Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Weekend w Warszawie


Tym razem cieszę się, że nadeszła jesień, bo mam cichą nadzieję, że przyniesie ona trochę spokoju, uporządkuję toczące się sprawy, pozwoli mi złapać oddech.
Fundacja tak naprawdę działa na dwóch płaszczyznach: tej, którą widzi laik, kociarz, opiekun, nasz sympatyk i tej drugiej, która toczy się równolegle, o niej wiedzą wyłącznie osoby blisko ze mną związane, na niej dzieją się rzeczy dla organizacji najważniejsze.
Przeciętny miłośnik kotów, kiedy ma nawet drobny problem z ukochanym pupilem i nie jest istotne czy futrzak ma status domowego przytulaka czy mieszka na dworze, zawsze szuka pomocy bądź porady u ludzi, którym ufa. Adoptując ponad 300 kotów rocznie, pracując w oparciu o trzy Filie i pięć kocich enklaw, żaden koci problem nie jest nam obcy. Mamy wiedzę, doświadczenie, spostrzeżenia, którymi chętnie się dzielimy. Ludzie dzwonią, piszą, chcą czasem instrukcji, niekiedy podpowiedzi albo zwyczajnie potrzebują się wyżalić i szczerze porozmawiać.
To też jest bardzo ważna rola Fundacji.
Drugie dno naszej pracy, rozmach, liczba przyjmowanych kotów i operacje, które refundujemy, zależą w zasadzie wyłącznie ode mnie i  grupy dziewczyn, które zebrane w Radzie, Zarządzie, pełniących funkcje koordynatorek i pracujących w kontakcie, pomagają mi zapanować  nad całością, zaplanować, wytyczyć cele, nadzorować ich realizację.
Są dziewczyny, które działają ze mną od ponad 10 lat.
Jedne aktywne non stop, inne miały przerwy, przyczyny są różne. Jednak zawsze w ich świadomości jest wiedza, że w każdej chwili mogą wrócić, pracować dalej, bez zbędnego tłumaczenia.
Mogą wrócić, ale tylko te, które były lojalne, koleżeńskie, nigdy nie działały na szkodę Kociej Mamy.
 
To lato, z uwagi na fakt, że niektóre pro zwierzęce organizacje ogłosiły, że też mają wakacje i nie przyjmują kociaków, było dla nas bardzo hojne. Od czerwca do chwili obecnej na pokładzie Kociej Mamy rezyduje ponad 80 futrzaków. Rachunki w lecznicach oscylują w graniach 7 tysięcy miesięcznie, do tego dochodzą koszty związane z potrzebami, jakie zgłaszają domy tymczasowe, a jest ich również nie mała liczba, bo aż 30!
 
Lecznice, które współpracują z Kocią Mamą, też są pełne moich chorasów. Jestem wdzięczna weterynarzom, którzy nie dość, że leczą biegunki jakie szaleją tego lata, to jeszcze oswajają półdzikie maluchy, a także sprzątają klatki i kuwety z których korzystają nasi podopieczni.
Moich dziewczyn nie było widać tego lata na żadnej rozrywkowej imprezie plenerowej, nie organizowałyśmy pikników, nie przyjmowałyśmy zaproszeń na wydarzenia, jakie organizowali nasi znajomi i sympatycy. Powód? Permanentny brak czasu. Biegały z kontenerami nosząc koty na sprawdzenie, łapały ich matki i ojców na zabiegi, jedynie gdzie chciały się pokazać, to na kiermaszach by zarobić kilka gorszy.
Tak przeminęły dwa letnie, upalne miesiące. 
 
Renata nawet nie bardzo musiała namawiać  do udziału w zarobkowych imprezach. Świadoma moich niepokojów, obaw i złości, że tak licznie na nas spadły bezdomne łódzkie koty, pomagała w miarę możliwości.
Ostatni weekend września też był pracowity. Wcześniej równolegle pracowałyśmy na dwóch dużych imprezach: przez trzy w Hali Expo na Targach Zoologicznych i w Galerii na Targach Ogrodniczych, każda okazja jest dobra by pozyskać jakieś pieniądze. Ponadto bardzo mi miło, że są w mieście życzliwi nam ludzie, którzy pamiętają o naszej pracy, pomagają na skalę swoich możliwości.
 
W sobotę i niedzielę swój wolny czas kilkanaście wolontariuszek oddało na rzecz Kociej Mamy. Prowadziłyśmy warsztaty plastyczne z dziećmi, malowałyśmy im buziaki , opowiadałyśmy o Fundacji i wystawiałyśmy nasze stoisko w ramach zorganizowanej przez Agencję reklamową Creality akcji Weekend na Kocią Łapę.
Do udziału w imprezie oprócz Kociej Mamy zaproszono fundację lokalną Jokot, a specjalną atrakcją miał być pokaz kotów rasowych.
Hodowcy zrzeszeni w  jednym z łódzkich klubów  prezentowali swoich przepięknych pupili.
 
Jakie wrażenia mam po dwu dniowym maratonie?
Jestem zadowolona - logistycznie i organizacyjnie dziewczyny spisały się na 6 z plusem!
Dzieciaki oblegały animatorki prowadzące zajęcia plastyczne, Magda przez kilka godzin nie miała czasu napić się kawy, bp kolejka chętnych, by ich buzia zamieniła się w kolorowy koci pysio, nie malała. Ania z Martą produkowały  z dziećmi i ich rodzicami filcowe breloki w kocie łapki. Rękodzieło, jakie przygotowałyśmy na tę okazję, cieszyło się popytem i wielu kociarzy z niemałą radością ale i zdziwieniem oglądało  nasze wyroby.
Byłam dumna, kiedy słuchałam wywiadów, jakie udziały na scenie. Ania i Magda rewelacyjnie opowiadały o naszej pracy, o wolontariacie, o akcjach i kampaniach społecznych. Dowcipnie, błyskotliwie, inteligentnie, a mimo to rzeczowo i bardzo kompetentnie. Ludzi dziwiły padające liczby. "Jak to nie macie schroniska a  tylu macie podopiecznych?" "Jak to wydajecie się ponad 300 kotów rocznie? "Macie swoje książeczki zdrowia? "I jeszcze w zamyśle są recepty z logo Kociej Mamy i jej lecznic? Boże ale macie dziewczyny pomysł!y!"
 
Ludzie byli pod wrażeniem, słysząc opowieść Renaty, która mówiła o wolontariacie, o tym ile ma on płaszczyzn w przypadki naszej Fundacji. Słuchali Magdy, gdy tłumaczyła na czym polega Kampania Społeczna Świadome Macierzyństwo czy Jesień życia z kotem.
Pomysły, pomysły, pomysły!
To jedno słowo powtarzało się jak refren.
Byłam dumna! I nadal jestem!
 
Ale też jestem wściekła i chcę to napisać!
Od samego początku, kiedy tylko założyłam FKM, mam obok siebie wrogów. Jestem tego stanu świadoma, znam powody, rozumiem ich złość, ale nie rozumiem  zazdrości i zawiści w  najgorszym jej  stadium. Zachowanie to zakrawa na jakąś obsesję, formę paranoi. Moim zdaniem kwalifikuje się do wizyty u odpowiedniego lekarza, bo ktoś powinien się wreszcie nad tą bandą sfrustrowanych kobiet ulitować i właściwie zdiagnozować. Przykre jest to,że są to kociarze, ludzie, których spotykam na okolicznościowych imprezach. Łódź wbrew pozorom jest dużą wioską, dobre i złe wiadomości zawsze do nas dotrą. 
Wiem, że prezeski lokalnych organizacji pro kocich bardzo chętnie udzielają się na Forum Miau, które w zamyśle miało być płaszczyzną skupiającą  miłośników kotów. A jak jest faktycznie?
Nie ma tam przyjaźni, wspólnej pracy na rzecz bezdomnych, nawet założycielowi nie udaje się zapanować na chamstwem, kłamstwem, pomówieniami. Współczuję moderatorom. Ludzie obrzucają się tam kompletnie bezkarnie obelgami, budują wyssane z palca historie, oczerniają wzajemnie. Są tacy odważni, bo ukrywają się pod idiotycznymi nickami. Śmieszy mnie to zachowanie, jak bowiem liczyć może na szacunek czy autorytet wolontariuszy  jedna z drugą  prezeska, kiedy pisze oszczerstwa wynikające z własnej zazdrości? Jestem w szoku, jak tracą czas na śledzenie moich poczynań przez tyle lat!
 
Nawet nie sądziłam, że mam aż tak liczny pseudo fanklub. Przecież ja nikomu nie bronię zbudować takiej Fundacji, jaką jest Kocia Mama, niech pokażą co tak na prawdę potrafią. W Kociej Mamie pracuje ponad 200 kobiet w wieku różnym w  trzech Filiach i to wszystko tylko po siedmiu latach pracy! Takie są fakty! Kiedy ja zaczynałam, byłam mała i biedna ale urosłam. One miały niby super fundacje, a gdzie teraz są? Dlaczego ja mam wyłączność na działanie społeczne?
Co robią oprócz trwania w zazdrości? Edukują dzieci? Kupują może ludziom z niepełnosprawnościami protezy? Nie, zaklinają rzeczywistość na własne potrzeby!
 
Część z tych aktywistek była w Fundacji, bądź wcześniej otarła się o moją kocią grupę, ale przegoniłam je bez pardonu! Dlaczego? Bo były kłamczuchami albo działały na szkodę organizacji, okazały się niekoleżeńskie, konfliktowe, głupio zmanierowane, totalnie nie relacyjne.
Teraz piszą żałosne smsy do Prezesowej: "Pani Aniu, napisałam maila do fundacji... Proszę o zrozumienie... Sprawa jest delikatna...z poważaniem, Ewa", a na forum znana jako Ewa M szkalowała bez pardonu całą Fundację! 
 
Pani hodowczyni VV, kolejna perełka odnośnie ludzkiego rozdwojenia jaźni! Kilka lat temu przyszła do mnie do domu, dzieliłam się z nią immunodolem, bo kotom siadała odporność po wystawach. Teraz jak mnie spotyka, odwraca oczy, jestem dla niej przezroczysta! Kiedyś sprawię, że się o mnie potknie, też umiem być złośliwa!
 
Ale najbardziej zdumiewa mnie zachowanie ludzi występujących na Forum w imieniu prowadzących klub. Boże, jak oni się tłumaczyli, że muszą niestety razem Fundacją Kocia Mama występować! Wiedzą, że to skandal, karygodne zachowanie, ale nie mieli wpływu na decyzję organizatorów. Deklarują solennie, przyrzekają wszystkim, że władze klubu konsekwentnie będą bojkotować Fundację, nigdy nie zaproszą na żadną akcję, nie wesprą.

Kiedyś myślałam, że miłośnicy kotów mają dobre intencje. Z uśmiechem wspominam czasy, kiedy prezeski Cat Clubu, Ania i Ewa, wspierały mnie w działaniach. To one jako pierwsze wyciągnęły do mnie pomocną rękę. Zebrały karmę i rzeczy hodowcom niepotrzebne. Znały mnie wcześniej, więc ucieszyły się, że ktoś taki jak ja odważył się na fundację. Ceniły moją niezależność, poczucie sprawiedliwości, wiedziały, że to nie będzie jakaś tuzinkowa fundacja. Lata minęły od tamtej chwili.
One odeszły, politykę w stosunku do Kociej Mamy dyktuje teraz Forum Miau. 
 
Moje cudne dziewczyny rodzą dzieci, robią kariery, a tamte trwają w swej złości, piszą posty podszyte zazdrością. 
Nie dziwię im się! Ja mam wolontariuszki, których mi zazdroszczą i stado fundacyjnych dzieci, a one są same, przegrane.
Każda obelga, jaką kierują w stronę Fundacji, jest oznaką, jak bardzo są zawistne, o wszelkie działania i dowodem naszej skuteczności. Najbardziej mnie śmieszy zarzut, że moje dziewczyny są ładne, elegancie i ubrane z klasą! Zapominają, że są także mądre i wykształcone! To nie są próżne lalki. Porównanie ich do Aniołków Charliego jest bardzo trafne, w tym przypadku zgadzam się z opinią Forum.
Powiem wprost, nie chcę w Fundacji kocmołuchów!

Zapytałam Darię, kiedy relacjonowała mi niusy, jakie obecnie trzęsą Forum, po co tam wchodzi? Czy chce się zarazić podłością?
- Ejże, Szefowa - odpowiada z przekornym uśmiechem - Jak mam doła, wchodzę i czytam. Nic mnie tak nie dowartościowuje jak bijąca od nich zazdrość.
- Specyficzną masz terapię, nie powiem! - śmiejemy się już obie!
 
Miało być o Akcji i było. Przy okazji podzieliłam się drobnymi spostrzeżeniami, ale chyba największym smaczkiem i powodem do pochwał ze strony Forum powinno być zachowanie pani z klubu, która ignorowała obecność Kociej Mamy, promując warszawską fundację, zachęcając do adopcji ich kotów, namawiając do wspierania działań i przekazując im karmę. Fantastyczne zachowanie, o rozbieganych oczach śledzących uważnie nasze zachowanie już nie wspomnę.
Forum powinno być dumne, na pewno otrzyma relację szczegółową.
 
P.S.
Koty bezdomne nadal będą dla nas najważniejszym celem statutowym, edukacja dzieci no i rzetelna praca. Pisane postów zostawiamy miłośnikom Forum, w końcu coś muszą robić!
 
Wpis: 1.10.2015