Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Ponownie Akcja Psy!

 

Zawsze powtarzam przy każdej okazji, że jestem kociarą z krwi i z kości, z wyboru, i z miłości do futer.
Psy toleruję, nie skrzywdzę ich, pomagam, jeśli któraś z wolontariuszek spotka takiego biedaka na swej drodze. Wyleczę, nakarmię, zabezpieczę ale nie pałam do nich zbytnim entuzjazmem. Boję się ich wręcz, bo kompletnie nie rozumiem ich zachowań i reakcji. Przeważnie zachowuję dystans w ich obecności. Jestem spięta i truchleję, kiedy ogromny wyżeł lub owczarek chce mnie powąchać albo zaczyna się łasić. Nie mogę myśleć sparaliżowana strachem, czy aby nie odgryzie mi ręki albo nie pokąsa nogi. Wiem, że jest to nieracjonalne zachowanie, ale nie umiem nad tą moją fobią zapanować. Jest nawet zakładka na stronie Kociej Mamy o nazwie: Koty pomagają psiakom, ale polityka adopcyjna jest raczej mierna. Dlatego nie porywam się na żadne akcje, gdzie psy byłyby tematem przewodnim. Generalnie optuję za przekazaniem takowej interwencji typowo psiej formacji.
Nie mam domów tymczasowych dla szczekających czworonogów, dlatego świadoma przede wszystkim własnych ograniczeń, bardzo szybko ucinam niewygodne dla mnie psie tematy.

Dziewczyny akceptują te moje lęki i nie naciskają na psie interwencje. Ja też nie udaję, że nie mam świadomości, iż któraś jest już ewidentnie bezradna, bo wyczerpała wszystkie możliwości i nadal zarówno ona jak i pies są bez żadnego wsparcia. Wtedy oczywiście wkracza do działania sztab ratowniczy FKM.
Tak było w przypadku Olgi, Marty, Joli, Wioli czy  Magdy.


Raz na jakiś czas jest w Fundacji akcja z cyklu: Szefowa! Znalazłam psa.

Wtedy ja przejmuję opiekę finansową, a reszta leży w gestii szczęśliwej dziewczyny, która była uprzejma trafić na bezdomniaka.


Teraz od pewnego czasu Asia opowiadała mi  psach biegających gdzieś tam pośród łąk i lasów położonych nieopodal kopalni w Inowłodzu. Gmina oczywiście nie zauważa problemu. Suki utworzyły stado, mają w nim również samca, więc co rusz  któraś jest szczenna. Z pary suk przez kila lata zrobiło się już 6 dorosłych osobników, a między nimi plączą się jeszcze i trzy szczeniaki. Sytuacja na dziś jest taka, że kolejna suka jest w zaawansowanej ciąży, a władze Gminy nadal nie dostrzegają problemu, mimo że Ustawa nakłada na nie obowiązek wprowadzenia programu walki z bezdomnością. Sytuacja zakrawa na czarną komedię.

Wszyscy odwracają głowy i najwidoczniej czekają aż psia wataha zdziczeje i stanie się zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców. Dodatkowo w tejże miejscowości jest dużo działek rekreacyjnych, na których za moment pojawią się rodziny z małymi dziećmi. Nieszczęście zatem wisi na włosku.
Moje rozmowy z władzami gminy były o tyle konstruktywne, że otrzymałam kontakt do dziewczyny, która na tamtejszym terenie stara się opanować psią niechcianą ekspansję. Łapie je, zabezpiecza, szuka domów.
Asia skontaktowała się bezpośrednio z Eweliną, bez mojego udziału. Wiedząc już jaka jest sytuacja, postanowiłam zająć się i tymi nieszczęsnymi psami.
Nie zabiorę ich do Fundacji, takiej opcji nie ma. Pomogę jednak ile tylko mogę w kwestii finansowej, logistycznej i adopcyjnej, choć już teraz boję się wszystkich niewiadomych i atrakcji, które z pewnością nie będą mi oszczędzone.

Szukamy domu dla trzech szczeniąt i dwóch matek. Co do reszty decyzje musi podjąć lokalna opiekunka, bowiem nie znam stopnia socjalizacji z ludźmi reszty psiaków, które biegają w tym stadzie. Już mnie boli głowa z nerwów od tej sytuacji.

 

Wpis: 14.03.2014