Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Szybka akcja

 

Hasła fundacyjne... Pomagają w komunikacji, ale zrodziły się z mojego zabiegania, życia na kilku telefonach, zbyt dużej ilości zajęć i oczywiście problemów do rozwiązania.
Zawsze byłam rzeczowa, konkretna, energiczna, dowcipna, z tysiącem pomysłów.
Kiedy moje życie już miało szansę być odrobinę nudne i stabilne, kiedy już myślałam, że wreszcie nadeszła pora na ciepłe kapcie i zaległe książki, wpadłam na szalony pomysł i założyłam fundację. Takiej rewolucji nie mogłam przewidzieć nawet z moją wyobraźnią. Teraz, po latach, gonię przez życie mając koło siebie pokaźną grupą takich samych fantastek. Powiem szczerze oraz z dumą -  dzielnie dotrzymują mi kroku. Jestem szczęśliwa, że mają moją odwagę, że potrafią jak lwice walczyć o każdego kota, jednocześnie słuchając serca i rozumu. To niezwykle cenna i niezbędna umiejętność: zachować pokorę, dystans i podejmować decyzje w zgodzie z własnym sumieniem. Już nauczyły się pracy ze mną, ufają wiedzy i intuicji.

Telefon. Ania, lekarka z Gabinetu Filemon zapytała czy już jestem, w sensie czy wróciłam z wakacji. Jak zwykle ze śmiechem ripostowałam:
- Ania, w tym roku czuję się, jakbym nigdzie nie wyjeżdżała. Pracowałam chyba bardziej niż normalnie, to lato co rusz funduje mi jakieś atrakcje!!!
- Mam chyba kolejną Malwinkę!!! - wyszeptała.

- Jesteś pewna?
- Pani na działce znalazła, zaopiekowała się, ale ma już swoje koty no i widmo operacji ją przytłacza, nie dźwignie tego wydatku. Pyta czy może oddać do fundacji.
- Coś wiemy więcej? - staram się uzyskać jakieś istotne informacje.
- Małe, bardzo łagodne, jakieś 6 tygodni, ciągnie bezwładnie łapkę, biało-bury chłopak. Moim zdaniem uraz w okolicy łokcia, totalna martwica nerwów - tak przypuszczam na podstawie wywiadu z opiekunką.
- Poproś panią, niech pojawi się z Nim w lecznicy. Nie pierwsza to Malwinka w naszej fundacji - uspokajam.

 

Wieczorem znowu Ania dzwoni.
- Wojtka nie ma, pojechał na urlop. - bez zbędnych wstępów rozpoczyna rozmowę. - Gdzie mam malca zawieźć?
- Ty nie dasz rady amputować? - próbuję, choć znam odpowiedź.
- Ja nie jestem chirurgiem. - pada momentalnie.
- Ciekawa jestem, jak Ty dajesz radę stanąć do sterylizacji i kastracji. - trochę jestem złośliwa.
- To dla ich dobra, żeby się nie rozmnażały!!! Dość masz bezdomnych na głowie!!!
Fakt, jest to dość dobre wyjaśnienie.

Malec pojechał zatem do Zwierzętarni. Niejedno bezdomne kocię zawdzięcza pracującym tam weterynarzom życie.
Są zabiegi konieczne, które tylko z pozoru wyglądają dramatycznie. Czasem amputacja zapobiega dalszym schorzeniom, bardziej inwazyjnym, wręcz zagrażającym życiu. Eliminujemy ognisko chorobowe radykalnie, po rehabilitacji malec funkcjonuje normalniej niż przed operacją, bo jest wolny od bólu.


Kociak dostał piękne imię - Narcyzek - kolejny kwiatek w ogrodzie pełnym wyjątkowych kalek.

Małgorzata potwierdziła diagnozę Ani, trzeba operować. Paradoks życiowy, dla dobra malca zabieramy chorą łapkę.
Narcyz dostał indywidualną klatkę, jakieś zabawki, ciepłą poduszkę i mięciutki kocyk. O sercu i wspaniałej opiece nawet nie muszę pisać. W lecznicach wolontariackich koty bezdomne mają zawsze opiekę z górnej półki, nie jest ważne czy są dzikie, miłe czy bez nadziei na socjalizację. Z chwilą, kiedy stają się rezydentami FKM, otrzymują ochronę, taki pakiet gwarantujący lepsze życie.
Maluch jest już po zabiegu, teraz przyszedł czas rehabilitacji.

Fundacja stanęła na wysokości zadania, nie przestraszyła się wydatków, wizji adopcji jeszcze jednej istotki lekko kalekiej.
Teraz prosimy o wsparcie. Rachunek w lecznicy czeka.

By ratować dalej, musimy być wiarygodne, dlatego po raz kolejny proszę wszystkich o pomoc. Każdy grosz jest na wagę złota, daje szansę przede wszystkim im, futrzakom, które dzięki dobrym ludziom znalazły drogę do Kociej Mamy.
A znając siebie i słabość do kotów chorych i kalekich, będę o wsparcie prosić jeszcze nie raz.
Silna pomocą darczyńców, rewelacyjną ekipą lekarzy, oddanych sprawie wolontariuszek, mogę walczyć, bo mam świadomość, że za mną stoi mur dobrych, czułych serc. To jest wiedza bezcenna, dająca moc, siłę, energię i wiarę, że jednak warto było założyć tę fundację!!!

Wpis: 25.08.2016