Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Z cyklu był sobie sponsor

 

Kiedy prowadzę zajęcia edukacyjne, bardzo często zadaję obecnym na spotkaniu pytania: czy wiecie moi drodzy co to jest Fundacja i skąd się biorą w niej pieniądze? Czy wiecie na jakich zasadach funkcjonuje taka organizacja?
Odpowiedzi jakie wtedy słyszę są różne: że mamy dofinansowanie z budżetu miasta, że wspiera nas schronisko, że opodatkowują się na naszą korzyść ludzie.
Kręcę non stop głową, zaprzeczam i wyjaśniam.
Otóż moi kochani, nikogo w Urzędzie czy też gminie nie obchodzi , że jakaś pani Milińska wymyśliła sobie formę na pomoc i opiekę nad kotami bezdomnymi i nazwała ją Fundacją Kocia Mama. To jest tylko i wyłącznie jej problem.
W Polsce każdy obywatel ma takie same prawa i obowiązki i jeśli ktoś chce zajmować się kotami, nikt mu tego nie zabroni, ale także nie może liczyć, że jego pomysły będą sponsorowane z ramienia urzędu, nie ma takiej możliwości.
Dlatego skoro Iza Milińska chce prowadzić fundację, sama musi zadbać o wszelkie kwestie finansowe. Bolesne stanowisko, ale prawdziwe i moim zdaniem jedynie słuszne.
Skoro praca oparta jest na wolontariacie i ludzkiej szczodrości, jeśli założenia, idee i cele są racjonalne i przynoszą realne efekty, to chętni do włączenia się pośrednio poprzez darowizny na pewno się znajdą, wszystko jest tylko kwestią czasu i skalą osiągnięć.
Jeśli się pracuje z takim entuzjazmem jak w Kociej Mamie, nie można narzekać na brak sponsorów. Czas biedy mamy już za sobą, a to pośrednio zawdzięczamy moim prywatnym znajomym.
Jest w moim otoczeniu kilku przyjaciół, którzy nie lubią rozgłosu, wolą pomagać mi z ukrycia. Ten, który wspiera mnie od lat, nosi miano Świętego Mikołaja, gdyż przekazywał mi prezenty dla Fundacji w okresie tych najpiękniejszych Świąt.
Jednak po latach zmienia swoje przyzwyczajenia, teraz sam wymyśla okazje ze swojego życia, żeby mieć pretekst mi pomóc.
Bardzo lubię jego pomysłowość, bo nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy pojawi się w Polsce albo zadzwoni z wiadomością: słuchaj, niebawem będę szykuj się, pójdziemy na zakupy - jak ja lubię te teksty i jego karty kredytowe!
Kiedyś robiłam listę potrzeb, ale kiedy spełnił moje marzenia, zostajemy przy kupowaniu karmy, na to zawsze jest zapotrzebowanie w Kociej Mamie.
Kiedy siadamy do pogawędki, zawsze pyta:
- Jakie masz nowe pomysły? Co Ci chodzi po głowie? Na co się znowu odważysz?
Miło mi bardzo, że mogę Ci pomagać.
- Ja też jestem ogromnie wdzięczna, jeszcze byłoby cudniej gdybym mogła wyjawić kto to mnie tak od lat wspiera, zabiega o powodzenie FKM.
- O tym zapomnij! - zaraz się jeży - pamiętaj o naszej umowie!
- Trafił mi się sponsor-upór - narzekam, a raczej się droczę, bo ten schemat przerabiamy od lat. Taka była umowa, On pomaga, a ja nie ujawniam żadnych danych! Weź to traktuj jako kaprys darczyńcy - zawsze mi powtarza, a mnie raczej ten kaprys nie przeszkadza, bo za każdym razem dobrze się bawię, gdy piszę podziękowania za prezenty.

Niebawem w Fundacji zacznie być używane hasło: czas na tajemniczego sponsora!
Zatem dziękuję Ci w imieniu moich kotów i za to, że jesteś ze mną przez te wszystkie lata! Nie ma jak oddani, sprawdzeni Przyjaciele, ja to mam jednak dużo w życiu szczęścia!

 

Wpis: 31.05.2013