Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Tydzień fundacyjny jest długi, ale nie nudny

  • fot Asia Wasilewska
    fot Asia Wasilewska
  • fot. Ewa Łazińska
    fot. Ewa Łazińska

 

Kiedy mówię o Fundacji, często używam określenia firma, ale sądzę, że nasza społeczność już bardziej przypomina pracę korporacji. Bawi mnie zdziwienie napotykanych osób, które otwierają szeroko oczy, gdy pojmują ogrom realizowanych projektów.
To powoduje szok o różnym natężeniu, ale zawsze robi wrażenie. Powiem szczerze - ja również trwam w permanentnym osłupieniu jakim cudem mnie - osobie kompletnie nie zwracającej uwagi na przyziemne kwestie jak nakazy, kanony lub regulaminy, zwolenniczki wolności myśli, przekonań i zasad, udało się stworzyć organizację opartą na zaufaniu, przyjaźni i sympatii. Mimo targających nami emocji i to o bardzo dużym natężeniu, mimo pośpiechu i kłopotów prywatnych działających tu osób - bo przecież nikt nie jest w stanie odłożyć na bok życia prywatnego, ekspansja FKM jest przytłaczająca i musi budzić respekt, a niekiedy zazdrość.
Często pada zasadnicze pytanie, jedno z moich ulubionych: jak to się dzieje, że mamy płynność działań?
Nie może być inaczej, kiedy moje poczynania nadzoruje kilkanaście asystentek. Są świetne zorganizowane, szalenie fachowe, nie przeszkadzają sobie wzajemnie, no i co jest najważniejsze - znają szczegółowo mój codzienny plan zajęć. Z tego powodu ja nie jestem w stanie pominąć żadnego zgłoszenia, zapomnieć o interwencji czy też przeoczyć przyjęcia kota. Poza tym szanujemy wypracowane zasady, ich respektowanie niesamowicie pomaga w pracy.
Najważniejsza jest logistyka. Dlatego Ania, kiedy pada hasło "pustoszeją domy tymczasowe", sprawdza swój notes i pisze mi wiadomość, jakie koty i gdzie oczekują na przyjęcie pod skrzydła FKM.
Znając możliwości poszczególnych wolontariuszy i lecznic, wydaję dyspozycję do kogo każdy kociak ma trafić.
To jest najważniejsza dziedzina życia FKM - płynność na polu adopcyjnym.

Następna kwestia to kontakt z urzędami, nudna, pełna paragrafów biurokracja. Tu z pomocą przychodzi Magda, do jej obowiązków należy prowadzenie tej korespondencji. Kolejny przykład na zasadność moich decyzji. Po cóż miałabym tracić czas na studiowanie mało istotnych dla mnie zagadnień, kiedy Magda ma je opanowane do perfekcji z racji wykształcenia i wykonywanej pracy.

Od momentu, kiedy otrzymałyśmy w prezencie siedzibę, rozwiązały się nasze kłopoty lokalowe, bo wreszcie możemy mieć wszelkie sprzęty fundacyjne, klatki, kontenery, ale i rzeczy potrzebne do przeprowadzania zajęć edukacyjnych, fundacyjną apteczkę, zapasy karmy i leków zgromadzone w jednym miejscu. Bardzo usprawniło nam to pracę, ale ponieważ jest tego bardzo duża ilość, pojawiła się potrzeba stałego nadzoru nad utrzymaniem porządku. Tym zajął się zespół w składzie: Renata, Olga i Monika.
Dziewczyny spędziły latem kilka tygodni, by zinwentaryzować wszelkie produkty, poukładać je i opisać. Kolejna płaszczyzna została uporządkowana.
Niesłychane jest to, iż te czynności dzieją się równolegle. Dziewczyny biegają między szkołą, pracą, zakupami, na moment zaglądają do Fundacji, coś tam poukładają i pędzą dalej, bo przecież nikt nie przejmie ich obowiązków.
Już nie mają czasu na słodką nudę, mimo zmęczenia buzie są uśmiechnięte, wreszcie znalazły bowiem swoje miejsce na ziemi, enklawę na realizację marzeń, na spełnienie.
Ale jak zwykle najlepiej mam ja, bo został ze mnie zdjęty kolejny obowiązek. Teraz już Renia bądź Monika zastępują mnie w siedzibie, wydają leki, przyjmują karmę, segregują gadżety.
Można by pokusić się o teorię, iż koty dbają o mnie i gdy widzą jak ucieka mi czas na sprawy, które powinny być poza mną, natychmiast kierują na drogę ku FKM właściwe dziewczyny. Koty są mądre i rzadko się mylą, a mi rośnie Fundacja, aż miło!

Wpis: 21.11.2013