Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Z wizytą u Janusza Gusta


Janusza Gusta poznałam kilka lat temu i jakoś tak się zadziało, że mam zaszczyt  cieszyć się jego przyjaźnią.
Człowiek estrady, konferansjer, zwierzę sceniczne jak to mam w zwyczaju mówić, kiedy chcę oddać jego profesjonalizm zawodowy.
Prawie 50 lat Janusz brylował na scenie i nadal z wielką swobodą prowadzi rozmaite Koncerty, Pikniki i Gale. Scena jest jego żywiołem i widać, że to więcej niż zawód, to powołanie. Są ludzie, którzy czują swoją pracę i się w niej realizują. Tak właśnie dzieje się w przypadku pana Gusta.
 
Publiczną tajemnicą jest, że Fundacja to moje ukochane dziecko, perełka, radość  życia, ale też płaszczyzna, na której mogę realizować wszystkie pomysły, jakie rodzą się w mej głowie. Niby jestem zmęczona natłokiem zadań, brakiem wolnego czasu, dyspozycyjnością na żądanie, ale mam świadomość, jak nudne, płytkie i monotematyczne byłoby życie bez Fundacji. Taki niespokojny duch jak ja umarłaby z nudów albo co gorsza, popadł w apatię.  FKM to więcej niż tylko działanie na rzecz zwierząt, to kreatywność, rozwój intelektualny i osobisty, nie tylko wolontariuszek ale i mój. 
 
Przy okazji rutynowych działań spotykamy różnych ludzi, niekiedy zyskujemy przyjaciół, doradców, pomocników, ludzi, którzy oferują swoje doświadczenie, wiedzę, talent i kompetencje.
Dokłądnie tak zadziało się i z Januszem.
Scenariusz na KotoManię zawsze piszę z Anią. Schemat z reguły jest podobny: najpierw wybieramy zespoły, które chcemy zaprosić, potem Ania przygotowuje informacje o wykonawcach i zaczynamy mozolną pracę. Żeby koncert przebiegał płynnie, by nie było dłużyzn trzeba wszystko przemyśleć i tak dobrać tekst, by był dowcipny, inteligenty i czytelny dla wszystkich.
I tu z pomocą przyszedł mi Janusz. 

Jestem wdzięczna za pracę jaką wykonał dla Fundacji. Tak poprawił nasze pisanie, że nawet Magda słała pochwały. Mam świadomość, że nam by się nie udało w ten sposób przygotować scenariusza, bo zwyczajnie nasze doświadczenie w tym temacie jest niezwykle mierne. Ponadto Janusz wielu z zaproszonych wykonawców zna osobiście, byli przecież  gośćmi na imprezach, które sam organizował - świat estrady wbrew pozorom jest mały i hermetyczny.

Cenię niezwykle rady, jakimi Janusz się ze mną dzieli. Jestem wdzięczna, że poświęca mi swój czas. Chętnie rozważam wszelkie jego sugestie, bo mimo że Fundacją rządzą kobiety, to podpowiedzi mądrych mężczyzn słuchamy z przyjemnością. 
Często w rozmowie nazywam Go Mistrzem, bo znam wagę jego doświadczenia, wiedzy ale i kompetencji. Ujmuje też swoim rozumieniem ludzi, świata, który nas otacza oraz sytuacji, których jesteśmy bohaterami. Lubię pytać  Go o radę, bo wiem, że jest obiektywna, przemyślana, kierowana rozsądkiem, a nie sympatią do mnie. To chyba najbardziej mnie zadziwia, ta   bezpośredniość, dowcip i trafne riposty oraz fakt, że nie ma dla mnie taryfy ulgowej. To bardzo dyscyplinuje, ale i zmusza do jeszcze większej pracy.
 
Wpis: 5.03.2015