Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Siłaczki

 

Praca w fundacji skupia się na dwóch zasadniczych celach: edukacji i ograniczaniu bezdomności poprzez zabiegi oraz świadome adopcje.
Wbrew pozorom oba te zadania łączą się bardzo, bo program edukacyjny nie ogranicza się do tematów związanych wyłącznie z pielęgnacją i żywieniem kotów. Na spotkania z młodzieżą gimnazjalną i licealną przygotowane mamy pogadanki tematycznie związane z promocją wolontariatu, rozwojem osobistym poprzez łączenie pasji bądź hobby z jednoczesnym działaniem na rzecz fundacji oraz, co jest szczególnie niezwykle istotne w środowisku wiejskim, uświadamianie roli kota w życiu codziennym.
Nasze prelekcje mają przede wszystkim na celu weryfikację zachowań, jakie od lat pokutują na polskiej wsi, gdzie zwierzę nadal postrzegane jest instrumentalnie, jako narzędzie mające ściśle określone zadania.
To spotkanie było bardzo trudne. Potknięć organizacyjnych było kilka, przede wszystkim było niezbyt starannie przygotowane logistycznie. Zorganizowano je w dużej sali gimnastycznej dla małej liczby uczestniczących - klasy liczą od 10 do 15 uczniów. Trudno było nawiązać kontakt bezpośredni, brakowało bardzo istotnej pomocy technicznej jaką jest zwykła, przenośna tablica. Miałyśmy za to do dyspozycji mikrofony, które jeszcze bardziej podkreślały barierę. Mimo szczerych chęci Karoliny, moim wysiłkom (a prowadziłam już zajęcia w mniej sprzyjających warunkach), optymizmu i zachęty ze strony Wioli, nie udało nam się przebić przez mur zakłopotania, zawstydzenia, obojętności i apatii.
Nikt nie był aktywny, tematy rzucałyśmy co rusz nowe, sondowałyśmy, który z nich wzbudzi choć niewielkie zainteresowanie, niestety, żaden z nich nie okazał się dość interesujący czy też atrakcyjny, by kogokolwiek zaciekawił. Z kamienną twarzą, niektórzy wręcz znudzeni siedzieli kompletnie nieobecni, w nonszalanckiej pozie, demonstrując wyraźnie, że chodziło tylko o uniknięcie normalnych lekcji i czekają na zakończenie prelekcji. Raz tylko udało mi się skupić ich uwagę, kiedy opowiedziałam kilka niesamowitych opowieści czyli o sytuacjach ekstremalno - patologicznych, w jakich przyszło nam przeprowadzać kocie interwencje.

Myślę, że nie tylko ja z ulgą usłyszałam dźwięk dzwonku.

Mając w pamięci podobne spotkania, a nie jest ich na szczęście zbyt dużo, zastanawiam się nad przyczyną ich niepowodzeń. Czy problemem są poruszane tematy? Zawsze staramy się wybrać te adekwatne do wieku i poziomu intelektualnego, czy powinnam inaczej traktować młodzież z małych miejscowośi racząc ich historyjkami dla maluchów przedszkolnych o tym jak traktować prawidłowo kota?
Nie wiem czy to my gdzieś popełniamy błąd. Czy jest to tylko wynikiem mało rzetelnej komunikacji, czy umawiając spotkania powinnyśmy być mniej delikatne i jasno precyzować warunki, jakie szkoła lub klasa musi spełnić byśmy przyjęły zaproszenie? Czy nawet te średnio udane bądź, jak te ostatnie, traktować jako inwestycję, która być może kiedyś w przyszłości rozbudzi empatię, wpłynie na sposób traktowania zwierząt czy też uaktywni społecznie? Te wątpliwości, to tylko niewielki fragment z długiej listy, które nieustannie analizuję, rozpatrując pracę na płaszczyźnie edukacyjnej. Mam świadomość, że analiza taka pojawia się częściej, wywołana brakiem satysfakcji z działania, niepowodzenia z reguły stymulują nas negatywnie. Myślę, że muszę zweryfikować zasady realizowania spotkań z dziećmi i młodzieżą, czasem generują zbyt wiele wydatków finansowych i energii wolontariuszek, a efekty są przeważnie mizerne. Sądzę, że przyczyna zerowych zbiórek karmy bądź nonszalanckiego traktowania edukatorek jest wynikiem braku faktycznych wiadomości odnośnie czynników, jakie towarzyszą temu zadaniu.


Wpis: 21.03.2016