Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Z cyklu "Po drodze"...


Żeby jeden dzień był wolny od atrakcji... Nie liczę na taką sytuację mając w składzie Fundacji dziewczyny totalnie zakręcone na koty. Monika, mama z dziećmi działająca w wolontariacie doceniana jest nie tylko w naszej społeczności. To przykład na świetną realizację siebie, rozwój osobisty ale i rewelacyjną metodę na wychowanie dzieci na aktywne osoby. Same plusy z bycia w Kociej Mamie.
Zadań też ma dużo, to również sytuacja typowa dla naszej grupy. Nie ma wolontariuszek skupionych wyłącznie na jednym działaniu. Niby przychodzą do mnie z określonym jasno celem, ale już za moment same zgłaszają gotowość do nowych zadań.
Monika pracuje w kontakcie i jako dom tymczasowy, w międzyczasie wytwarza rękodzieło i biega na kiermasze.
Nie postępuje tak za karę, dziewczyny zwyczajnie się lubią, więc chętnie razem przebywają.
 
Niedzielnym wydarzeniem był kiermasz na ulicy Piotrkowskiej. 
Kiedy wracała do domu, przez przypadek trafiła na dość nietypową sytuację. Otóż wysoko na drzewie siedział kot, a gromadka młodzieży zabawiała się idiotycznie rzucając w niego czym popadnie. W ten sposób chcieli biedne zwierzę zachęcić do zejścia.
Wiadomo okolice starej części Łodzi, Plac Zwycięstwa, podupadające kamienice, mieszka tam różne towarzystwo...
Monika jest zdecydowana, stanowcza, energiczna. Szybko podjęła działanie, wspierana przez Magdę zmusiła Straż Pożarną, by przyjechała i zdjęła kota.
Zrobiła też kilka zdjęć, moja osobista asystentka i korektorka tekstów przytomnie uprzedziła Monikę: 
- Rób foty, Szefowa się ucieszy, będzie miała fajną dokumentację do tekstu!
No i Monia zadbała o dokumentację, wróciła do domu, wkleiła zdjęcia na grupę i uciekła z fejsa. Ja zmęczona po wypadzie do Szkocji, krótko byłam obecna w sieci, sprawdziłam poczty, najpilniejsze wiadomości i poszłam spać kompletnie nieświadoma, że za moimi plecami dziewczyny przeprowadziły udaną interwencję.
 
Nikt mi nie zaburzał niedzielnego spokoju, dziewczyny miały świadomość mojego zmęczenia. Rano, kiedy zobaczyłam zdjęcia biało-czarnego kocurka i dość obszerną dyskusję nad wyborem imienia, myślałam, że się wścieknę ze złości!
Teraz, wiosną, gdzie lada moment pojawią się małe koty, ja staję na głowie i opróżniam domy tymczasowe, one sobie prawie dorosłe koty ściągają do domu Kociej Mamy?! To skandal, żeby nikt mnie nie zapytał o zdanie, jak można tak traktować Szefową?! Czy ja mam tylko rachunki płacić?! Ale zanim dopiłam kawę, już mnie nerwy odpuściły, jakie to typowe dla mnie.
 
Monika widząc moją aktywność, dyplomatycznie prosi o kontakt, ale po edukacji, na którą dziś jestem umówiona. Nigdy nie odkładam spraw ad akta. Dzwonię od razu: Monika co to za kocur? I lecą rekolekcje...
Nie powiem, żeby się trochę przejęła, opowiedziała mi dlaczego taką podjęła decyzję i cóż... Przyznałam jej rację, ja też bym tak się zachowała. 
- Magdzie też się dostanie, żeby mnie pominąć? - jeszcze nadrabiam miną i niby się pieklę. - Na co mi teraz stary kocur?! 
- Ale zrobiłam zdjęcia! - Monika wtrąciła na swoje usprawiedliwienie - to zasługa Magdy - przypominała. 
Dobrze, że nie widziała mojej miny, śmieję się sama do siebie, Boże jak one mnie znają, te moje dziewczyny!
 
Kot pojechał na zabieg, bo oczywiście nie był kastrowany. Potem już tradycyjnie założymy książeczkę zdrowia i będziemy szykować go do adopcji, na imię dostał Strażak Sam, w końcu wybierała cała Fundacja, nawet ładnie.
Po drodze z edukacji zajrzałam do lecznicy, gdzie przebywał kot. Monika z dumą oznajmiła:
- Szefowa, to nie żaden staroć, kociak ma niecały rok i jest bardzo łagodny, wiem nawet skąd on jest. Chyba opiekunce wymknęła się sytuacja spod kontroli, możemy jakoś jej pomóc?
- No Monika jesteś niesamowita, mało że ściągasz mi duże koty bez uzgodnienia, to jeszcze przy okazji montujesz interwencję!
No i co ja mam z Tobą zrobić? Udusić? 
 
Skoro trzeba działać to ruszamy do akcji, tak właśnie buduje się historia i zarazem dorobek Kociej Mamy. Nie ma zbyt trudnych, bez wyjścia czy zbyt skomplikowanych problemów.
Najlepszym świadectwem naszej pracy w świadomości łódzkiej społeczności są słowa, jakie padły podczas rozmowy strażaków: ta dziewczyna jest z Fundacji, jakbyśmy nie przyjechali, byłyby kłopoty, ciężko by było! 
I powiem szczerze - mają w 100 % rację.
 
Wpis: 19.04.2015