Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Reportaż na zamówienie


Nie wiem kiedy i gdzie Anula trafiła na ten tekst, tylu bowiem udzielam rozmaitych wywiadów, że zwyczajnie tych słów już nie pamiętam, jednak w całości, mimo upływu lat, popieram wypowiedziane w nim  teorie.
Lato jest czasem, kiedy tak naprawdę życie fundacyjne toczy się wolniej. Mamy  dużo pracy związanej z opieką nad pojawiającymi się dosłownie zewsząd kociakami, ale jest to sezon totalnie ogórkowy. Cisza w telefonach, nikt bowiem nie myśli o adopcji, kiedy ma w  planie wyjazd. Wreszcie - chciałoby się rzec - doczekałyśmy się sytuacji, kiedy wieloletnia edukacja przynosi efekty: nikt nie przygarnie dla kaprysu kociaka, nie mogąc się w pełni nim zaopiekować. Słowa trudne w odniesieniu do zachowań wobec kotów takie jak: "miłość", "szacunek", "odpowiedzialność" wreszcie wpisały się na stałe w kodeks moralny każdego kociarza. Hasło "To tylko kot" nareszcie odeszło do lamusa. Nikt już nie głosi podobnych herezji licząc, że kotka sama wykarmi stado 6 kociaków albo wyliże i wyleczy sobie świerzbowca. To się nazywa praca u podstaw, a ja wykonuję ją w sumie od lat przy okazji, jakby mimochodem.
 
Kiedyś, kiedy nie było nawet wizji, że założę Kocią Mamę, wożąc koty do ciotek mieszkających w ukochanej wsi, zawsze prosiłam by miały zapewnione ciepłe miejsce i pełną miskę. Rodzina reagowała różnie. Jedne ciotki kiwały z uśmiechem głową godząc się na moje fanaberie, inne machały ręką z rezygnacją pokazując mi, gdzie ulokują uratowane przeze mnie futro, bo pamiętały, że z przejęcia kiedyś dostałam wysokiej gorączki. "To dziecko i tak już jest dość dziwne" - współczuły moim rodzicom i znacząco patrzyły na siebie dodając - "Wrodziła się do babki, cała Łucja..." 
A moja babcia była cudna, widziała rzeczy nieuchwytne dla innych, w tym była jej inność. Nie przywiązywała wagi do wyglądu nie tylko ludzi. Patrzyła głębiej w duszę i w serce, mimo że była prostą kobietą ze wsi.
"Izunia nie kłam, to jest okropne, świadczy o naszej małości i braku odwagi, jeśli chcesz to fantazjuj, ale inni muszą wiedzieć, gdzie teraźniejszość miesza się z wyobraźnią" - to chyba najcenniejsza rada. Ileż to razy zapadło kłopotliwe milczenie, kiedy wierna naukom babki wywaliłam czasem przykrą prawdę. Ludzie w zależności od własnej mentalności albo patrzyli zdziwieni na totalny brak dyplomacji albo uśmiechali się ze zrozumieniem i aprobatą dla mojej postawy.
 
To, że nie znoszę obłudy, szufladkowania, równania w dół wiedzą wszyscy. Kiedy zakładałam Kocią Mamę, cała Łódź zgłaszała do mnie koty. Powód był oczywisty: wszyscy czuli przez skórę, że skoro już się odważyłam, to nie będzie to taka sobie zwykła kocia organizacja.
Hasło biegło po mieście, szeptały  różne prezesowe, mimo wzajemnej nienawiści, jednoczyły się w chorej walce ze mną. Kierujcie do Milińskiej wszystkie kociaki, niech ją uduszą te bezdomne futra, niech ma zapłatę za swoją butę, niezależność i dziwne pomysły. Nie chce z nami współdziałać , to niech poczuje jak się jest poza grupą.
I faktycznie, telefony dzwoniły non stop. W pewnym momencie zakocenie doszło do zenitu, miałam 16 maluchów na tymczasie, podobnie Emilka i Dorota. Mało nas było bardzo, w sumie garstka, ale skoro jedną z głównych cech jest duma i nie godzenie się na niejasne układy, zacisnęłyśmy zęby i czekałyśmy na adopcję, nie obniżając ani na chwilę przyjętych standardów!
 
Kiedy przypominam sobie tamte czasy, jestem dumna jak cholera, że wytrzymałyśmy szczególnie emocjonalnie, że nie straciłyśmy rezonu, a nie nie zdradziłyśmy żadnych  z przyświecających nam zasad. Dla mnie jeszcze bardziej była to sytuacja stresująca, bowiem jak Szefowa odpowiedzialna jestem od zawsze za kondycję i zdolność finansową. Kiedy zaglądałam na konto z przerażeniem patrzyłam jak uciekają pieniądze... Nie spałam po nocach, liczyłam pająki i prosiłam los o odrobinę szczęścia. I jak zawsze zostałam wysłuchana, spadłam na cztery łapki. Powód? Prawda i racja była po naszej stronie, a o powodzenie zatroszczyły się same koty. To dzięki nim pośrednio poznałam wyjątkowych ludzi, którzy zadbali o to, by nie stała się krzywda Kociej Mamie, a jej Szefowa mogła spać wreszcie spokojnie, zabiegając o chore, powypadkowe, wyrzucone, niechciane, zapomniane.
Nie udał się spisek, na nic się zdały chore knowania. Połowy ówczesnych organizacji już nie ma, same upadły, a reszta zmieniła nazwę, albo obserwuje ze złością, a może trochę ze zdziwieniem, jak to u tej Milińskiej dziewczyny modelują kocią rzeczywistość. Myślę, że nadal mimo naszych sukcesów nadal kompletnie nie rozumieją jak i dlaczego tak się świetnie u nas dzieje!

Wracając do zlecenia Ani.
To też jest przykład relacji jakie panują w organizacji. Nie ma miejsca na rywalizację, jest natomiast przyjaźń, sympatia, konstruktywna praca. Dbałość o politykę firmy, o założenia, jakie nami kierują, promowanie najważniejszych przesłań, które są mottem naszej pracy. To spis kocich paciorków, jakie matki od lat niemowlęcych wkładają swoim pociechom do serc. Maluchy rosną ze świadomością, że jest gdzieś taka dziwna Kocia Mama, która kocha wszystkie kociaki, że jego rodzice także przy okazji są częścią tego mechanizmu, który codziennie pracuje, by innym było dobrze, i nie myślimy tylko o futrzakach.
Maluchy dorastają w domach pełnych zwierząt, dzięki swym matkom budują prawidłowe relacje z kociakami ale i poznają nowe słowa: wolontariat, troska o słabszych, mniejszych, chorych.
 
Kiedyś najważniejsze było dla mnie zachowanie wobec kota. To było motywem przewodnim i najważniejszym dla edukacji, ale teraz, kiedy mam świadomość siły Fundacji, liczby jej wolontariuszy i wolontariuszek, idziemy dalej za ciosem. Teraz zaczynamy pomagać zbierając nakrętki by pomóc w zakupie protez. To się nazywa właściwe wykorzystanie potencjału grupy.
Nie korzystamy ze szkoleń bo nie mamy na to czasu, ale jak widać, do rozwoju FKM nie one są potrzebne. Przydaje się raczej wrażliwość, uczciwość no i dobre serce połączone ze zdrowym rozsądkiem. Myślę, że w moim przypadku duże znaczenie ma także mój charakter, empatyczny, ale niespokojny, lubiący wyzwania.
W sumie, powiem odrobinę nieskromnie, wszytko, co związane jest z działalnością Kociej Mamy, jest totalnie inne, trudne do zaszufladkowania, kompletnie nietypowe dla pro zwierzęcych formacji. Dla mnie jedno jest ważne: wiedza, że ten dziwny twór tak fajnie działa!

Oto fragment wywiadu, który ostatnio znalazła Ania:
" Pies czy kot w domu to nie jest żaden kłopot, a w przypadku jedynaków - największy i pierwszy przyjaciel, powiernik tajemnic dużych i małych, wierny słuchacz wymyślonych opowieści.
Takie są moje spostrzeżenia, kiedy widzę dzieci wychowywane ze zwierzakami.
One są bogatsze nie tylko o wiedzę odnośnie zachowania i charakteru kota i psa, one mają jeszcze większe doświadczenia i umiejętności, które dają o sobie znać w różnych, dziwnych niekiedy chwilach naszego życia.
Wiadomo, że dziewczynki są z reguły bardziej opiekuńcze, bawią się w dom, kąpią, karmią i czeszą lalki bądź misie, ale chłopcy mają inne zabawki, gry wojenne, klocki to ich świat.
Ale życie ze zwierzakiem uczy nasze dzieci przy okazji wrażliwości, czułości i delikatności.
Kiedy pojawia się w domu mały kociak czy psiak, mówimy mimo woli: uważaj kochanie, zwierzątko jest małe, kruche, nie przytulaj tak mocno, zobacz, jest zmęczone, idzie spać, pościel mu kocyk, nalej wody do miseczki, wyłóż karmę. Oj czemu kociątko takie smutne? Może coś zjadło, nie uderzyło się nieopatrznie? Zobacz papużka ma niżej skrzydełko, nie uderzyła się o klatkę? Dostała dziś już porcję ziarenek, czemu królik nie ma świeżej marchwi?
I sami, każdego dnia, my - rodzice, chcemy czy nie, uczymy nasze pociechy pokazując im, że są istoty od nich zależne, słabsze, trzeba na nie PATRZEĆ czy nic złego się nie dzieje. I tak mijają dni, tygodnie, dziecko staje się dorosłą osobą i serce nam rośnie, że jest inne niż rówieśnicy.
Że ma w sobie dojrzałość, ale i wielką wrażliwość, że schyli się nad  wyrzuconym kotem, podniesie kopniętego psa czy uratuje ptaka ze złamanym skrzydłem i wtedy nie pomyślimy nawet, że to jednak nasza zasługa! "
 
Wpis: 29.07.2015