Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Wakacyjne podróże Szefowej


Zastanawiam się, dokąd zmierza ten świat? Podzielił się na dwa: ten prawdziwy, gdzie jest miejsce na złość, miłość, przyjaźń, na smutki i radości, gdzie cykl życia naszego i pracy Fundacji ma natężenie regulowane życiem zwierząt. Wiosna, lato aż do wczesnej jesieni to czas, kiedy biegamy jak w ukropie, umęczone, łapiemy matki na zabiegi, oswajamy maluchy, spędzamy godziny w lecznicach na kroplówkach, zdzieramy do bólu ręce szorując klatki, kuwety, kontenery... To jest nasz świt rzeczywisty. Fundacja podzielona jest na zespoły, każdy pracuje jak szalony, żadna się nie skarży, wciągnął ją kierat, stad już nie ma odwrotu, jest jak narkotyk, uzależnienie, a miała być taka sobie normalna grupa kobiet, które kochają koty.
Ale też jest to nasza pasja, energia, satysfakcja i spełnienie. 
 
Dlatego kiedy pada pytanie: jak jest w tej Fundacji? Tyle się mówi o Kociej Mamie, jesteście na topie, modne, terndy, w dobrym tonie jest pracowanie w tej organizacji - wtedy każda jak jeden mąż prostuje plecy, podnosi głowę, delikatny uśmiech trochę z cyklu tych nieśmiałych zaczyna błąkać się po twarzy i odpowiedź zawsze jest podobna: W jakim sensie pytasz o Fundację? Tego nie da się jednoznacznie powiedzieć! Ile mamy czasu? To może potrwać!
I już lawina toczy się, słowa płyną i płyną, w opowiadaniu pomagają ręce, trzeba odpocząć załapać oddech, napić wody i dalej snuje opowieść o Kociej Mamie! 
 
Ale jest i drugi świat, ten wirtualny, gdzie ludzie poznają się w sieci. Tu rzadko można poznać prawdziwego przyjaciela, szczerą osobę, zawiązać kontakt wolny od  insynuacji. Są to znajomości bardzo dziwne, bo niekoniecznie słowa pisane muszą być prawdą. Zdjęcia, akcje, wydarzenia czasem są wytworem chorej  fantazji. Jest tyle programów komputerowych, które poprawią wygląd, wydłużą nogi, leczą nasze kompleksy, potęgują jednak w zasadzie frustrację, bo nadal mamy świadomość własnego wyglądu i mimo zakłamania, prawda boli nadal i bardzo z tym jest trudno się poukładać.
W życiu zawsze są dwie strony, ta ciemna i  zła, ale dla równowagi istnieć musi i dobro, kącik dla tych z innej bajki prawych, marzycieli, samotników z wyboru, bo tak im życie dopiekło iż wolą być sami. Nie ufają nikomu, trwają w bólu, czekając na cud, sami nie wiedzą co mają począć. Obolali, rozgoryczeni, biedni, żyją przeszłością, rozpamiętują, ranią się sami... Ta spirala nakręca się niebezpiecznie, ale nieraz zaświeci słońce i wydarzy się coś czego nikt się nie spodziewa, nie oczekuje, a życie zmienia kierunek diametralnie...

Ludzie działają na różnych forach, portalach społecznościowych, szukają porad, wskazówek, przepisów, instrukcji. Obecnie  w dobie powszechnej komputeryzacji komunikacja jest łatwa, pomaga w pracy, w przepływie wiadomości.
Obecność FKM w necie jest konieczna, tą drogą szukamy sponsorów, promujemy kampanie społeczne, akcje i, co najważniejsze, szukamy domów dla naszych kociąt.
Działamy na portalu społecznościowym nasza-klasa i na facebooku, gdzie utworzone są dwie grupy skupiające Sympatyków FKM i przyjaciół kotów.
 
Ania prężne działa na wallu Kociej Mamy, a reszta wolontariuszek skupia się na Sympatykach, gdzie grono powiększa się o coraz to nowe osoby pro zwierzęce, społeczne, rozkochane w kotach i nie tylko. Jest to społeczność ludzi, którzy działają na rzecz zwierząt, wymieniają poglądy i doświadczenia ale i rozmawiają ze sobą prywatnie na czatach.
Zawiązują się znajomości, sympatie, przyjaźnie.
 
Jak to się stało, że pewnego dnia zaczęłam pogawędkę z Hanią, nie wiem sama. Faktem jest, że od pierwszych napisanych zdań poczułam, jakbym znała ją od zawsze.
Mentalność, wrażliwość, sposób postrzegania rzeczywistości, refleksje i konkluzje na poruszane w rozmowach tematy miałyśmy podobne... dziwne... rzadkie...
Rozmowy, szybko z kocich przeszły w sferę prywatną i łączyły nas coraz bardziej. Postanowiłyśmy się spotkać. Hania była szybsza:
-Zapraszam do Warszawy!
-Dobrze, ale jak wrócę z wakacji - odpisałam
Po powrocie czekało na mnie tysiące spraw fundacyjnych, domowych, zawodowych. Hania czekała, ja też! Wreszcie nadszedł pierwszy  wolny wekeend.
-Hania rano mam pociąg, wyjeżdżam o 9:05.
-Super, ktoś Cię odbierze z dworca!
Jechałam spokojna, ciekawa jaka też będzie ta Hania. 

W Warszawie powitał mnie deszcz. No zanosi się nieźle - myślę sobie! - Pięknie dwa dni deszczowe z nieznaną mi osobą. Jestem szalona! Co ja zrobię, jak braknie nam tematów do rozmów? Jak nie nawiążemy kontaktu? Jak się nie polubimy? - dopiero na dworcu zaczęłam mieć wątpliwości...
Ale poznawszy Wiolę, siostrę Hani, poczułam się trochę spokojniejsza. Może nie będzie tak źle? Z Wiolą przegadałyśmy całą drogę, rozmowa była lekka, dowcipna, mimo że robiłam nadal dobrą minę, w środku trochę dygotałam.
 Dojechałyśmy!
Na balkonie stoi dziewczyna:
-Macie parasolkę? - pyta
Aja siedzę w aucie i się patrzę jak ostatnia gapa.
Hania spontanicznie pyta:
-Co się tak gapisz??
-Bo jesteś prawdziwa!!!
I śmieję się z ulgą.
-Tak sobie Ciebie wyobrażałam.
-Ja Ciebie Kociaro też - przyznaje się Hania.
Obie wiemy, czego dotyczyła obawa. Czy prawda jest taka jak w internecie? Czy rozpoznamy osobę, z którą byłyśmy blisko, ale tylko na czacie? W końcu różne fotografie ludzie zamieszczają...
 
Z Hanią byłam dwa dni. Noc była krótka, pobudka wcześnie, szkoda nam było każdej chwili. Zbyt cenne były momenty przeznaczone na rozmowę, która nie miała końca, trwała i trwała.
Gadałyśmy oglądając pracownię Hani, robiąc herbatę i pijąc wino. Tematy nie kończyły się. Jeden zaczynał drugi i tak do nocy. Szczęśliwe, że wreszcie razem, jak w bajce, był śmiech kiedy bawiłyśmy się jak dzieci maskotkami i płacz, gdy poruszany  temat był przykry. Dwie kobiety ucieszone sobą. Dzieliłyśmy się marzeniami, pytałyśmy o rady, ja mówiłam o Kociej Mamie, a Hania o swoich planach.
Byłyśmy dla siebie, skupione na własnych potrzebach. Zrozumiałyśmy się od razu, nauczyłyśmy rozpoznawać emocje. Dwie nadwrażliwe, dociskane do ziemi przez los, ale dumne, niepokorne, umiejące walczyć, kobiety z przeszłością, z bagażem trudnych doświadczeń, ale przez to jeszcze mądrzejsze, twardsze, nieugięte!
 
I pomyśleć jaki przypadek rządzi naszym losem. Poznałyśmy się na Grupie Koty! Jestem wdzięczna bardzo szefowi tej Grupy, że to pośrednio dzięki niemu mam Hankę! Gdyby natomiast Hania uległa sugestiom rodziny: Jeszcze nam tu potrzeba jakaś kociara! - nigdy bym nie miała kolejnej przyjaciółki!
 
Ale Hania wiedziała swoje, miała przeczucie, mówiła rodzinie: Iza jest inna, zobaczycie, to nie jest nawiedziona oszołomka. To szefowa ogromnej fundacji, jest skuteczna, dynamiczna, energiczna, menadżer słusznej sprawy, dba o koty, zabiega o ludzi, edukuje dzieci, to szefowa nowoczesnej organizacji, nie ma drugiej takiej!
 
I spędziłam cudowne dwa dni w Warszawie, rozpieszczana jak księżniczka. Odpoczywałam w pięknym ogrodzie otoczona przyjaźnią, kotami, zrozumieniem.
Znam drogę, chcę tam wracać.
 
Pochłonięta wirem pracy, czasem patrzę na nasze wspólne piękne zdjęcia. Wspomnienia dodają mi sił ale i tęsknię, bardzo do Ciebie Haniu ...
Chyba niebawem znowu kupię bilet...
Dziękuję Ci, że w tym świecie komercji można spotkać takie perełki jak Ty. Świadomość, że istnieją takie osoby szczególnie dla mnie jest ważna, dodaje mi sił, energii, pozwala nadal marzyć, bo nie czuję się wyobcowana pośród ludzi goniących za sławą, złudną karierą, sukcesem. Kiedy napotykam małych ludzi zadufanych w sobie, odwracam się plecami albo zamykam oczy i mówię: spokojnie i tacy być muszą, nie przejmuj się, zostaw ich, Ty masz Hannę! Nawet jak się uszczypniesz Ona nie zniknie!!!
 
Wpis 23.08.2013