Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Walentka


Walentka mieszkała na pewnym podwórku, miała zapewnioną miseczkę i czasem była wpuszczana do domu, żeby mogła się ogrzać. Kiedy właściciele wychodzili, nie bardzo wiedzieli, gdzie kicia spędza noce.
Nie miała postawionej budy ani dostępu do pomieszczenia gospodarczego. Dziwne jest dla mnie trochę takie postępowanie, bo skoro poświęcali jej tyle uwagi, żeby systematycznie karmić, czemu nie zatroszczyli się o miejsce do ogrzania??

Pewnego zimowego dnia kotka przyszła na karmienie z poranionymi łapkami - co się stało, nie wiemy do końca. Jest niejasna sugestia, że kicia ogrzewała się na silniku samochodu i podczas uruchomienia pasek uszkodził łapki. W chwili, kiedy trafiła do lecznicy „Żyrafa”, zakrzepła krew świadczyła, iż wypadek musiał się zdarzyć kilka dni wcześniej. Nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić, jakiego bólu doznała.

Dotychczasowi opiekunowie nie mogą zapewnić jej opieki. Nie chcą jej zabrać do bloków, tłumacząc się trudnymi warunkami, na podwórko w takim stanie wrócić nie może. Kotka przeszła bardzo dobrze amputację przedniej łapki, drugą pokiereszowaną jakimś cudem udało się złożyć i teraz oczekuje na sterylizację w moim domu.

Wala jest przesympatyczna, na trzech łapkach jest w stanie dostać się wszędzie. Bardzo szybko nauczyła się żyć ze swoją niepełnosprawnością, nie ma dla niej żadnych ograniczeń, wskakuje na krzesła, okno i do łóżka.
Inne koty toleruje, wzajemna ich komunikacja jest bardzo poprawna.

Kotka jest czysta, korzysta z kuwety i jak na dzikiego podobno kota, nad wyraz szybko zaaklimatyzowała się w moim domu.
Teraz poczekamy jeszcze chwilkę, żeby nabrała sił po wypadku, żeby futerko zaczęło pięknie błyszczeć i poddamy ją sterylizacji.

Szukamy dla Walentki domu, może być z ogrodem, ale żeby była pod kontrolą. Kotka niekoniecznie musi być wychodzącą. Tylko z uwagi na dotychczasowy tryb jej życia, miło by jej było posiedzieć w ogródku z opiekunką.

Wpis: 1.04.2011



Mam nadzieję, że moja rodzina zaakceptuje decyzję, jaką podjęłam chyba już dawno a z uwagi na fakt, iż zawsze odradzam wolontariuszkom posiadanie większej ilości kotów, sama nie do końca chciałam spojrzeć prawdzie w oczy.

Myślę, że Waletka urzekła mnie już tam w gabinecie w „Żyrafie”, kiedy znieczulona czekała na moją decyzję - ratować czy pomóc odejść. Ani Wojtek ani Madzia nie pomogli mi wtedy, czekali, co postanowię. A ja mogłam tylko poprosić o próbę ratowania. I Walentka chyba to wie, bo jak inaczej wytłumaczyć tę wielką miłość, jaką mnie darzy?

Wpis: 2.05.2011



Do nowego domu, do Warszawy pojechała we wtorek moja kochana Walentka. Decyzja o adopcji nie przyszła mi z łatwością, nowa opiekunka czekała na nią ponad dwa miesiące. W opiece nad kotami nie liczy się nasze dobro czy samopoczucie, mamy mieć przede wszystkim na uwadze los kota.

Walentka nie mogła się odnaleźć w moim domu a powodem był przede wszystkim jego charakter domu tymczasowego dla kociąt.
Każdy kolejny miot maluchów roztrajał jej psychikę, bidula pogubiła się w swej miłości do nich i bardzo cierpiała za każdym razem, kiedy je adoptowałam.
W końcu stała się agresywna w stosunku do reszty moich kotów dorosłych i apatyczna w kontakcie z ludźmi.

Taki stan mógł spowodować zmiany depresyjne.

Nowe otoczenie jest dla Waletnki bardziej przyjazne - duży dom, taras do dyspozycji, koty stare, spokojne, takie już tylko na dożyciu, nie przewidujemy żadnych konfliktów czy kocich awantur.
Opiekunką jest osoba mająca za sobą ponad 40 lat pracy na rzecz bezdomnych zwierząt, rozważna i będąca ze mną w stałym kontakcie.

Wpis: 20.08.2011