Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Tragedia 20 kotów - historia ludzkiej nieodpowiedzialności


Ile ludzkich nieszczęść i dramatów dzieje się za zamkniętymi drzwiami, tego nie wiemy dopóki sami bezpośrednio nie jesteśmy zaangażowani w sprawę.
Tak stało się i tym razem. Gdy zadzwoniły do mnie opiekunki kotów w szpitalu wojskowym w Łodzi, historia jaka mi opowiedziały wyglądała na pozór niewinnie:
Otóż niejaka Pani BASIA, kobieta samotna, z dziećmi dorosłymi, nagle zachorowała i trafiła do szpitala. W domu pozostały koty, ile i jakie, tego nikt nie wie. Dziewczyny proszą o pomoc w adopcji, żeby po wyjściu ze szpitala mniej kocich mordek było do wykarmienia, bo i sytuacja finansowa Pani Basi nie jest rewelacyjna.

Problem został przedstawiony moim dziewczynom, ustaliłyśmy kolejność działania mającego na celu pomoc i zaczęła się ta niesamowita historia, której poszczególne etapy można prześledzić w Kocich interwencjach. Powiem szczerze, nie wiem jaką decyzję podjęłąbym pół roku temu, gdybym wiedziała ile nerwów, pracy, stresów, a szczególnie ludzkiej małości spotkamy przy okazji ratowania tych kotów.

Spotkałam też wyjątkowych ludzi, którzy wiedząc o problemie jaki mamy z tymi kotami, sami zaoferowali swą pomoc w adopcji - tu chciałabym raz jeszcze podziękować im wszystkim. Bez patosu, cicho
i skromnie stanęli solidarnie obok nas, ratując tyle kotów ile mogą.


Dziś, kiedy już ostatnie cztery koty są zabrane z domu przy pewnej ulicy w Łodzi, gdzie o tragedii żyjących tam kotów świadczą tylko przesiąknięte smrodem ściany, meble i zdewastowane mieszkanie będące świadkiem bóg wie jakich dramatów, mogę odetchnąć z ulgą. Nie chcę pamiętać opowieści, że były topione małe kocięta tuż po urodzeniu, bo tylko w taki sposób Pani Basia była w stanie kontrolować ilość kotów żyjących w jej mieszkaniu.

Prawdę mówiąc, wiele chciałabym zapomnieć, ale jak powiedział ktoś kiedyś: co nas nie zabije to nas wzmocni, tak stało się i tym razem. Boli mnie ta wiedza, ale jest już częścią mnie i pozostanie na zawsze.

 


 

Opisywałam poszczególne etapy tej historii tak jak się działy, cieszę się, że walka o lepszy los dla 22 kotów trwała tylko pół roku.

Jest to dużo i mało zarazem, zważywszy na specyficzną sytuację.
Na adopcję czeka już tylko jeden biały kocurek w domu tymczasowym.