Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Szarlotka i Stich


Szarlotka i Stich mają zaledwie 3 miesiące (urodzone w połowie czerwca), a w swoim życiu przyszło im już stoczyć walkę o życie.
 
Szarlotka jest pięknie umaszczoną biało-burą kotką. Miała przeprowadzony zabieg enukleacji (usunięcia) lewej gałki ocznej. Niestety na prawe oczko widzi niewiele i istnieje możliwość, że straci wzrok.
Stich to dostojny brat kotki. Ma nietypowe umaszczenie: biało-bure z niewielkimi rudawymi plamkami na łepku. Oczy kocurka udało się uratować, ale nie wyglądają idealnie. Nie ma też pewności czy w przyszłości jego wzrok będzie funkcjonował prawidłowo.
 
Szarlotka i Stich szukają wspólnego odpowiedzialnego domu. Są bardzo zżyte ze sobą, kocurek jest przewodnikiem siostry, która chodzi za nim w krok w krok.
Kocięta są spragnione kontaktu z człowiekiem, domagają się pieszczot. Radośnie biegają, bawią się, rozrabiają. Bezbłędnie korzystają z kuwety i nie wybrzydzają przy jedzeniu. Posiadają książeczki zdrowia: są odpchlone, odrobaczone, do nowego domu pojadą z kompletem szczepień.

"Nie bójcie się kotów niewidzących, bo one widzą więcej niż zwykłe koty."
 
Wpis: 14.10.2016
 

 
Kiedy przyjmowałam koty z Tuszyna, nie oceniałam ich kondycji, nie prosiłam o zdjęcia jak to przeważnie czynię. Ufając doświadczeniu i intuicji, podświadomie czułam, że sytuacja jest nader trudna. Dalsze losy tej niezwykłej czwórki znamy, batalię stoczoną o ich życie, leczenie, kolejne operacje, długą uporczywą walkę z robaczycą. Wolę nie pamiętać ile kasy na nie poszło. Dwa pojechały jakiś czas temu do Poznania, odrobinę kosztowna była to droga, bo zdarzył się wypadek i pękła szyba w aucie. Nie umiałam wolontariuszki zostawić samej z wydatkiem dość znacznym, tym bardziej, że jest młodą i niesamodzielną jeszcze finansowo osobą.
 
Drugi duet rezydował w innym domu. Minęły tygodnie, kociaki wyrosły. Zawsze w przypadku chorego rodzeństwa optujemy za adopcją łączną. 
Opiekunka lekko traciła nerwy.
- Nikt po nie nie dzwoni.
- Ajlowiu okupowała dom tymczasowy ponad półtora roku, tak jej było dobrze u Anety - pocieszałam ze śmiechem.
 
Tuż przed Świętami odezwała się dziewczyna po tuszyńską parkę. Jak zwykle weryfikowałam bardziej niż w przypadku zdrowych kociąt. 
- Jest dobrze, umówiłam adopcję, koty sama dowiozę - raportowałam Weronice pilnującej bym nie zaprzepaściła szansy.
 
I nadeszła ta środa, mój dzień wyjątkowy. Tego dnia zawsze wydarzają się w moim życiu rzeczy fajne, miłe, niesamowite i fantastyczne.
Kiedy przekroczyłam próg domu, na powitanie oprócz gospodyni obskoczyły mnie trzy psy: jeden lizał po dłoni,  drugi starał wskoczyć na ręce, a najstarszy, głuchy i prawie ślepy, wąchał mnie z przejęciem. 
- Dzieci czekają już na nowych domowników, Maja jest tak przejęta, że wpadła do psiej miski z wodą i zrobiła sobie kąpiel - wyjaśnia z uśmiechem nowa opiekunka kociaków.
- Ale jesteście zakręceni pozytywnie - nie mogłam się powstrzymać rozbrojona tą kocio psią rodziną. Otwarci, serdeczni, dzieciaki super komunikatywne, ciekawe życia, potraktowały mnie jak starą znajomą.
- Ten dom trochę mój przypomina, kiedyś w kawalerce miałam żółwie wodne, dwa koty, psa, dziecko i męża!
- Pani ma na imię Iza, to wyjaśnia wszystko. Gratuluję fantazji - to imię zobowiązuje!

Poważnie mówiąc, nie mogłam wymarzyć lepszej miejscówki dla mojej kalekiej dwójki. Jestem pewna, że dziewczyna nic nie zaniedba, nie umknie jej uwadze żadna, nawet drobna niedyspozycja. 
Koty w nowym domu zaaklimatyzowały się fenomenalnie, już po 4 godzinach oczytałam informację, że zwiedzają dom, poznają kąty i resztę stada. Mają nowe imiona: Mikser i Bella, które idealnie pasują do ich charakterów.
 
Wpis: 28.12.2016