Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Z wizytą na Polnej



Kociary z krwi i kości. Jednak nie odwrócą oczu kiedy cierpi pies, królik, jeż czy ptak.
Tak było i tym razem. Jakoś dziwnie wypadło na Anię, która mało, że znosi mi koty stadami, upycha bezdomne w fundacyjnych domach, to jeszcze znajduje powypadkowe psy.
Zadzwoniła przestraszona, że była świadkiem wypadku. Jakiegoś psiaka potrąciło auto, biedny schował się przerażony...
- Co mam robić? Jak mu pomóc? 
- Dzwoń po Straż Miejską, pomoc zwierzakom powypadkowym należy do ich kompetencji... 
Ale nie tak łatwo doprosić się o przybycie patrolu. Zawsze jakoś dziwnie mają ważniejsze sprawy do załatwienia, chore czy potrącone zwierzęta nie są dla nich żadnym priorytetem na liście zadań. Kolejny telefon Ania wykonała do Patrolu As, też spotkała się z odmową, tego dnia wszyscy mieli inne zajęcia. Ale Ania umie walczyć, nie poddaje się zbyt łatwo. W sumie nie miała wyjścia, serce i empatia no i świadomość wolontariacka, nie pozwalała jej zostawić biednego psiaka.
 
Wreszcie uzyskała pomoc od Fundacji Azyl. Mimo ponad 100 psów, które mają obecnie pod opieką, pan Piotr przyjechał na miejsce wypadku i zabrał nieboraka do swojej organizacji. Nie chciał od Kociej Mamy nic, ani wsparcia w postaci karmy, żadnych leków czy refundacji w opiece weterynaryjnej. Postąpił jak prawdziwy miłośnik zwierzaków, nie dumał, nie kalkulował, rozumiał trudność naszej sytuacji, zdecydował się pomóc i tym nas zaskoczył i to bardzo!
 
Od lat największym kłopotem są dla mnie sytuacje, kiedy dziewczyny potykają się o psa. Nie posiadam na stanie kojców ani boksów zewnętrznych, nie mamy siedliska dla psiaków, zawsze wspieramy się pomocą wolontariuszek mieszkających w domkach jednorodzinnych albo umieszczamy czworonogi szczekające w zaprzyjaźnionych hotelach, gdzie możemy liczyć na duże rabaty za opiekę.
Pomoc innej organizacji totalnie nas zaskoczyła. Do tej pory wszyscy odsyłali nas z kwitkiem tłumacząc się nadmiarem zwierząt, kłopotami lokalowymi i brakiem funduszy. Trudno nam było polemizować z tak mocnymi argumentami, musiałyśmy same sobie radzić, ale usztywniałyśmy się, kiedy z kolei psiarze prosili o pomoc z kotami...
Sytuacja taka panowała kilka lat, aż w wyniku interwencji prezesa z Polnej nastąpił przełom we współpracy. Chcąc się odwdzięczyć, podziękować za wsparcie ale i nie urazić, wybrałyśmy moim zdaniem najlepszą formę - przekazałyśmy karmę i poduszki dla pupili rezydujących w Fundacji Azyl.
 
Kociej Mamie pomagają wszyscy, jesteśmy za te prezenty niezmiernie wdzięczne, ale umiemy dostrzec potrzebę innych, dlatego czasem możemy darami się podzielić. Pojechałam z Bożenką przekazać karmę, podziękowałam za interwencję. Przy okazji zapytałam oczywiście o koty, czy nie trzeba w tym zakresie naszej pomocy.
 
Pies znaleziony przez Anię ma już nowy domek, ukoił ból po starcie starego psiego przyjaciela.
Cieszę się, że wreszcie skrzyżowały się kocio-psie ścieżki. Może nasza komunikacja będzie początkiem do nowych stosunków między organizacjami działającymi w Łodzi? Może idąc w nasze, Kociej Mamy i Azylu ślady, działacze zrozumieją, że na płaszczyźnie pomagania zwierzakom bezdomnym nie ma miejsca na dziwne rywalizacje ani chore konkurencje. Tylko jedność działań i współpraca może mieć pozytywne przełożenie na sytuację błąkających się po mieście zwierząt. Raz jeszcze w imieniu całej Kociej Mamy pięknie dziękuję za świetną interwencję!

Wpis: 15.05.2015