Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Siostry spod Łodzi


Od ponad roku do typowych obowiązków sama dołożyłam na swe barki jeszcze jeden, chyba najbardziej bolesny i przykry: pisanie informacji najtrudniejszych, bo dotyczących śmierci naszych podopiecznych.
Decyzję podjęłam nie dlatego, że jestem nieczuła,  ale mając świadomość jak bardzo każda śmierć rani dziewczyny, którym mimo nadludzkich  starań kociak odchodzi. Nie mogę wymagać, by pisała pożegnanie zalewając się łzami.
Są granice, których nie wolno przekraczać, są obowiązki, które można zabrać.
 
Znam każdego mruczka, którym opiekuje się Fundacja. To u mnie zbiegają się wszystkie istotne informacje dotyczące przyjmowanych kotów, skąd przyjechały, w jakim stanie, w jakim wieku, jak bardzo są wycofane. To ze mną konsultują lecznice pomysły odnośnie profilaktyki, leczenia, operacji. Dziewczyny raportują o stopniu socjalizacji , opowiadają o charakterze kota i domu, który byłby dla niego idealny.
Dlatego kiedy się zdarza, że czasem jakiś kociak umyka tam gdzie króluje Tęcza, zaufajcie proszę temu co piszę. Zapewniam, żeznie mam powodu poprawiać rzeczywistości. Staram się  ratować z takim samym oddaniem każdego kota. Jeśli natomiast los zgotował mu inne przeznaczenie, nie będę doszukiwała się winy tam, gdzie jej nie ma.
 
W tym roku pod opieką mamy bardzo dużo kotów. Patrząc na teczkę adopcyjną, wiem, że będzie bogata statystyka.
Zawsze informuję rzetelnie podając przyczynę śmierci. 
 
Te dwie siostry odeszły na kalcywirozę. Przekazane były pod naszą opiekę w stanie agonalnym, z rozległymi nadżerkami na języku. 
Nie można winą obarczać opiekunów, nikt nie  będąc w temacie nie potrafi ocenić ani rozpoznać pewnych symptomów, tym bardziej laik, którego do opieki nad stadem wybrała bezdomna kotka, wprowadzając się bez pytania do jego ogrodowej altany.