Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Sezon nie do końca ogórkowy

  • kotka bez ogonka
    kotka bez ogonka
  • Kubełkowy Olek
    Kubełkowy Olek


Miesiące letnie są dla Fundacji zawsze bardzo trudne a składa się na to kilka czynników.

 

Pierwszy, to wyjazdy urlopowe wolontariuszy, każdy ma prawo do odpoczynku - z tym tylko, że Fundacja na czas letni nie zawiesza swego działania i szczególnie w tym okresie muszę odpowiednio planować przyjmowanie kociąt do poszczególnych domów.

 

Drugi istotny wpływ na naszą pracę i skalę zakocenia mają porządki wakacyjne ludzi i koty, które w ich wyniku trafiają do FKM, bo błąkają się bezradnie po ulicach w poszukiwaniu dobrej duszy, która je przygarnie. Są miłe, łagodne i narażone na tysiące niebezpieczeństw, więc nieprzyjęcia ich nie zaryzykuję.

 

Trzeci najważniejszy element, to kociaki, które zostają wyprowadzane przez matki.
Nadal, pomimo ciągłej sterylizacji kotek dorosłych, kociąt jest bardzo dużo, o wiele za dużo jak na nasze możliwości pomocy.


Z uwagi na roszczeniowe zachowania niektórych karmicieli, wolontariuszki mają niezły problem i trudność zarazem, ażeby im wytłumaczyć sposób i zasady pracy Fundacji. Uważam, że bardzo często z wygody i braku chęci współpracy wymyślają tysiące powodów, ażeby się nie uaktywnić, tylko przerzucić całą odpowiedzialność za kociaki na Fundację. Im większą otrzymują pomoc, tym są bardziej wymagające i trudne w komunikacji.
Ale, każda z nas przechodziła tę drogę i sama musi wypracować sobie zasady postępowania z karmicielkami, inaczej przytłoczona zostanie skalą ich potrzeb i żądań, bo o grzecznym proszeniu nie ma mowy. Panie opiekunki kotów w większości wyznają zasadę: Jest fundacja, to niech pracuje!!! To lato owocuje w kocięta chore na koci katar.  Nie ma żadnych epidemii, złośliwych mutacji wirusów kalcywirozy czy panleukopenii.
Koci katar i to nawet nie w tym ostrym stanie, gdzie – jak pamiętamy z lat ubiegłych, były całe mioty maluchów z oczami tak zdeformowanymi, że tylko amputacja gałek ocznych ratowała im życie.
Koci katar, to forma przeziębienia, ale jeśli się w porę zacznie maluchy leczyć, efekty są zadowalające.
Nie zawsze poprawa następuje szybko.
W zasadzie najpierw kociaki przechodzą kurację antybiotykowo-witaminową, trwającą od siedmiu do 14 dni. W tym czasie podawane są oprócz leków podstawowych witaminy, krople i preparaty podnoszące odporność - immunodol, olej z chrząstki rekina, pasty weterynaryjne. O rodzaju leku decyduje weterynarz, czasem wystarczy synulox bądź linco-spectin ale niekiedy trzeba podać i bardzo drogą convenię.
Krople do oczu to także oddzielna pozycja bardzo znacząca w naszym budżecie.
Kiedy zmiany w oku są minimalne podaje się gentamycynę czy atecortin, ale w chwili, kiedy uszkodzeniu może uleć rogówka, sięga się po krople z najwyższej półki, jakimi jest tobrex.
Samo leczenie kociego kataru nie kończy się na podawaniu antybiotyku i zakraplaniu gałki ocznej.

Maluchy bardzo często - jeśli kuracja się przedłuża - dostają grzybicy i wtedy zachodzi konieczność podania szczepionki.
Mało tego, jelita zaczynają także szaleć i biegunki, które się pojawiają, grożą odwodnieniem, więc podaję się preparaty je hamujące: lakcid, nitrofuroksazyd, taninal, węgiel.

Wyprowadzenie miotu kociąt z kociego kataru wcale nie jest takie łatwe, jak niektórzy laicy sądzą.

Po pierwszej terapii, często skutecznej następuje nieraz nawrót choroby i wtedy wynika problem, czym je leczyć, skoro na podawane już wcześniej leki organizm może nie zareagować pozytywnie.

 

Drugim, też istotnym aspektem naszego letniego działania, są operacje.

Przyjęłyśmy pod opiekę kilka kociąt, które musiały być poddane operacjom ratującym im życie. Nie były to zabiegi kosmetyczne, tylko takie, które w zasadniczy sposób poprawiają ich kondycję życiową i zapewniają komfort w dalszym życiu. 


Pierwsza z serii operacji przeprowadzonych w lecznicy „Pies czyli kot” polegała na usunięciu wypadającego odbytu.
Śliczna kicia, puchata z dłuższym włosem, musiała być zoperowana z uwagi na swój defekt genetyczny.
Uraz nie nastąpił w wyniku uszkodzenia mechanicznego.
Kotka pomimo iż bardzo radosna i aktywna nie mogła żyć z taką pupą z przyczyn higienicznych, nie wspomnę już o estetycznych. Operacja wymagała od lekarki dużych umiejętności chirurgicznych i precyzji, bowiem pole operacyjne było dość małe.
Jakikolwiek błąd w sztuce zakończyłby się dla kotki tragicznie. Na szczęście Asia ma pewną rękę i ogromne doświadczenie w chirurgii precyzyjnej. Operacja i rehabilitacja zakończyła się powodzeniem.
Teraz mała czeka na adopcję w domu Pauliny.

Kolejna kotka, która jest jeszcze rezydentką lecznicy, to mała znaleziona w zbożu przez Martę i Andrzeja.
Kicia jest już po amputacji części ogonka, który uległ złamaniu. Wisiał on bezwładnie, tak niefortunnie, iż maleństwo nie mogło samo dokonywać czynności pielęgnacyjnych, co jak wszyscy wiemy, jest dla kotów bardzo ważne.
O adopcji w takim stanie też nie mogło być mowy, bowiem nikt nie przygarnie brzydko pachnącego kota.
Jedyną drogą pomocy kici była operacja.

Asia ma w tym roku w lecznicy same nasze przypadki dziwne i trudne, tak się to tym razem złożyło.

Do kompletu kocich nieszczęść dodać należy kubełkowego Olka.
Kociaka przed śmiercią uratowała babcia Pauliny, zabierając stadu kotów, które go atakowały, potem chory na koci katar trafił do lecznicy Asi - a teraz jak już by mógł domu szukać, otworzyła mu się paskudna rana na środku łebka.
Kocię jest za małe na jakikolwiek kołnierz zabezpieczający, więc dzięki pomysłowości Asi chodzi sobie w kubeczku po jogurcie.
Malec zapewnia nam jedną atrakcję za drugą, zapadając na coraz to nowe schorzenia. Zastanawiam się, co jeszcze nam wymyśli, kiedy to Asia upora się z tą okropną raną.

Wszystkie te kocie bidule mogą być ratowane i leczone także a w zasadzie dzięki dużej pomocy i wsparciu finansowemu, na jakie możemy liczyć ze strony naszych przyjaciół, znajomych i sympatyków.

Te wydatki niby nie są konieczne, nie są objęte pakietem usług podstawowych jak zwykłe odrobaczenie czy likwidacja świerzbowca, ale dzięki pieniądzom zgromadzonym w wyniku zbiórek, aukcji czy kiermaszy nie musimy bezradnie rozkładać rąk.

Możemy ratować nawet te trudne przypadki, niekoniecznie ze względów chirurgicznych, ale te z dziedziny psychologii, neurologii czy wad genetycznych.

 

Wspierać nas można poprzez zakup cegiełek, ale nie tylko. Jak to u nas w „Kociej Mamie”, wszystko jest inaczej, dlatego my same wytwarzamy piękne rękodzieła, ażeby w ten sposób zdobyć potrzebne fundusze. Kupujący nabywa jedyny w swoim rodzaju przedmiot, pomagając nam tym samym w działaniach na kocim podwórku, za co zawsze jesteśmy bardzo wdzięczne. 

 

Wpis: 2.08.2011