Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Przy okazji...


Anię znam od dawna. Była nauczycielką mojego syna, uczyła biologii. Młodzież dobrze Ją wspomina, ciepła, zorganizowana, uporządkowana, wymagająca  ale sprawiedliwa. Sama miałam podobną nauczycielkę uczącą języka polskiego. Do dziś jest dla mnie wzorem i autorytetem. To Jej po trosze zawdzięczam to, że lubię pisać. Mam łatwość do przenoszenia myśli na papier, a dzięki mojej ukochanej Pani Marii mogłam ten dar rozwinąć, słuchając podpowiedzi jak ze zwykłego wypracowania stworzyć ciekawą opowieść. Zachęcała mnie do szukania własnego stylu, do mieszania technik. Dobry belfer umie w dziecku czy młodym człowieku wyzwolić wyobraźnię, nauczyć korzystać w życiu z wiedzy, jaką zdobywa w szkolnej ławce. Nie promuje tępego uczenia regułek, ale zachęca do własnego zdania, a oprócz koniecznych formułek, przemyca wartości, które kształtują jego charakter i osobowość. Autorytet to potężna siła, szkoda, że tych nauczycieli z powołania każdy dorosły na palcach zliczyć może, kiedy po lata wspomina mury szkół, do których uczęszczał.
 
Ania, kiedy przeszła na szkolną emeryturę, nie przestała być aktywną. Rewelacyjnie spełnia się działając w Kociej Mamie. Rodzina i znajomi  z aprobatą różną komentują Jej pracę, jak to w życiu, czasem Ci najbliżsi są najbardziej uszczypliwi. 
Ale są i efekty pozytywne. Od pewnego czasu włączyła się do pracy Agnieszka, Jej córka. Kilka lat obserwuje jak Mama promienieje, jak świetnie odnajduje  się w naszym kocim towarzystwie. Fenomen Kociej Mamy, pełna akceptacja osobowości z motywacją do rozwoju sprawia, że dziewczyny rozkwitają realizując się na wybranych płaszczyznach.
 
Jest jeszcze jeden istotny aspekt naszej pracy, bowiem od dnia, kiedy zawitała do grupy Marta, FKM wspiera dzieci ze szkoły przyszpitalnej ICZMP.
Dzieci i koty kalekie to dla mnie ta sama grupa, która równie emocjonalnie mnie angażuje. Nie ma nic trudniejszego w naszym życiu niż choroba bądź niepełnosprawność ukochanego dziecka.
Od lat udzielając różnych wywiadów opowiadam jak potencjał Kociej Mamy wykorzystujemy by zadbać i o te dzieci, o które rzadko kto się troszczy. One się nie upomną, że nie mają ładnych zabawek, że klocki Lego są poza możliwością zdobycia przez ich rodziców, że ciekawe książki czy  modne gadżety pozostają w sferze ich marzeń.
Dlatego właśnie my, dziewczyny, kobiety, matki, wrażliwsze od innych  staramy się umilić codzienność szpitalną chorym dzieciom. Opowiadamy o tych dzieciach rodzinom, znajomym, i jak widać te opowieści nie pozostają bez echa.
 
Kuzynka Ani, Gabrysia, prywatnie miłośniczka wszelakich zwierzaków, będąc wolną od trosk i zmartwień gimnazjalistką bez żalu oddała swoje książki i zabawki robiąc powakacyjne porządki. 
Myślę, wręcz jestem pewna, że na podjęcie takiej decyzji duży wpływ ma praca Ani w Fundacji. Tak się właśnie dzieje, że rzetelna praca, zaangażowanie i opowiadanie o ważnych dla nas pasjach, otwiera oczy naszym bliskim i sprawia, że oni także stają się darczyńcami i ludźmi włączającymi się w nasze działania. Sądzę, że Gabrysia nie oczekuje podziękowań, przekazała chorym dzieciom rzeczy, które jej umilały czas. Takie właśnie prezenty są najcenniejsze, świadczą o dojrzałości mimo młodego wieku, o sercu, o wrażliwości, o ogromnej empatii tak rzadkiej wśród współczesnej młodzieży.
 
Wpis: 27.11.2015