Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Są takie dni, kiedy umyka z nas energia

 

Rzadko mam takie chwile w swoim życiu, kiedy mam wrażenie, że świat wali mi się na głowę, że usuwa mi się grunt spod nóg, że opadają mi z niemocy ręce albo mam chęć wyciągnąć w górę obie dłonie i pogrozić Panu Bogu za to, że zabiera mi koty za Tęczowy Most.
Tydzień który minął sprowadził mnie brutalnie na ziemię. Śmierć kilku kotów wywołała u mnie taki nastrój, że miałam ochotę zamknąć Fundację. Zawsze się tak dzieje, kiedy koty mi odchodzą tam, gdzie już je nic nie boli, gdzie mogą leniuchować do oporu, nikt im nie zaburza kociego świętego spokoju. Są ponad nasze przyziemne troski i nie wiem czy je to interesuje, że tu na ziemi został człowiek który tęskni za nimi, wyrzuca sobie, że jeszcze mógł bardziej, więcej, lepiej zrobić niż uczynił. A to oczywiście wszystko nieprawda, bo moje wolontariuszki są bardzo oddane i mają serce po właściwej stronie. Nic nie zaniedbują, nie bagatelizują, zwyczajnie nie umieją przyjąć do wiadomości, że z losem i przeznaczeniem jeszcze nikt nie wygrał. Ciężko jednak jest pogodzić się z faktem, iż odchodzi kot, dla którego znalazło się dom.
Teraz były dwa takie przypadki.
Jeden to Qper - kot z trudnych adopcji z wrodzoną wadą serca.
Dostał od Fundacji wszystko co najlepsze - opiekę, miłość, bardzo dobrą fachową pomoc medyczną, a na koniec i dobry dom.
Zawsze w takich przypadkach szefowa bierze udział w spotkaniu adopcyjnym i teraz też spełnione były ustalone procedury.
To, że kot znalazł dom nie oznaczało, że FKM umywa ręce i zapomina o kocie. Na umowie dopisałam sama: "Fundacja mimo zawartej umowy adopcyjnej nadal sprawuje nad kotem opiekę, refunduje wszystkie wizyty i zabiegi jakie będą niezbędne do wykonania, aby kot prawidłowo funkcjonował, a jako lekarza prowadzącego wyznacza Aleksandra Korzeniowskiego z Przychodni Cztery Łapy - filia na Widzewie". Alek bowiem jest kocim kardiologiem. Nowa opiekunka była przeszczęśliwa i zdumiona moją postawą. Ja nie mogłam postąpić inaczej, bo Qper z uwagi na bardzo poważną wadę serca, był w sumie chodzącą bombą zegarową. Uświadomiłam pani dobitnie, że nie jestem w stanie przewidzieć ile kot jeszcze pożyje, rok czy też kilka dni.

Jak się okazało moje słowa były prorocze, futrzak przeżył w nowym domu tylko noc...
Rozpacz ogarnęła nas wszystkie, tyle mogę powiedzieć, smutek, złość, pytanie dlaczego nie odszedł w domu tymczasowym... Dlaczego zafundował takie emocje nam wszystkim?
Najwyraźniej tak musiało być - to jest jedno z moich haseł.
Tu zdecydował los, że kot ma iść za Tęczowy Most, druga decyzja była trudniejsza - musiałam sama wydać wyrok na kotkę, którą ratowałam od kilku miesięcy.
Tri także była z kotów trudnych.

Maryla zabrała ją spod bloku, gdzie się błąkała szukając jedzenia. Niby na pozór wszystko było z nią w porządku, gdyby nie non stop podwyższona temperatura. Leczenie, diagnozy, testy i badania nie wyjaśniały przyczyny, dlaczego kotka ma ciągle gorączkę.
Kiedy zdecydowałam się ją przygotować do adopcji, ponowiłam powtórzyć wszystkie badania, a także testy i niestety mimo ogromnego żalu, smutku i płaczu Maryli postanowiłam kotkę pożegnać. Decyzja nie była pochopna, poprzedziło ją wiele wnikliwych konsultacji z kilkoma lekarzami. Białaczka wzbogacona o rozwijającego się w dramatycznym tempie chłoniaka była przyczyną, że stan kotki pogarszał się dosłownie z dnia na dzień.
Dalsze jej życie byłoby jednym pasmem cierpienia i bólu. Dla dobra i kotki i Maryli podjęłam taką decyzję.
Wolałam gniew wolontariuszki i własne emocje, jakie zawsze towarzyszą mi w podobnych sytuacjach, ale nie mogłam pozwolić, aby jedna umierała z wycieńczenia i choroby, a druga zadręczała z bezsilności. To są te trudne role, które przypadają szefowej.

A jeszcze najgorszy jest fakt, że takie wydarzenia zawsze, od lat tak samo, z taką samą mocą mnie bolą i zabierają energię, radość, nadzieję, tłamszą marzenia. Nie jestem w stanie pogodzić się z faktem, że na mnie zawsze przypada wydanie wyroku, nawet jeśli on oznacza koniec cierpień dla innej istoty.

 

Wpis: 22.06.2013