Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Wyniesiona w kieszeni


Historia typowa dla Kociej Mamy - jeszcze jedna interwencja łączona. 
Przy okazji, kiedy jechałam zabrać słynną już 13, chciałam zobaczyć, w jakiej kondycji są Madzine kociaki.
Pamiętamy szaloną niedzielę, bukiet kotów porzucony w pudełku gdzieś na trasie w Polsce... Tylko wiedza o trzech karmiących kotkach pomogła mi opanować dramatyczną sytuację.
Ten czas jest dla mnie niezwykle trudny. Zjednej strony biegamy po Łodzi z klatkami łapkami, by ograniczać wiosenne ewentualne mioty. Aborcja jest praktykowana, usypiane narodzonych nie, dlatego staramy się wygrać z naturą, być szybsze.
Druga strona medalu jest przykra, jeśli nie mam pod opieką mamek, którą dziewczynę mam poprosić o karmienie stadka tak nonszalancko zabranych od matek? Nie zawsze ta walka kończy się naszym sukcesem, przeważnie jest płacz i ból...
 
Tym razem kociaki miały farta, bo pani zgodziła się przyjąć maluchy, mimo, że po domu biegało jeszcze 13 starszych. Jednak ufa Kociej Mamie i wie, że jesteśmy słowne.
Karolina bacznie popatrzyła na maluchy: 
- Jakie ładne, kolorowe, cudne... ale dlaczego ta jedna kotka jest taka słaba? Iza ona leci przez ręce... - dziewczyna ma strach w oczach.
- Słaba była już wczoraj - opowiada pani - Ten człowiek, co je przywiózł, też był raczej sceptyczny, nie wiem czy kotka rokuje... Opiekowałam się, karmiłam dodatkowo, ale jakby nie miało się jej  na życie...
Zabieramy i ją, Karola chowa maleńką trikolorkę do kieszeni polarowego swetra, tu będzie miała ciepło.
Reszta rodzeństwa zostaje z kotkami, są ruchliwe, stabilne, mają wolę życia, całe śmiesznie wchodzą do miski.
 
W Zwierzętarni Gosia patrzy na mnie z wyrzutem.
- Wy nie umiecie tak normalnie pojechać na interwencję? Mało, że 13 przejmujecie jednego dnia, to jeszcze taki bonus! Przecież ona umiera. Temperatura jest niemierzalna, aparat nie łapie, jest kompletnie odwodniona, ciekawe czy ma odruch łykania.
- Jeszcze żyje, więc działamy. Próbować zawsze można.
Ja jak zwykle pełna nadziei i optymizmu, mimo, że mam świadomość trudności sytuacji. Cóż, nie raz już się przekonałam, że warto walczyć, więc nie poddaję się i tym razem. 
Zajęły się śliczną trinią razem, Gosia badała, analizowała, a Ola przynosiła właściwe leki.
Kroplówka, masowanie, rozgrzewanie, reanimacja kompleksowa. Obie lekarki raczej bardzo ostrożnie odpowiedziały na moje zapytanie o dalsze rokowania. Mała po serii mocno reanimacyjnych leków, trafiła na rozgrzewającą poduszkę. 
- Zatem czekam jutro na wieści - rzucam na pożegnanie. 
- Będziemy próbowały, ale nie oczekuj cudów - Małgorzata sprowadza mnie na ziemię.
 
Rano dostaję wiadomość: "Mała żyje, zabrałam ją do domu, całą noc trwała walka o życie, miała kilka ataków neurologicznych, ale jest na razie stabilnie". 
Mijają dni. Cała Fundacja w milczeniu czeka na wieści z lecznicy. Wszystkie trzymamy kciuki, niepokój czuje się w powietrzu, tysiące wątpliwości, ale nie siejemy paniki. Mamy najlepszych lekarzy na pokładzie, oni walczą, a my pokornie czekamy na efekty.
Wreszcie promyk radości: mała je, biega, domaga się pieszczot, kryzys minął, można ją zabrać do Fundacji. Chce się płakać z radości, po raz kolejny zabrałyśmy kociaka zza Tęczowego Mostu! Jeden zero dla Kociej Mamy i tym razem udało się Śmierć oszukać, brawo Zwierzętarnia! W końcu w tej lecznicy rezyduje nasza Kotomanka, to tegoroczni wyróżnieni, jak widać nie bez powodu. Fachowcy, ale i fantaści. U nich profesjonalizm i wiedza łączą się z zaangażowaniem ale i ogromnym sercem dla wszystkich zwierzaków. 
 
Wpis: 18.05.2015