Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Reportaż na zamówienie


To jest reportaż na zamówienie, pisany pod presją, ale ze świadomością, że moja wolontariuszka ma poważne powody, poparte długą obserwacją i niepodważalne argumenty na dokumentację swego uporu, których w żaden sposób nie mogę bagatelizować ani umniejszać ich wagi.
Co jakiś czas Ania opiekująca się stroną Kociej Mamy na portalu Facebook, wracała do swej prośby i przypominała mi: "Szefowa  proszę napisz wreszcie reportaż, o którym mówiłam, bo jak nie to ja to zrobię, ale nie będzie to wypowiedź miła, a już tym bardziej grzeczna!" Ta ostatnia groźba przeważyła.
 
Rozumiem doskonale wzburzenie Ani, która pracuje z oddaniem isystematycznie od lat, zamieszcza posty dotyczące naszej codziennej fundacyjnej rzeczywistości. Jest bezstronna, obiektywnie informuje jaki temat jest dla nas w danym momencie najważniejszy, w czym można nam pomóc, w jakie działania się włączyć, publikuje posty adopcyjne, nawiązuje do kampanii i akcji społecznych. Robi to z ogromnym taktem, wyczuciem, nie gloryfikując w najmniejszy sposób naszej pracy, jest jak chłodny analityczny obserwator rejestrujący wydarzenia toczące się obok.
Jest to postawa niezwykła, bo przecież jednocześnie Ania jest w samym centrum działań Fundacji. Zna problemy, z którymi borykam się, chcąc zapewnić komfortową pracę domom tymczasowym. Wie jaka jest skala wydatków, jak trudne koty przyjmuję na operacje, ma świadomość kłopotów, które towarzyszą prowadzeniu Fundacji i tego co mi spędza sen z powiek.
Nigdy nie modeluję jej pracą. Sama wybiera tematy, aukcje czy ogłoszenia adopcyjne, które zamieszcza na Facebooku.
I właśnie te fakty wywołały u wyjątkowo opanowanej Ani takie wzburzenie, że od kilku tygodni, drąży i nalega na ten reportaż!
 
Posty o kotach kalekich, którym ratujemy życie, aukcje pokazujące jak mam wybitnie zdolne rękodzielniczki, edukacja czy też opis interwencji, które pokazują jak przejmujemy kilkanaście kotów jednocześnie są po prostu pomijane milczeniem.
Ale kiedy tylko pojawi się wpis o jakimś uchybieniu, niedopatrzeniu, czy też sytuacja, że nie poddajemy się naciskom, bądź prezentujemy własne zdanie, zaraz te szkalujące posty jakby karmią ego innych, mają tysiące wejść, komentarzy, lajków. Im bardziej ktoś szuka sensacji, epatuje jadem, tym większą cieszy się atrakcją i uznaniem!
Czy to jest normalna sytuacja i właściwe zachowanie? Dlaczego mało kto wyrazi aprobatę bądź pochwali, że staram się zapewnić komfort pracy wolontariuszkom, że troszczę się o domy tymczasowe, że jesteśmy organizacją, która przeprowadza na szeroką skalę edukację, że się rozwijamy, budujemy filie?
Jakoś nasze sukcesy nikogo nie cieszą. Wręcz są powodem do ataków, są mało istotne, wolą nas obrażać pisząc: "jesteście medialne, chwalicie się swoją grupą". Dziwne są to zarzuty... Nikt nie docenia potencjału 40 wolontariuszy i wolontariuszek działających w trzech już filiach, tego że opiekujemy się dziećmi, kupujemy sprzęty rehabilitacyjne, że umiemy bezkonfliktowo współdziałać z innymi organizacjami, że wokół nas nie ma zamieszania, afer. Każdemu FKM kojarzy się ze ślicznymi kobietami, które rodzą dzieci, wychowują wnuki, rozwijają swoje pasje, a w międzyczasie działają społecznie. Żadna znana mi organizacja nie jest aktywna na tak wielu płaszczyznach!
Dlaczego nikt nie docenia, że te wszystkie kobiety pracują na rzecz kotów bezdomnych w oparciu o pełen wolontariat?
 
Paradoksalna sytuacja: szukają u nas pomocy dla kotów, którymi się opiekują, a potem zamiast podziękowania czy nawet taktownego milczenia, wygłaszają krzywdzące opinie. Nie ma nakazu czy przymusu kontaktu z FKM, są przecież inne organizacje prozwierzęce.
 
Kiedyś Ania powiedziała mi, że moje wolontariuszki są bezcenne. I miała rację! Nikt nie ma takich fenomenalnych dziewczyn, mają czego mi zazdrościć inne szefowe. Ale prawda jest też taka, że na mnie też nie byłoby stać innej Fundacji, bo zwyczajnie kocham to co robię, nie doszukuję się w moich wolontariuszkach wad, zawsze stymuluje je pozytywnie, kieruję na rozwój, na doskonalenie umiejętności. Ich potencjał ma przecież przełożenie na kondycję całej Kociej Mamy.
 
To też jest zarzut, który często pada pod mym adresem, że chwalę swoją grupę, że wystawiam im nieustannie piękne laurki, że podaję je za wzór.
Robię to bo mam świadomość ich wartości, pracy i społeczności, a nie jestem osobą skorą do pochwał szczególnie bez pokrycia. Każdy wie, że jestem szalenie wymagająca, pracowita i obowiązkowa i tego też wymagam od swoich dziewcząt.
 
Dlatego mam prośbę do uważnych obserwatorów działań FKM. Patrzcie z większą uwagą na koty kalekie, na kierowane w Waszym kierunku prośby. Nie wypominajcie przekazywanego wsparcia czy 1% on bowiem nie zasila naszej prywatnej kieszeni, finanse organizacji są jawne, wszystko publikowane jest rzetelnie na naszej stronie. Bądźcie pomocni, bo przecież i my i Wy działamy w tym samym celu - by zmienić kocią rzeczywistość, ale nie aby przy okazji tłamsić i poniżać ludzi!
Ataki i pomówienia sprawiają nam ogromną przykrość, odbierają radość z wolontariatu. 
Powiem butnie: każdy ma prawo założyć swoją fundację, pokazać co potrafi, a potem dopiero można poprawiać innych. Pisanie negatywnych postów w internecie nie jest oznaką siły, a raczej odreagowaniem własnych słabości, frustracji i niespełnienia w życiu, Zapraszam do działania na taką albo choć podobną skalę, z jaką pracują moje dziewczyny!
 
Wpis: 20.10.2014