Sesje zdjęciowe FKM
Nie lubię oglądać się za siebie, rozdrapywać ran, rozmyślać nad innymi rozwiązaniami spraw już zakończonych, nie jestem osobą skłonną do" gdybania".
Jestem twarda, stanowcza, konkretna i wiem do czego dążę. Ciężko się z taką osobą żyje, ale za to łatwo pracuje. Nie zmieniam zdania w zależności od nastroju, pogody czy humoru. Dla mnie w pracy społecznej nie istnieją żadne powiązania towarzyskie, ulgi związane z byciem moją rodziną czy przyjacielem, każdy ma takie same prawa ale i obowiązki.
Moja wiarygodność w tym co robię społecznie skończyłaby się w momencie,w którym uległabym presji otoczenia i zaczęłabym robić wyjątki związane z pozycją społeczną, zawodową czy polityczną moich znajomych. Wiadomo, co najtrudniej wyegzekwować u ludzi? Aktywność i współpracę.
W trosce o moje wyjątkowe dziewczyny pracujące tak ciężko, nie mogę sobie na takie zachowanie pozwolić.
Dlatego wiem, że właśnie z powodu takiego postępowania, mam tyle samo przeciwników co zwolenników, choć patrząc na rozwój FKM chyba tych drugich jest więcej.
Jestem wymagająca, ale i rozsądna w swych oczekiwaniach.
Nowe dziewczyny w fundacji, które zaczynają pracę, zawsze przechodzą szok aklimatyzacyjny. Patrzą na inne z niedowierzaniem - jak one wytrzymują to tempo, ten ogrom zadań? Ale po pewnym czasie, kiedy okrzepną, uporządkują emocje i wybiorą swoją formę realizacji w Fundacji, okazuje się, że nie jest tak źle.
To, że FKM pracuje na takich obrotach, wiąże się z umiejętnym zarządzaniem i rozdzielaniem zadań.
Z biegiem czasu nabierają dystansu, nie reagują tak emocjonalnie w kontaktach z karmicielami, nie biorą personalnie do siebie nieuzasadnionych wymówek i zarzutów roszczeniowych ludzi. Uczą się każdego dnia, nabywają doświadczenia w różnych aspektach życia, nie tylko z zakresu kotów. Potrafią sprawnie przeprowadzić interwencję, obsłużyć stoisko, udzielić wywiadu w radiu czy w telewizji. Stają się poprzez pracę społeczną bardziej otwarte, ale z uwagi na mnogość płaszczyzn na jakich funkcjonuje FKM, zdobywają wiedzę także w dziedzinach dotąd im kompletnie nieznanych.
Mając takie nietuzinkowe i nieprzeciętne osoby, sposób podziękowania za w sumie trudną pracę, też nie może być banalny.
Zawsze są takie, które wyróżniają się aktywnością, sposobem komunikacji z innymi, zakresem działań czy też przyjętych obowiązków.
Dlatego dla tych wybranych raz do roku organizuję Sesję fotograficzną. Przeszły już one do historii i każda nowa wolontariuszka marzy, żeby być zaproszona.
Kiedy mija rok pracy wolontariackiej, podsumowuję sobie dokonania każdej z nich i robię listę potencjalnych kandydatek. Wybieram najaktywniejsze, nie koniecznie pracujące na pierwszej linii. Szefowa zna wszystkie dziewczyny i tylko ona wie, jaki jest wkład pracy każdej, dlatego tylko do mnie należy sporządzenie listy wyróżnionych. I trzeba to zrobić tak, żeby reszta nie poczuła się dotknięta.
W tym roku, z uwagi na dynamiczny rozwój FKM, a co za tym idzie, bardzo długą listę wyróżnionych, były zorganizowane aż cztery Sesje. Jedne bardziej udane, drugie mniej, ale najważniejsze, że dziewczyny dobrze się bawiły.
Atmosfera i przebieg zawsze zależy od zaproszonych, to one są głównymi bohaterkami, to jest ich pięć minut, kiedy mają na sobie skupiać uwagę wizażystki, stylistyki i fotografki. Ja mam tylko dbać,żeby im niczego nie zabrakło, koordynować i pilnować porządku.
Dwa spotkania były w zaprzyjaźnionym Klubie Merto a dwa następne w siedzibie grupy NEO.
Każda z dziewcząt przygotowywała jakiś smakowity poczęstunek, miały pełną dowolność w tym temacie. Ponieważ różna jest umiejętność sztuki kulinarnej oraz preferencje żywieniowe i ulubione potrawy, nasz wspólny stół biesiadny, był także swego rodzaju arcydziełem.
Wszystkie przygotowane potrawy znikały w przerwach zdjęciowych. Wiadomo, praca modelki jest wyczerpująca i trudna, więc posiłki były miłą przerwą na odpoczynek, relaks, wymianę pomysłów na kolejne ujęcia.
Na pamiątkę każda z zaproszonych dziewcząt otrzymała płytę ze zdjęciami.
Nie muszę dodawać, że niektóre zdjęcia wprowadziły je w zdumienie.
Raz po raz słyszałam okrzyki: o nie, to jestem ja?? ta śliczna dziewczyna w koronkach?
A ja po raz kolejny śmiałam się ubawiona ich reakcją.
Przecież to, że są wyjątkowe i cudne ja to wiem każdego dnia, kiedy z takim oddaniem pracują nad poprawą losu kotów.
Nie mają wtedy ani czasu ani możliwości, zagonione, zmęczone czasem nadmierną ilością obowiązków i zobowiązań, na poświęcenie sobie aż tyle uwagi.
Jest natomiast taki dzień w roku, kiedy to one są w centrum uwagi i dobre wróżki pilnują, żeby czuły się jak w bajce.
Spełniane są kaprysy, marzenia, rozwiewane smutki.
Fundacja to przede wszystkim dziewczyny, które różnymi drogami przychodzą do mnie. A jak to się dzieje, że ja mam akurat te najlepsze? Sądzę, że maczają tu swoje pazurki nasi czteronożni podopieczni.
Czuję, że nad tym czuwają koty !
Cieszę się, że i ten mój pomysł na spędzenie czasu razem, podoba się moim wolontariuszkom. W końcu należy się im podziękowanie, a każdy wie, że ja skora do czczych pochwał nie jestem.
Wpis: 27.07.2012