Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Sobotni poranek…

 

8.30 telefon z Lecznicy "Bażant" w Szadku

- Wiola, mam Kocurka, zabrałam z ulicy powypadkowy, czy Fundacja może otoczyć go opieką?

Szybka konsultacja z Szefową Izą Milińską i odpowiedź bez wahania – trzeba mu pomóc.
Jadę do lecznicy z duszą na ramieniu…
W jakim stanie jest Kocurek, jak bardzo ucierpiał, nie mam doświadczenia, czy będę umiała właściwie się nim zaopiekować?
Jest, piękny… czarny… i  niemal nieprzytomny z bólu i stresu… aż się łzy do oczu cisną, aż serce boli, że on tak cierpi i nie rozumie co się stało…
Lekarz weterynarii Agata Mikołajczyk opowiada mi o całym zajściu.
- Jechałam rano do pracy, a tu na środku szosy siedzi kot, nie ucieka… Zatrzymałam się, podchodzę, kot nie reaguje, potrącony… nie pozwoli się zbadać, bardzo płacze z bólu, więc szybko do lecznicy. Jest tak obolały, że trudno go zbadać, ale nigdzie nie krwawi, bardzo boli go tylna prawa łapka – jest wybita ze stawu biodrowego. Podałam mu lek przeciwbólowy i antybiotyk, już się uspokaja i przestaje płakać. Jest w szoku, teraz potrzebuje ciepła i spokoju.

Już jest w naszym domu.
Bardzo spokojny, wciąż obolały leży sobie w kennelku, co raz bardziej świadomy tego, co dzieje się dookoła. To piękny Kocurek…
Najbliższe godziny pokażą, czy dzisiejszy poranek był mimo wszystko dla tego koteczka szczęśliwy.

 

Wpis: 2.02.2014