Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Uboczne skutki wypożyczania sprzętu.


To kolejna historia z cyklu jak przenikają się płaszczyzny naszej pracy w Fundacji, ale i dowód na to, jak bardzo moje dziewczyny są kreatywne i nie koncentrują się tylko na przydzielonych im zadaniach.
Powtarzam już do znudzenia, że mogę być taką Szefową wyłącznie dzięki temu, że skupiam w swoim otoczeniu bezpośrednim najlepsze, ale i najrozsądniejsze dziewczyny. Bezkonfliktowa komunikacja wynika ze  świadomości jakie mam priorytety w działaniu oraz z wiedzy, jakie są moje odruchy bezwarunkowe w sytuacjach trudnych bądź kryzysowych.
Dlatego też często interwencje tak naprawdę rozwiązują się same, bez angażowania mnie.
 
O Ani pisałam nie raz, w roli, którą jej powierzyłam, sprawdza się świetnie. Jednak z powodu kontaktu z ludźmi łapiącymi koty w ramach Akcji UMŁ, Ania ma najświeższe informacje o kotach, które karmiciele chętnie oddaliby do adopcji. Niby za przyjmowanie kociaków odpowiedzialne jesteśmy ja i Aneta, ale stało się już kolejną tradycją, że Ania co rusz podsyła nam kociaki "spod lady".
Schemat zawsze jest taki sam, Ania dzwoni i zaczyna:
- Ja się nie znam, nie umiem ocenić stopnia dzikości ani realnego wieku, ale żal mi opiekunki, bo to taka miła pani.... Szefowa, wiem, że jest kolejka ale może dało by się coś zrobić? - żałosnym głosem mówi Anka.
- Powinnam Cię zabić - rzucam ze śmiechem ale jak znam życie, zaraz będę płakać, bo spadnie na mnie wypożyczanie klatek!
- Ania. zapytaj proszę... - i tu podaję, jakie informacje ma uzyskać w wywiadzie odnośnie zachowania kota bądź miotu, który ma potencjalnie do nas trafić.
A finał zawsze taki sam. Jakimś cudem mam miejsce, by delikwentów schować w którymś domu tymczasowym, wydać do adopcji i historia po jakimś czasie powtarza się od nowa. Ledwo jedne koty wydam, już mi Ania znajduje kolejne, dba bym się nie nudziła. Lubię takie sytuacje. 
  
Tym razem na korzyść kotki przemówiła aktywność opiekunki. Byłabym bez serca, gdybym nie doceniła wysiłku, jaki poniosła, by uratować kicię. Nie miałabym spokoju, gdybym pozwoliła zostawić łagodną kotkę na zimę gdzieś samą na wsi, gdzie umarłaby z głodu albo padła ofiarą dzikich psów lub wilków, nie po to zaufała człowiekowi...
Wszystko było już domówione i gotowe na przyjęcie Wiktorii, a tu nagle opiekunka zadzwoniła z informacją, że dzięki rozwieszeniu przez FKM ogłoszeń, znalazła się pani chcąca kotkę adoptować. 
 
I tak kolejny kot dzięki FKM, a faktycznie Ani, ma dom. Uboczne skutki wypożyczania fundacyjnego sprzętu. Tak trzymaj Ania!
 
Wpis: 22.09.2014