Stefanek
Mój Stefanek odszedł za tęczowy most. Ludzie, którzy mi go przywieźli, będą chcieli zasięgnąć na stronce informacji o jego losie. Szkoda mi bardzo, że znajdą je w tym dziale.
Można by pomyśleć, że niespełna 4-tygodniowy Stefanek miał szczęście w nieszczęściu. Mimo, że znalazł się sam na skrzynkach w pobliżu marketu, jego losem zainteresowali się wrażliwi młodzi ludzie i powieźli go naszej fundacji.
Stefanek był spokojnym i łagodnym kociakiem, który chciałby nie rozstawać się z człowiekiem. Dla niego najlepszym miejscem do spania były moje kolana a najfajniejszą zabawką moja dłoń.
W ciągu kilki dni Stefanek nauczył się jeść papkę z kurczaka i troszkę podrósł. Wszystko zapowiadało się dobrze, gdy nagle Stefanek stracił apetyt i radość życia. Jak się później okazało - nim trafił pod moją opiekę miał kontakt z bardzo groźnym wirusem i zaraził się.
Ten maleńki kotek przegrał walkę z chorobą po 3 dniach, był dzielny, jednak nie udało się nam go zatrzymać. Na długo pozostanie w mojej pamięci to drobne, ciepłe i ślicznie umaszczone kociątko. Wierzę, że jest teraz w domku, jaki dla niego wymarzyłam.
Wpis 28.09.2009