, dopowiada, zadaje pytania... Już wiem, że miałam rację, już widzi pomysł, już jej wyobraźnia działa, myśli fruwają po głowie, znam ten stan.
 
Teraz musi mieć kilka dni na poukładanie się z projektem.
Maciek już wybrał zdjęcia, przesyłam je Marcie wraz z poezją. Czekam na opinię. Marta pisze: "Maciek, Ula chyba mi się uda coś wyczarować, podobają mi się wiersze... i fotografie".
 
Ja rezerwuję już termin w drukarni. Tam też mi pomagają, już są w gronie naszych fanów, kochają Fundację i bardzo chcą pomóc. Praca w takim stylu to jak bajka. Zero problemów, wszystko się pięknie układa.
 
Zawsze lepiej się działa i komunikuje, kiedy popatrzy się drugiej osobie w oczy, pozna ją, jej poglądy, zwyczajnie porozmawia nawet o pogodzie i błahych sprawach. Żeby wytworzyć odpowiedni klimat do pracy, zaprosiłam do siebie na herbatkę Ulę i Wiolę z Maćkiem. Połączyły nas koty, więc na rodzinnej fotografii nie mogło ich zabraknąć.

Artyści w pocie czoła, w miłej atmosferze dopieszczają wspólny projekt, omawiają szczegóły, zdjęcia, wszyscy są bardzo przejęci, bo to będzie pierwszy taki tomik!
 
Ja pamiętam, jak kilka lat temu byłam nieprzytomna ze strachu, czy uda mi się wydać i sprzedać pierwsze kalendarze sygnowane logo FKM... Teraz corocznie wydaję trzy różne, więc moje emocje związane z pracą nad tomikiem poezji mają już inny wymiar. Wiem, że wszystko się uda fantastycznie!
 
Niebawem przejrzę projekt graficzny pierwszej cegiełki charytatywnej - tomiku wierszy pod tytułem "Krocie o kocie", do którego przekazali swoje prace trzej kociarze - artyści: poetka Ula, która na wyraźną sugestię swego wydawcy skierowała swe kroki do Fundacji; Maciek - artysta, fotograf amator i Marta - opiekunka strony internetowej Kociej Mamy, która znalazła drogę do mnie kilka lat temu mając problem z kotami i tak została i pomaga. 
Tym sposobem koty kierują do mnie same wyjątkowe osoby. Czy pozostają z nami czy wybiorą inną drogę, na to nie mamy wpływu, ale wiem, że każdy, kto tylko miał okazję pooddychać panującą tu atmosferą, nie zapomni nigdy specyficznej mieszanki emocji, przyjaźni, sympatii, a szczególnie przekonania, że w ta grupa kotolubów jest zdolna do wszelkich wyczynów i to z cyklu przedziwnych: uratuje kota który niby nie ma ochoty na życie, wywoła uśmiech na buzi bardzo chorych dzieci, kupi protezę, kiedy inny odmówią pomocy i wyda tomik kocich poezji.
Na co porwiemy się w przyszłości? Tego nikt nie wie, nawet ja - Szefowa FKM. Ale jedno jest pewne - uwielbiam wyzwania i ciekawe pomysły.
 
Wpis: 11.10.2013