Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Smutki nie tylko kocie


Takie historie zawsze są smutne...
O tych kotach pierwszy raz usłyszałam 2 lata temu. Moja szkolna koleżanka miała znajomą, kociarę, która była osobą samotną. Radością jej dnia codziennego były dwa koty, ukochane dzieci - Buziak i Całus. Już same imiona świadczą o tym, jakie uczucia do nich Pani miała. Adoptowała je od Towarzystwa Opieki, którego już nie ma. Przykra sytuacja, ale ta kwestia jest w tej opowieści najważniejsza.
Moja koleżanka, też kociara, jest dyrektorką jednej z łódzkich szkół, w niej też pracowała Mama mojej Karoliny. W efekcie społeczność szkolna - młodzież i grono pedagogiczne - organizowała pomoc dla Kociej Mamy. Istna sielanka - ktoś by rzekł...

Pewnego dnia opiekunka dwóch kocurków usłyszała wyrok: jest pani chora, padło przerażające słowo "rak"...
Ale świat Pani się nie zawalił, walczyła, wszak koty są tak młode, przeważnie żyją ponad 20 lat, kto im zapewni opiekę? Wtedy moja koleżanka, mając świadomość wyjątkowości sytuacji, zapytała, czy ewentualnie gdyby nie daj Boże coś... Czy może liczyć na pomoc Fundacji? Dałam obietnicę!
 
Czas płynął, trwała cisza. Kiedy Pani przegrała walkę, sprawa kotów wróciła. 
Pamiętałam sytuację, mimo, że koty właścicielskie. W takich sytuacjach zawsze odmawiam przyjęcia powołując się na Statut FKM, tym razem zrobiłam wyjątek, bo to jednak totalne sieroty. Pani nie miała przyjaciół, nikogo z bliskich, jedyną osobą jest kuzynka, także bardzo chora. W życiu trzeba być elastycznym.
 
Ponieważ ludzie przeważnie opowiadają cuda, byle tylko pozbyć się kotów, które są ciężarem, umówiłam się na spotkanie, bym sama mogla ocenić ile jest prawdy w tej opowieści.
Wszystko jest tak, jak opowiadała Dorota. Koty niezwykle łagodne, ja, obca osoba bez problemu mogłam je trzymać na ręku, tulić w ramionach. Ufne, proludzkie, bardzo miłe i radosne mimo dramatycznej sytuacji, w jakiej się znalazły. 
Mają pięć lat, posiadają książeczki zdrowia, Pani zostawiła pieniądze na aktualne usługi weterynaryjne, Dorota zbiera w szkole dla nich karmę, dlaczego miałabym odmówić pomocy adopcyjnej?
 
Mam dwa tygodnie, by znaleźć im dom, bo potem trzeba zdać mieszkanie po zmarłej. Są czyste, korzystają z kuwety, niczego nie niszczą, widziałam sama gdzie i jak mieszkają. Mogą być radością dla samotnej osoby. Liczę, że przy naszej pomocy zapewnię im dobre życie.
Jeśli nie nastąpi adopcja w tym czasie przyjmę je do Fundacji. Obiecałam!
 
Wpis: 21.04.2015