Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Z cyklu niezbadane są wyroki kocie

 

Podstawą właściwej pracy i płynności w adopcjach są dobrze funkcjonujące domy tymczasowe. Jestem przykładem typowego rzemieślnika, osobą, która jak to mówię żartobliwie kocha pomoce techniczne. W czym rzecz już wyjaśniam.
Działanie FKM tym różni się od innych tego rodzaju organizacji, iż wolontariusz oprócz czasu nie poświęca żadnych pieniędzy na bycie trybikiem tej społeczności. Wszystko muszę zapewnić ja, szefowa i nikt nie psuje sobie głowy pytaniem skąd wezmę fundusz na pracę z takim rozmachem. Domy tymczasowe wyposażone są w kenele, drapaki, posiadamy lampy bakteriobójcze i inkubator wszytko po to, by nasza pomoc była skuteczniejsza.
Wreszcie trzeba to powiedzieć głośno, już od lat nie mam problemu z ilością domów tymczasowych, z chętnymi do przyjmowania kolejnych miotów. Dlaczego się tak dzieje? bo ochroną objęte są nie tylko futrzaste ale i człowiek dbający o nie.
Dom tymczasowy ma za cel nadrzędny przygotować kocię lub kota do adopcji, nie zależy nam na czasie, bardziej na właściwej pracy.
I tak jedną z głównych zasad jest iż nie łączymy miotów zdrowych z chorymi, bowiem ilość przychodni nas wspierających i fantastyczne zaopatrzenie fundacyjnej apteczki jest na takim poziomie, że chory miot jest izolowany do momentu kiedy maluchy mogą dołączyć do właściwej grupy wiekowej w kocim przedszkolu.
Maluchami generalnie zajmują się te same dziewczyny: Magda, Lena, Paulina, Iza, Ewa, Monika, Aneta no i co jest powodem częstych sprzeczek z Emilką szefowa Iza.
Jakoś mimo tysiąca spraw, życia w permanentnym niedoczasie jak mówi Ania nie wyobrażam sobie, żeby mój dom był pusty, że nie biegały w nim maluchy. Moje koty prywatne są bardzo tolerancyjne a ja na tyle uległam prośbom Emilki iż nie przyjmuję kociąt chorych czy też na doswajanie.
Domy opiekujące się maluchami od 5 tygodnia do 4 miesięcy to osoby bardzo świadome i nad wyraz odpowiedzialne.
Każda chętna do bycia opiekunką przechodzi tą samą drogę zanim otrzyma sprzęt i co najważniejsze kota bądź kocięta. Jest spotkanie z szefową bądź Emilką. Następuję pełna informacja o obowiązkach, pomocy medycznej i opiece informacyjnej. Zawsze pojawiają się tysiące pytań i nowa wolontariuszka musi mieć osobę, z którą może konsultować swoje wątpliwości.

Opiekuję się kotami od lat, przez mój dom przeszło setki kocich istnień. Nie sposób ich wszystkich pamiętać, te które były zdrowe, miłe i szybko znalazły domy żyją gdzieś tam szczęśliwe niosąc radość opiekunom. W pamięci natomiast zapisują się trudne przypadki, koty chore na rzadkie choroby, mioty obciążone genetycznie, schorzenia nietypowe, operacje skomplikowane.
Po co o tym pamiętać? nie lepiej spuścić zasłonę milczenia, mieć amnezję częściową, komu i czemu ma służyć udręka związana z niemocą własną, lekarzy, medycyny ?
Kolejnym kotom! spokoju jaki potrzebny jest dalszej pracy, wierze, że nikt nie popełnił błędu.
Działając na takim poziomie, w oparciu o realną pomoc jaką jest przyjmowanie kociaków a nie sprowadzającą się tylko do zamieszczenia anonsu adopcyjnego, nie stać nas na dni rozpaczy, na trwanie w bólu, na hołubienie cierpienia i żalu!
Wiedza jaką nabyłam nie jest tylko dla mnie, traktuję ją jak bank informacji i kiedy tylko mam podejrzenie, że zaczyna się depresja powodowana nagłą i dziwną chorobą kociaka, odgrzebuję stare rany i dzielę się tym smutnym doświadczeniem z dziewczyną skrajnie wyczerpaną, zmęczoną godzinnymi kroplówkami, niewyspaną.
Od tego jest szefowa. Muszę być twarda, co nie wyklucza wrażliwości, one też kiedyś takie będą! Każda bez wyjątku, to tylko kwestia czasu.
Właściwa praca społeczna, oddanie kotom musi być połączone niestety z ogromną dyscypliną własną. My nie możemy popadać w apatię, koty nie znikną nagle z naszego życia, wciąż nowe czekają na pomoc, ratunek, na swoją szansę !

Mając w pamięci heroiczną walkę o życie kociąt z lasu, fantastyczną interwencję Jaśminy, przekazałam jej kocięta jednej z najlepszych moich dziewcząt Magdzie.
Miała pecha, bo cały miot był chory, nie na koci katar, to by było zbyt proste i łatwe do opanowania.
Kocięta były porzucone w lesie, nieopodal wsi........
I teraz ja dopisuję zakończenie.
Analizując fakty, mając w pamięci wyniki sekcji każdego kociaka, wszystkie badania i testy, scenariusz mógł być następujący tej opowieści: wieś polska - kot dobry to łowny kot - to głodny kotv- do tego najlepsze są w zagrodzie dwa koty - zero świadomości, więc mnożą się między sobą - jedyny słuszny sposób na regulację kocich głów do miski - worek i spacer do lasu - resztę znamy z opowieści Jaśminy.
Teraz kolej na Magdę - Iza koty coś nie hallo - Magda spokojnie - widziałam je przecież - jakieś marne są - patrz na nie - daj kilka dni - przebadamy u Gośki - cisza przez na moment, wiem że przed burzą, ale nie straszę Magdy.
Iza mały to karzeł - źle pracuje przysadka - drugi nie wiadomo - trzeci niedokrwistość - wszystkie są chore - boże co miot - wykończę się ! - płacze - żegna jedno po drugim Magda - płacze - Jaśka tak o nie walczyła - u mnie umierają! - płacze!!

Cała historia jest z cyklu, bo ja mam wyjątkowe, jedyne i fantastyczne! nie mówią nie da się, walczą, próbują, siłują się z życiem. Obie bohaterki, krzyczą z niemocy, złorzeczą Bogu, kłócą się z losem. Ja mam tak od wielu, wielu lat........... te emocje nie mijają a wręcz przeciwnie nadal są moim napędem.
Dzięki takim istotom jak Jaśmina i Magda przeżyje nie jeden kot, a nawet tysiące!! bo one są niezłomne! Wypłaczą się i przytulą kolejne...................

Za to kocham moje Dziewczyny!

 

Wpis: 24.08.2013