Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Tym razem pierwszy raz w plenerze

 

Już nie raz pisałam, jak zrodził się pomysł organizowania sesji fotograficznych Kociej Mamy dla wolontariuszek.
Dziewczyny bardzo się nimi cieszą. Ich jednostajne życie, które toczy się według schematu: dom, praca, dzieci, koty, kuwety, czasem choroba, mała kłótnia, drobna troska, ogromna radość czy wielkie rozczarowanie, nagle ożywia szefowa. "Kochane, szykujemy się na sesję, niebawem podam jej temat oraz datę i miejsce spotkania. Będziemy się bawić, przeniesiemy się w świat marzeń, zapomnimy na moment o prozie życia i, jak Alicja, przejdziemy na drugą stronę lustra".
Atmosfera zaczyna być gorąca, te najaktywniejsze spokojnie czekają na zaproszenie. Każdy w Fundacji wie, że jest to wyróżnienie dla najlepszych, niekoniecznie trzeba być domem tymczasowym czy rewelacyjne łapać koty, liczy się wymiar i jakość pracy, jaką się wykonuje.
W tym wypadku tylko do szefowej należy ułożenie listy dziewcząt, żadna nie ma pretensji, jeśli w danym roku jest pominięta, ponieważ kryteria oceny pracy poszczególnych osób są bardzo wysokie.
Ilość zapraszanych dziewcząt oscyluje blisko 20. Już ta liczba pokazuje, jak prężnie działa grupa kociomamina.
Sesje nasze stały się już tradycją. Krążą o nich niesamowite opowieści, jak bawią się dziewczyny z szefową.

Podczas zabawy każda, z całych sił zabiega, by koleżanka wyglądała pięknie, jak królewna z bajki. Wybierają sobie fatałaszki, pomagają w czesaniu, oglądają krytycznie, zmieniają biżuterię. To też ewenement pośród kobiet, kolejne potwierdzenie, jak są wyjątkowe.

My nie traktujemy ich w kategorii poważnych zajęć, gdzie sztab wizażystek i stylistek pracuje na wygląd modelki, która po byciu przez chwilkę gwiazdą zmywa makijaż i wraca do innych zajęć. My się bawimy cały dzień! Sesja jest tylko pretekstem do spotkania. Jedne dziewczyny się malują, inne przeglądają garderobę, a w międzyczasie spożywamy przepyszne potrawy, jakie każda przygotowała chcąc urozmaicić biesiadny stół. Pijemy kawę, herbatkę i rozmawiamy na tematy, na które w tygodniu brakuje nam czasu. Wspominamy śmieszne sytuacje, opowiadamy o planach, nie tylko fundacyjnych.
Pięć lat temu pierwszy raz miałam przyjemność pracować z duetem Małgorzata & Małgorzata i powiem szczerze - nie mam dla tych dziewcząt alternatywy, są skazane na pracę z nami.
Obie Małgorzaty świetnie czują klimat panujący wewnątrz Fundacji, ta więź, porozumienie i sympatia bardzo pomaga im w pracy. Jestem pod wrażeniem, z jakim artyzmem Małgosia - fotografka robi zdjęcia, jak pilnuje, by ukryć to, co niekoniecznie chcemy pokazać, a uwypuklić najpiękniejsze strony urody wolontariuszek.
To samo dotyczy Małgosi - wizażystki, jej praca nie ma nic wspólnego z tradycyjnym makijażem. Uwielbiam te chwile, kiedy dziewczyna zdumiona patrzy w lustro i pyta: "To ja? Ta piękna kobieta?!"
To jest niesamowita umiejętność tak nałożyć makijaż, by twarz stała się tajemnicza, piękna, intrygująca... I te stroje, które sprawiają, że nagle szara myszka, zmęczona codziennością, przemienia się w kobietę swoich marzeń, a każda z nas ma przecież jakieś... I tak, jak za sprawą dobrych wróżek, dziewczyny przechodzą niesamowite metamorfozy.
W tym roku pierwszy raz odbyła się sesja plenerowa. Było cudowne, gorące lato, świeciło piękne słońce, zboża, trawy i bezludne, bezkresne tereny, gdzieś na końcu świata, za Strykowem.
Temat nietuzinkowy, ale piękny: dzikość natury kota i kobiety. W naszym przypadku trafiony celnie, kwintesencja kobiet FKM. Ruszyła wyobraźnia, dziewczyny zaczęły wymyślać. Ja chcę być wróżką, a ja czarownicą, ja będę kobietą dziką polującą, drapieżną, a ja chce być słodką królewną, ja zwinną nimfą leśną... Już zaczęły marzyć, mieć wizje, zapomniały o prozie życia, już mają wiatr we włosach, biegają po polu radosne jak małe dzieci. Cisza - tylko przyroda, my i Małgorzata z aparatem w dłoni. Słowa padające jak komendy: "głowa patrzy w niebo, uśmiech, zamknij oczy, w górę ręce"!
Poddajemy się chwili, grzecznie stosujemy do poleceń, czas mija. Gosia kręci głową, marszczy brwi, woła wizażystkę - "tu popraw, tam podmaluj, dziewczyny robimy zbiorówkę"! Zabawa trwa. Dzień dobiega końca, słońce chowa się za horyzontem... Wracamy do rzeczywistości, ale pozostanie przepiękna pamiątka z tego spotkania i energia, napęd do nowych wyzwań. Bycie razem wiąże nas jeszcze bardziej ze sobą, dodaje nowych sił, to dodatkowe efekty niecodziennych sesji.
Jest taki dzień w życiu Fundacji, kiedy zapominamy o kłopotach. Na ten jeden czarodziejski moment przestajemy być prawniczkami, krawcowymi, urzędniczkami, studentkami, matkami, żonami, wolontariuszkami... Jesteśmy dziećmi natury, wolne, nieposkromione w swej radości, żądne zabawy, zapomnienia i odmienności.

Wraz z biegiem lat, upływem czasu funkcjonowania Kociej Mamy, coraz więcej mamy takich swoich wydarzeń tradycyjnych. To one pośrednio składają się na wymiar jakościowy całej organizacji.
I tak oprócz corocznych Sesji, tradycyjne zawsze przed Gwiazdką dajemy prezenty dla dzieci w Szkole Przyszpitalnej CZMP. Zawsze wiosną odbywa się święto Fundacji, kiedyś było to Kotowisko, teraz zmieniłyśmy nazwę na Kotomanię, bardziej oddającą stan naszych serc, dusz i umysłów.
Do stałych fragmentów pracy FKM należy opieka nad kocimi enklawami. Wraz z jedzeniem jadą niekiedy nowe koty w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca na ziemi.

Tradycją także stały się zakupy z tajemniczym sponsorem, czyli coroczna pomoc pewnego Pana, który bardzo wspiera Fundację, a ma taki kaprys, iż woli być anonimowym...
Z biegiem dni, biegiem lat powtarzają się pewne sytuacje.
To dobra oznaka dla kondycji ekipy. Taka nuda, rutyna, wręcz automatycznie wynikające z działań wydarzenia, pokazują niezbicie, że Fundacja jest silna, stabilna i w ciągłym rozkwicie. Mamy ustalone priorytety, przetarte ścieżki, reguły stanowiące o wartości grupy. Mało która organizacja doczekała się takich efektów i wypracowała podobne relacje.
Nie ma miejsca na stagnację, marazm czyli trwanie w zawieszeniu. Przypływ nowych wolontariuszek, włączanie w co rusz nowe projekty to oczywiście tylko część płaszczyzn, na których działa FKM.

A za rok będzie kolejna Sesja, zadzwonię do Małgosi, zapytam o termin, ona mnie o temat przewodni. Znamy te schematy już na pamięć, ale takie na sytuacje pracuje się przez lata, na zrozumienie bez zbędnych słów również. Więc kiedy mówię: "Wiesz, w tym roku chyba będą potrzebne nam dwa dni...", Małgosia rozmawiając ze mną już szuka tematu sesji. Także chce po raz kolejny pokazać, że również dla niej nasze spotkania są ważne, nie traktuje ich z profesjonalną poprawnością, rozumie ich wyjątkowość, wie jaką mają dla nas wartość, ale chyba czuje ciężar faktu, iż to ona czuwa nad całością!
A zaczęło się niewinnie, kiedyś, z jednego wywiadu... Z nami nawet proste rzeczy stają się niezwykłymi, jesteśmy stałe w przyjaźniach, nawet jeśli czasem mamy inne poglądy i spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, umiemy tak poukładać relacje, że trudne sprawy rozwiązują się same, konflikty umierają śmiercią naturalną, a my jesteśmy szczęśliwe. Niekiedy potrzebne są nudne z pozoru związki, niejedna osoba oddałaby wszystko, by mogła mieć przyjaciół, na których może liczyć w każdej sytuacji bez względu na okoliczności. Przyjaciół nie kupuje się na receptę, ich się dostaje od życia w prezencie!

Cieszę się, że życie ciągle pisze mi wciąż nowe recepty!

 

Wpis: 21.10.2013