Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Wierzyć się nie chce! Za duże na uśpienie!

 

W historię opowiedzianą przez Olgę aż trudno uwierzyć, a jednak te koty są niezbitym dowodem na zachowanie ludzi pracujących w innych organizacjach, formalnie prozwierzęcych!
To jest normalnie skandal, takie postępowanie powinno być ukarane, ale w sytuacji, kiedy opiekujący się kotami są szykanowani, nikt się nie ujawni z oskarżeniem winnych temu zajściu, zwyczajne ludzie się boją! I ja ich rozumiem.
Rozzłoszczony przeciwnik nie zrobi krzywdy dorosłym, będzie się bał otwarcie stanąć do walki, ale z całą premedytacją wyżyje się na kotach i tu będzie zadawał ból, czerpiąc chorą satysfakcję z posiadania przewagi fizycznej! A cóż winne są koty?
Są elementem naszego miasta, częścią ekosystemu niezbędnego do właściwej równowagi w świecie zwierząt. Tylko, że są grupy ludzi, którym one non stop przeszkadzają, w sumie bez racjonalnych przesłanek ani rzeczowych argumentów przemawiających za likwidacją stada jakie sobie żyje i ma świadome opiekunki. Zwalczają kociarzy, bo taką mają rozrywkę, hobby.


O sytuacji na Rogozińskiego słyszałam od lat. Mieszkają tam osoby związane z jednym z łódzkich ToZ-ów, wybitne działaczki, aktywistki niesłychane, jeśli trzeba wydać dyspozycje czy też narobić zbędnego zamieszania w prasie czy też innych mediach i na tym niestety kończy się ich zaangażowanie. Koty, które zamieszkiwały okoliczne komórki i piwnice nie były sterylizowane. Cóż, tę informację pozostawię bez komentarza, nie znam polityki tejże firmy w kwestii ograniczania populacji bezdomnych.


Obok mieszkają również świadome opiekunki, dbają o koty, o czystość, zapewniają im schronienie na zimę i od chwili, kiedy poznały się z wolontariuszką Olgą, sterylizują każdego kota, a maluchy przekazują do Fundacji.
Chciałoby się powiedzieć sytuacja jak z bajki - wzorcowa. No nie, to by było za pięknie, musi zawsze znaleźć się jakaś czarna owca, której koty przeszkadzają, dlatego niszczy budy, przewraca miski z karmą, prześladuje koty.
Teraz w ramach porządków, pani z organizacji widząc małe, dwumiesięczne koty, wyrzuciła je do śmietnika mówiąc: niech zdechną, są za duże do uśpienia, jakim cudem tak wyrosły?!
Fajny pomysł na walkę z bezdomnością!
Na szczęście znalazł się ktoś, wyjął kociaki z puszki, ukrył i przekazał Oldze, te kociaki mają farta.
Ale ciśnie się pytanie: ile małych kociąt zdechło z głodu w puszkach śmietnikowych przy ulicy Rogozińskiego?
Jak się czują te super działaczki? Mają koszmary nocne czy śpią snem spokojnym, że wykonały dobrą robotę, bo przecież pozbyły się niechcianego miotu?!

Maluchy były już w lecznicy, są w domu tymczasowym u Magdy, po aklimatyzacji będą przygotowywane do adopcji.

Zajmiemy się tą sprawą niebawem, nie ma miejsca w XXI wieku na takie zachowanie. To nie głębokie średniowiecze, żeby  takie incydenty miały miejsce, tym bardziej u działaczek społecznych. Teraz, kiedy wszyscy walczą o prawo do godnego życia i traktowania, kiedy edukacja prozwierzęca ma priorytet, wstyd mi za takie czyny, bo przeciętny człowiek buduje swoją opinię na podstawie faktów i nikt nie będzie wnikał członek której to organizacji tak haniebnie postąpił!

 

Wpis: 15.04.2013