Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Temida


O tej kotce opowiedziała mi Monika. W ramach współpracy z Fundacją, dzwoniła do niej właścicielka Przychodni Zwierzętarnia i zapytała nieśmiało, czy jest szansa na pomoc kotce bez oczu. Małgorzata ma kontakt z opiekunami, oddanymi kotom ludźmi, którzy karmią stado bezdomnych, odławiają do sterylizacji, a teraz znaleźli kotkę małą, cudowną, 6 tygodniową trikolorkę, tylko by nie było zbyt pięknie - kocię nie ma obu oczu. Znaczy ma to, co po nich pozostało - oczodoły zajęte ropą, przepukliny, które trzeba usunąć wraz z ogromnymi wrzodami. Państwa nie stać na opłacenie leczenia, tym bardziej na przygarnięcie kolejnego kota, stąd pytanie czy i w jakim zakresie można liczyć na wsparcie ze strony FKM. 
 
Monika jest rozsądną wolontariuszką, wesołą, komunikatywną, lubianą w grupie za ciepło i pełną serdeczności otwartość. Prowadzi dom tymczasowy, produkuje rękodzieło, włączyła w działanie Kociej Mamy swoje dzieci - Kasię i Sebastiana. Powierzenie jej funkcji bycia kontaktem telefonicznym było strzałem w dziesiątkę, rozważna, stanowcza ale i wrażliwa, umie podejmować właściwe decyzje w zgłaszanych problemach.
Teraz zachowała się niezwykle kompetentnie, wysłuchała opowieści Gosi, nic nie obiecała, poprosiła o przesłanie zdjęć i zapowiedziała, że przedstawi problem Szefowej.
Oczywiście nie omieszkałam ponarzekać: 
- Monika, co ci ludzie myślą? Że jedna z nas non stop siedzi w kącie i produkuje pieniądze? Skąd ja mam brać na wszystkie kaleki z Łodzi i okolic? Gdzie mam szukać opiekunów kotów tak wyjątkowo trudnych adopcyjnie? Aneta półtora roku nie miała jednego dnia wolnego, bo miała pod opieką Ajlowiu, kotkę której trzeba było wyciskać mocz, by opróżnić pęcherz. To cud, że znalazłam dla niej dom!!!
Monika wysłuchała moich narzekań, nie komentowała. 
 
Po zakończonej rozmowie zadzwoniłam do Renaty:
- Dołóż proszę do listy dzisiejszych zadań wizytę w Zwierzętarni, siedzi tam mała, bezoka kotka, muszę ją zobaczyć.
- Wiedziałam , że tak zrobisz, słyszałam już o tej kici. 
Nadal zero komentarzy, żadnych zapytań. Mądre są te moje dziewczyny. Zanim dotarłam do Przychodni przeczytałam maila. Koszmar, szok. 
W lecznicy ustaliłam szczegóły dotyczące opieki i stało się, trikolorka jest pod opieką FKM. Zresztą to było pewne od początku, że taką podejmę decyzję. 
Nadałam kotce imię Temida. Mityczne ale i symboliczne. 
 
Taka jest kolej rzeczy, by ratować właśnie takie koty. Po to zbieramy 1%, produkujemy przepiękne gadżety, żeby operować i dawać szansę i takim kotom. To nie są żadne eksperymenty na żywym organizmie. Kotka jest w dobrej kondycji ogólnej, je, bawi się, korzysta z kuwety, nie ma najmniejszych podstaw by ją uśpić. Takie zachowanie jest sprawiedliwe.
Mam świadomość kosztów wynikających z leczenia, z konieczności przeprowadzenia kompleksowych badań poprzedzających operację. Rehabilitacja będzie długa, więc adopcją na tym etapie jeszcze się nie martwię. Ale wiem że podjęłam słuszną decyzję, nie byłabym sobą, gdybym odwróciła głowę.

Teraz kotka zaopatrzona w leki przebywa w domu tymczasowym u ludzi, którzy odważyli się ją przyjąć, mimo fatalnego stanu. Resztą zajmie się Fundacja. 
 
Wpis: 28.09.2014