Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Świąteczne refleksje

 

Święta to czas szczególny. Wiosennie porządkujemy domy, robimy zakupy, szykujemy wykwintne potrawy i zapraszamy gości obdarowując ich drobnymi prezentami. Nauczona doświadczeniem staram się wyciszyć życie fundacyjne na ten czas tak, by każda wolontariuszka miała możliwość odpocząć, nacieszyć się spotkaniami rodzinnymi, spacerem.

Dla mnie te wiosenne Święta są czasem, kiedy zawsze wyjeżdżam. Powód jest prozaiczny, na co dzień tyle mam atrakcji, pracy, rozmaitych spotkań, że nigdy w sumie nie mam okazji do odrobiny prywatności, czasu dla siebie czy chwili relaksu. Kolejny paradoks w moim życiu - by zatęsknić za tym, co najbardziej kocham, na moment muszę od tego uciec. Jest to oczywiście reakcja obronna mojej świadomości, zdroworozsądkowe, takie typowo moje podejście do życia. Jest taki moment w życiu, że i ja muszę wszystko spokojnie przemyśleć.

 

Założyłam Fundację z miłości do kotów, z niegodzenia się z ich traktowaniem. Nie pisałam scenariusza, jak mają się toczyć losy Kociej Mamy, nie wymyślałam własnej osobowości ani tego, jaką będę szefową. Wszystko działo się instynktownie pod wpływem chwili, emocji, sytuacji. Zawsze mówię, co czuję, lubię jasne i czytelne relacje, zresztą te osoby, które chciały mną manipulować, musiały ze mną się rozstać. To też zachowanie dla mnie typowe, doceniam rady, wskazówki, lubię burze mózgów i dyskusje poparte argumentami, nie znoszę plotek, niedomówień i pokrętnych insynuacji. To odbiera chęć, energię, motywację.

Wole mniejszą aktywność wolontariuszki, wiedzę o jej ograniczeniach niż obietnice bez pokrycia, to od razu pozbawia ją mojego zaufania.

 

Dziewcząt, kobiet jest coraz więcej w grupie. Dołączają praktycznie każdego dnia, wcielają w życie swoje pomysły. Ja ograniczam się do opieki nad działaniem, czuwam, podpowiadam, poddaje pod rozwagę pomysły. Jestem na ich żądanie, dyspozycyjna, opiekuńcza, ale niewyręczająca - to też typowa relacja dla naszej społeczności. Umiem oddać obowiązki, z chwilą powierzenia zadań, mój umysł zapomina kompletnie o temacie. Gdy Krysia, Basia czy Magda zaczęły zajmować się pocztą, nawet do głowy mi nie przyjdzie tam zaglądać, mimo że znam hasła.

Kręcą głową postronni, nie dowierzają, jak można tak dziwacznie prowadzić tak dużą fundację?

Takim samym zaufaniem darzę domy tymczasowe. Nigdy nie umiem odpowiedzieć na pytanie ile średnio kupuje miesięcznie żwiru, karmy czy leków. Zawsze odpowiedź jest taka sama: tyle ile potrzeba! Dziwna jest ta moja Kocia Mama, nietypowa, nieczytelna dla innych, ale jej wyjątkowość  powodują moje dziewczyny.  Kiedyś Olga, a mam ją od początku, powiedziała troszkę z dumą, a trochę ze zdziwieniem:

- Zmieniłaś się bardzo przez te lata, jesteś spokojniejsza, nadal cholernie wymagająca, ale bardziej wyrozumiała. Kiedyś to czasem nawet się ciebie bałam...

Tak? – Uniosłam brwi - To, dlaczego nie odeszłaś? – Zapytałam. 

- Bo zawsze czułam, mimo że do końca nie rozumiałam Twoich decyzji, że w Kociej Mamie faktycznie działamy na rzecz kotów no i nawet, jeśli spotkamy na swej drodze psa, to trochę pomruczysz, niby ze złością, że zmieniamy profil Fundacji, ale nigdy nie zostajemy same z problemem, to komfortowa i bezcenna sytuacja dla każdej wolontariuszki.

 

Myślę, że takie właśnie rozmowy i relacje Szefowa - wolontariuszka oddają świetnie atmosferę bezpośredniości i świadczą o ogromnym szacunku wzajemnym, kulturze pracy i pewności, że w naszej społeczności nie ma tematów tabu, niestosownych czy kłopotliwych. To zjawisko dla nas tak jest naturalne, że komentarze na ten właśnie temat budzą zdziwienie i ciśnie się pytanie: a dlaczego miałoby być inaczej? Przecież FKM to firma rodzinna, a w tej wiadomo, jak to w życiu, raz jest cisza, a czasem małe zamieszanie, tu nie ma miejsca na rozpamiętywanie mało istotnych sporów.

 

Wpis: 8.04.2015