The neverending story czyli piotrkowska Starówka
Wiele uliczek na piotrkowskiej Starówce, wiele piwniczek, zaułków i jeszcze więcej bezdomnych kotów. To miejsca, do których pewnie nie raz jeszcze będziemy powracać, by pomagać potrzebującym futrzakom. Tym razem karmiciele z ulicy Starowarszawskiej zwrócili się do nas o wsparcie po przeczytaniu artykułu w jednej z lokalnych gazet.
Dokarmianie bezpańskich kotów, gdy ma się jedynie kilkaset złotych renty, to karkołomne zadanie. W takich sytuacjach sterylizacja i kastracja zwierząt, mimo świadomości i dobrych chęci, bez pomocy z zewnątrz jest czymś zupełnie nierealnym do zrealizowania. Dlatego informację o pojawieniu się w Piotrkowie Fundacji „Kocia Mama” karmiciele ze Starowarszawskiej potraktowali jak dar niebios. Jeszcze nie słyszeliśmy tylu ciepłych słów uznania i zachwytu dla tego, co robimy. Nie przypuszczali, że można tyle robić jedynie z dobroci serca, z potrzeby pomagania, z miłości do zwierząt i nie chcieć nic w zamian.
Na prośbę o interwencję należało zareagować natychmiastowo. Otrzymałyśmy bowiem informację, że wśród dokarmianych kotów jest ciężko chora kotka. Ustaliliśmy termin łapanki, zebraliśmy sprzęt, wolontariuszy i udaliśmy się na miejsce.
W wyniku interwencji pod naszą opiekę trafiły trzy koty, każdy inny i jak się okazało – każdy priorytetowy. Oprócz chorej kotki do kontenerków zapakowaliśmy również ciężarną dzikuskę i typowo domowego kociaka, którego porzucili wyprowadzający się sąsiedzi.
Bardzo byśmy chcieli i tym razem napisać, że wszystko przebiegło, tak jak powinno czyli z happy endem. Niestety, skrajnie wycieńczonej chorobą kotki nie udało się weterynarzom uratować. To smutne chwile, które pewnie nawet po wielu latach pracy dla fundacji będziemy zawsze przeżywać z taka samą siłą.
Druga dzika kotka została wysterylizowana i po okresie rekonwalescencji wróci do swoich karmicieli. Porzucony kocurek po kastracji pozostał w domu tymczasowym jednej z naszych piotrkowskich wolontariuszek. Poszukamy mu nowego domu.