Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Spotkanie z Czarnymi Panterami


Kiedy zakładałam Fundację, nie zdawałam sobie sprawy, jak ważna w życiu jest dyplomacja.
Tak, tak, nie pomyliłam słów.
Otóż do moich obowiązków, jako Szefowej Fundacji,  należy reprezentowanie Kociej Mamy na oficjalnych spotkaniach, wydarzeniach, koncertach. Jest to niekiedy trudne zadanie, bowiem mam świadomość jak nietuzinkową jestem osobą. Moje poglądy przeważnie odbiegają od ogólnie prezentowanych i nie dotyczy to tylko świata zwierząt. Wiem jak FKM wyróżnia się na tle innych organizacji prozwierzęcych, jak bardzo nietypowe są wolontariuszki i to nie jednostki, które można by policzyć na palcach jednej ręki, wyjątkowe są wszystkie.
Jedna łączy nas cecha, niezależnie od wieku, funkcji w Fundacji czy wykonywanego zawodu - każda dba o dobre imię Kociej Mamy, już po krótkim czasie staje się częścią zespołu, harmonijnie komponuje się z całością. U nas nie mają racji bytu słowa: "to nie moja Fundacja, ja tylko opiekuję się kotami, nie obchodzi mnie cała reszta związana z funkcjonowaniem organizacji".
Na takie zachowanie rzutuje przede wszystkim postawa Szefowej, która promuje indywidualność i aktywność osobistą. My wszystkie nauczyłyśmy się reprezentowania FKM na zewnątrz: zawsze przygotowane rzetelnie, kompetentne, poza podziałami partyjnymi, religijnymi, społecznymi, wolne od przesądów i stereotypów, działające według własnych pomysłów.
Często swoim zachowaniem i poglądami wzbudzamy zdumienie, nie tak ludzie postrzegają kobiety opiekujące się kotami. Cóż, nie moja wina, że lgną do mnie piękne dziewczyny. Nie będę się martwiła faktem, że dodatkowo są mądre i bardzo społeczne. Są jak z bajki nie na te czasy, gdzie słowo wolontariat budzi niedowierzanie. Młodzi i robią coś za darmo? Koniec świata, a jednak!
 
Dobrze to zjawisko skwitowała Jaśmina - szefowa Filii w Piotrkowie, kiedy rozmawiałyśmy o szalonym tempie w jakim rośnie KM: "Widzisz Szefowa, wystarczyło dać ludziom wolność." No fakt, mają jej czasem sami dość. 
Uginają barki pod ciężarem obowiązków, pomysłów własnych, ale skoro Szefowa nie zabrania, to Emilia projektuje książeczkę zdrowia dla kotów fundacyjnych, a Ania spędza godziny przed komputerem opracowując jeszcze jedną prezentację.
Wiem, że to jest szalenie dziwne zjawisko - wszystko co dotyczy FKM, tyle pomysłów, nowinek i zero nakazu, przymusu czy nadzoru w tym wszystkim. Pełna dowolność i akceptacja Szefowej.
 
Niebawem odbędzie się kolejna Kotomania czyli wielki koncert z okazji święta Fundacji.
Dziewczyny już opracowują scenariusz, o pieczę nad nim oraz zajęciem się całą logistykę poprosiłam Annę. Wiem ile jest pracy z organizacją takiej imprezy, ale mamy już przetarte ścieżki i oczywiście włączą się wszystkie dziewczyny, gdy tylko będzie taka potrzeba.
Odetchnęłam z ulgą, gdy Ania wyraziła zgodę. Jestem spokojna, bo rozwaga, pomysłowość, a przede wszystkim systematyczność określają sposób, w jaki dziewczyna prowadzi wszelkie projekty. Pełna fachowość, racjonalność i właściwe interpretacja wydarzeń, które są jej udziałem daje mi pewność, iż tylko w bardzo trudnych kwestiach potrzebna będzie moja ingerencja. Całość toczyć się będzie poza mną, a niekiedy Ania podeśle mi tylko raport, bym była świadoma na jakim etapie są przygotowania.
 
Kiedy Ania zaproponowała, żeby na koncercie zatańczyły Czarne Pantery, popatrzyłam na nią uważnie. 
- Okej dobrze, ale Ty się tym zajmiesz?
- Oczywiście - z Anią pracuje się rewelacyjnie, jeśli pomysł ma szansę powodzenia, podejmuje temat, realizując go konsekwentnie. 
 
Na umówione spotkanie z Czarnymi Panterami pojechała mocna ekipa - Szefowa, Prezesowa Magda, Ania, bo to jest jej projekt, poetka sympatyzująca z FKM - Ula, która powierzyła im swój utwór (być może Czarne Pantery zechcą zatańczyć do jej tekstu) oraz nasza fotografka Agnieszka.
Chciałyśmy się poznać z kobietami tańczącymi w zespole, żeby wiedziały dla kogo mają opracować układ, czy chcą dla nas wykonać pracę, bo przecież wiele trudu i mozolnej pracy treningowej trzeba włożyć, by dopracować choreografię do perfekcji.
 
Opowiadałam o Fundacji, o prowadzonych akcjach, kampaniach, o dzieciach w szkole przyszpitalnej, o wolontariuszkach, które ze mną przyszły.
Czarne Pantery zatańczyły dla nas, pokazały próbkę swoich umiejętności. Byłyśmy pod wrażeniem radości jaką daje im taniec. Było widać, że czynią to z niesamowitą pasją. Energia aż kipiała z każdej, uśmiech gościł na twarzy, nie czuły zmęczenia szalonym rytmem utworów, jakie narzuciła im trenerka. Miło było patrzeć na zwinne ruchy, synchronizację z jaką tańczą. Jak motyle na wietrze szalały w takt muzyki, a my patrzyłyśmy urzeczone ich temperamentem. Piękne to było widowisko, ale niestety skończyło się szybko, zaburzyłyśmy na moment cotygodniowe ćwiczenia. Padło hasło: "No moje panie wracamy do pracy, proszę bardzo - zaczynamy ćwiczyć"! 
 
Grzecznie podziękowałyśmy za poświęcony czas, za spotkanie, ustaliłyśmy termin kolejnego mając w pamięci ich taniec i zasłyszane piosenki. 
Radośnie i tanecznie zakończył się ten wieczór. Wszystkiego co najlepsze życzymy Czarnym Panterom, dużo energii, pomysłów, niech grono waszych sympatyków wciąż rośnie!
Dziękujemy pięknie za wyjątkowe spotkanie.
 
Wpis: 22.10.2013