Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Trudne adopcje wcale nie są dla mnie trudne

  • fot. Bogdan Rogulski
    fot. Bogdan Rogulski
  • fot. Bogdan Rogulski
    fot. Bogdan Rogulski
  • fot. Łucja Lange
    fot. Łucja Lange
  • fot. Bogdan Rogulski
    fot. Bogdan Rogulski

 

Teraz jest moda na Fundację Kocia Mama i powiem szczerze, że wcale mnie to nie dziwi. Po latach trudnej i konsekwentnej pracy miłośnicy i przyjaciele kotów wreszcie zrozumieli, jak chcę rozwijać i w jakim kierunku prowadzić organizację, żeby jej praca miała najlepsze efekty dla zwierząt.

Na początku nie było łatwo!

Wiele osób miało mi za złe to, co dla mnie jest wyznacznikiem człowieczeństwa, pokory, wiary w dobro człowieka i jego wielkie serce - czyli stosunek do kotów kalekich i ślepych miotów. Wiem jak te kwestie reguluje Ustawa o ochronie praw zwierząt, ale skoro sama założyłam Fundację i  mam wokół siebie podobnie myślących ludzi, moje odmienne decyzje w tych drażliwych sprawach znajdują zrozumienie, aprobatę i u innych wzbudzają podobne odczucia. Zatem to nie moja nadwrażliwa wyobraźnia czy chęć wzbudzenia sensacji zmuszała mnie do bycia po drugiej stronie niż inne organizacje.

To było najtrudniejsze do zrozumienia: dlaczego Kocia Mama nie usypia kotów kalekich, dlaczego z takim uporem walczy o ślepe mioty, dlaczego nie dokonuje aborcji do ostatniego dnia ciąży? Te pytania były najczęściej kierowane pod moim adresem, a ja starałam się tłumaczyć mój punkt widzenia.

Koty kalekie i ich adopcje są dla mnie dumną i najważniejszym działaniem całej Fundacji.

Zawsze porównywałam koty do ludzi. Nasze i ich życie jest, wbrew pozorom, bardzo podobne. Wypadki lokomocyjne są udziałem zarówno ludzi, jak i kotów. Kiedy człowiek mimo kalectwa żyje i jest z rodziną - cieszymy się. Chwalimy lekarzy, dziękujemy im za uratowanie życia ważnej dla nas osobie.

Skoro mam doskonałych weterynarzy, którzy dokonują cudów podczas operacji składając połamane kosteczki albo tak amputują pokiereszowane kocie łapki, żeby dalsze życie było godne i nie sprawiało kotu bólu, czemu zamiast kota ratować miałabym wysłać go za Tęczowy Most!? Jedynym wymogiem jest znalezienie osoby, która pokocha kociego inwalidę, a ja umiem tego dokonać.

Czy jest to właściwe zachowanie dla szefowej kociej fundacji? Dlaczego tylko dla poklasku, aprobaty innych miałabym robić coś wbrew sobie? Przecież dzięki adopcjom kotów kalekich poznaję kolejne wspaniałe osoby!

Ten mój upór ma jeszcze inne znaczenie - zmienia świadomość innych, pokazuje jak można dać szczęście i czerpać je także z mieszkania z ułomnym kotem.

Nie idziemy na skróty.

Koty - tak jak ludzie - popadają w depresje, mają stany lękowe, zamykają się emocjonalnie po starcie swoich bliskich. Jest to także trudne wyzwanie dla nas kocich opiekunek, ale i w tej dziedzinie mamy duże osiągnięcia.

Fundacja konsultuje sposób postępowania wobec kotów z lekarzami, korzysta z kocich terapeutów i behawiorystów. W przypadku  futrzaków, które zostają same, nagle załamuje się ich świat, brakuje dotyku rąk opiekuna, jego słów, kroków. Takie koty bardzo cierpią, one wbrew pozorom nie przywiązują się do miejsca, tylko do nas - ludzi.

Mamy bardzo dobre wyniki w socjalizowaniu kotów odebranych z pseudohodowli, z miejsc gdzie narażone były na permanentny stres, agresję i przemoc.

Te trudne przypadki, zakończone pozytywną terapią, są naszymi perełkami, dla których warto podejmować kolejne wyzwania. Tutaj świetnie realizujemy hasło naszej kampanii społecznej: liczy się każdy kot!

Tak nakazuje mi sumienie, etyka i serce.

Ostatnią formą działania, wzbudzającą największe emocje w gronie kociarzy, jest nasz stosunek do ślepych miotów czyli walka o prawo do życia dla każdego narodzonego kociaka.

Dla nas promowanie sposobu ograniczania populacji poprzez eutanazję małych, zdrowych kociąt jest niedopuszczalne. Tutaj jest potrzebna sterylizacja i kastracja, a nie odbieranie kotkom dzieci. Życie jest najcenniejszym darem i skoro już tak się stanie, że kotka się okoci, pozwalamy jej na wychowanie maleństw. Oddajemy je do adopcji na umowę ze zobowiązaniem opiekuna do dalszej sterylizacji i kastracji, a kotkę-matkę również poddajemy zabiegowi.

Jak dotychczas nie mamy żadnych problemów z adopcjami małych kociąt. Dodam, że takie stanowisko jest jasne i klarowne dla opiekunów kotek i właśnie z uwagi na takie postępowanie zgłaszają się do Kociej Mamy, jeśli mają podobny problem. Jest to oznaka zaufania, kiedy bez wahania powierzają nam do adopcji kocięta, które obserwowały od pierwszych dni życia, spokojni o ich los.

Jako szefowa FKM chciałam bardzo serdecznie podziękować Redaktor Naczelnej Kocich  Spraw Magdzie Bielickiej, Tv  Toya a szczególnie Kamilii Basińskiej -Tercjak  oraz wszystkim lekarzom  współpracującym z nami  za pomoc w propagowaniu najważniejszych  idei przyświecających naszej działalności, czyli opiece nad kotami kalekimi . Dzięki Wam kochani, Waszej pomocy i wsparciu, wiele kotów kalekich znalazło rewelacyjne domy. Fundacja zaś miała możliwość promowania swoich poczynań, edukacji w tak delikatnym temacie, jakim jest prawo ułomnych kotów do bycia razem z nami.


Wpis: 25.01.2013