Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Regulaminowo


Ta interwencja była przeprowadzona jak po sznurku, miło ją wspominam. Zawsze tak jest, gdy opiekun kota słucha naszych wskazówek, rozumie je i jeszcze przeprowadzając akcję postępuje według nich.
 
Ania napisała, że żona jej zwierzchnika spotkała kocią rodzinę w jednej z piwnic łódzkiej kamienicy i pyta co z tym faktem począć. Zapytałam:
- Czy mam rozumieć, że mamy zlecenie?
- Nie, tylko zapytanie czy jakoś możemy pomóc! - Pani jest chętna do działania, jest do naszej dyspozycji, tylko czeka na wytyczne. Nie liczy na żadną protekcję!
 
Boże jak ja lubię takich ludzi, od razu widać klasę! Nie wykorzystuje swojej pozycji, nie wywiera żadnych nacisków, tylko spokojnie czeka, jakie padną decyzje ze strony Fundacji.
- Ania pożyczaj pani klatkę, przygotuj lecznicę, niech łapie małe smarki, ma zielone światło! Kotkę umów także na zabieg, robimy porządek w naszym stylu - kompleksowo.

Minęły dwa tygodnie. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem. Nie było żadnych spięć, nerwów, interwencja przebiegła jak pod dyktando.
Systematycznie karmione kociaki wraz z matką zlekceważyły sygnały, jakie wysyłał im ich wrodzony instynkt. Kotka też zapomniała, co to ostrożność widząc miskę pełną smacznego jedzonka. Pewnego dnia wszystko odbyło się jak zawsze, pani przyszła, jak zwykle pojawił się pyszny posiłek, ale tym razem w klatce łapce.
Cóż, głód jest silniejszy, z nim się nie wygra. Jedno za drugim, pięć czarnych jak smoła smarków, weszło przykładnie do klatki.
Potem, jeszcze trochę zdezorientowane sytuacją pojechały do lecznicy, gdzie je przebadano. Maluchy mają obecnie 10 tygodni, są zdrowe, zaszczepione, socjalizowane. Ich matka po zabiegu sterylizacji znalazła dom.

Jedyną prośbą jaką usłyszałam przy okazji zabierania  bezdomnych, to by nazwać kocurka Komisarz. Poszłam dalej spełniając życzenie Ani - całą gromadę nazwałam tak by się kojarzyły jednoznacznie z wymiarem prawa. I tak oprócz Komisarza za kratkami w klatce lecznicowej życia z ludźmi i korzystania z kuwety uczył się Naczelnik, niedolę dzielnie znosiły dla swojego dobra Sędzina, Kuratorka i Aplikantka.
 
Tym razem ograniczenie wolności nie odbyło się za karę. Paradoksalnie z miłości do kotów, z troski o ich los odebrałyśmy im prawo stanowienia o swoim życiu, a że przy okazji dostały zabawne imiona to już wina mojej Anny!
Mogła nie prowokować mojej wyobraźni.

Wpis: 19.12.2015