Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Plotkarenka


Każdy mnie pyta jak to robię, że mam fundację, która tak w zasadzie składa się z samych dziewczyn w różnym wieku i potrafią one pracować ze sobą bez zatargów czy kłótni a wręcz widać, że się ze sobą przyjaźnią, wspierają, troszczą i biegną z pomocą, kiedy któraś cierpi po nieudanym związku, czy ma jakieś problemy zawodowe.
Dziewczyny same potworzyły grupy w jakich dobrze się czują, gdzie razem fajnie im się pracuje na rzecz kotów i nie zależy to wcale od wieku czy wykształcenia.
Mnie taki fakt cieszy bardzo. Sama jestem osobą bardzo emocjonalną, mam swoje wizje i plany, a tu z tymi moimi dziewczynami, dzięki ich wiedzy i kreatywności oraz mojej znajomości zwyczajów kotów i zdolności menadżerskich możemy góry przenosić. Tu jakoś nikt nie ma oporów przed trudnymi wyzwaniami czy interwencjami, kiedy inni rozkładają bezradnie ręce, wkraczają moje cudne dziewczyny i zaprowadzają w kocim świecie porządek. Dwa lata pracy fundacji były trudne, zarówno pod względem kocim, jak i budowania wizerunku fundacji.
Na nowy rok chciałam im jakoś podziękować, zrobić frajdę, że fundacja to nie tylko koty i problemy z nimi związane.

No i wymyśliłam.

Zorganizowałam dziewczynom sesję fotograficzną.
Przy okazji udzielania wywiadu dla portalu kobiety.lodz.pl - kobiety warte uwagi, zostałam zaproszona do udziału w sesji fotograficznej w strojach epokowych.
Jest to taki fajny pomysł dwóch dziewczyn: fotografki Małgosi i dziennikarki Ani, które za pomocą strojów pozwalają kobiecie w tych zagonionych czasach odkryć swoją kobiecość. Program ich nazywa się Renesans kobiecości i jeśli sobie ktoś tego życzy może być połączony z warsztatami na ten temat.
Ja z uwagi na ograniczone miejsce i czas zrezygnowałam z warsztatów.
W mroźny styczniowy niedzielny poranek do herbaciarni Plotkarenka przy ulicy Wschodniej zaczęły się schodzić dziewczyny. Sesja została podzielona na dwie tury, bowiem dwudziestu jednocześnie nie pomieściłby lokal.
Dziewczynami opiekowały się trzy Małgosie - wizażystka, fotografka i stylistyka.
Najpierw każda wybierała sobie strój, dotykały, przymierzały, przebierały się - zabawy i radości przy tym było co nie miara.
Potem był robiony fantastyczny makijaż i co najfajniejsze - piękne, profesjonalne zdjęcia.

Nawet nie sądziłam, że taka wspólna sesja zdjęciowa sprawi im tyle radości. Bawiły się jak małe dzieci, przebierając się kilka krotnie, chichocząc jak małe dziewczynki. W pięknym wnętrzu herbaciarni zapomniały o problemach dnia codziennego, o zmartwieniach, o troskach. Były radosne, uśmiechnięte, z błyszczącymi oczami i przejęte, jakby otworzyły kufer pełen cudów i nagle się znalazły w innym świecie. I same patrzyły na siebie z niedowierzaniem, że ta śliczna dama w lustrze to ta sama Ania – na codzień spec od Allegro, a Madzia zamiast skalpela, tym razem trzyma koszyk z orzechami i pięknie się uśmiecha do fotografki.
Każda z nas nosi w sobie smutki, ale teraz rozkwitały - nabierały kolorów i ciepła, już się nie chowały głęboko w sobie. Tu i teraz, bez obawy, że zostaną zranione, mogły pokazać jakie są piękne, czułe, zwiewne i niesamowite. I każda z nich wyglądała jak egzotyczny kwiat.
Dziewczyny dostaną na pamiątkę płytę ze zdjęciami, mój prezent za pracę, za serce, za nieprzespane noce, za łzy rozpaczy i krzyki bezsilności. Chcę, żeby fundacja kojarzyła się nie tylko z pracą. Że kiedy będą patrzyły w przeszłość pamiętać będą smak herbaty w Ploktarence i pyszne ciasta upieczone przez Anulę i Gosię. I tą atmosferę, jedyną, niepowtarzalną ...