Historia Pawełka jest jedną z tych wielu,gdzie do końca prawdy nie poznamy.

Pewien właściciel warsztatu samochodowego karmi koty biegające po jego podwórku. Nikt ich nie przegania, ale też nie otacza specjalną opieką, są jakby dodatkiem do krajobrazu owej dzielnicy.
Matka a może siostra Pawełka - teraz to już po latach nikt dokładnie nie pamięta - dzięki temu, iż akurat w tym warsztacie samochodowym wolontariuszka KM naprawia auto, jest po sterylizacji. Kocurka męska część opiekunów solidarnie nie chciała oddać na zabieg kastracji.

Pewnego wieczora kot wrócił z łapką wiszącą bezwładnie, zakrwawioną, bardzo cierpiący. Nie powie nam, co się stało ani jak doszło do tej tragedii. Dzięki szybkiej i sprawnej komunikacji między opiekunem a Fundacją i naszym lekarzem, jeszcze tego samego wieczora został operowany.

Oględziny rany i złamań, jakie były widoczne, nasuwały przypuszczenie, że kot raczej miał wypadek komunikacyjny. Może wracał z kocich amorów, wiedziony odwiecznym instynktem? Może do całego zdarzenia by nie doszło, gdyby był wcześniej wykastrowany?? Nie wiemy.

Teraz kot jest już po operacji,wykastrowany i ma wyczyszczone zęby.

Opieką podczas rehabilitacji zajęli się mieszkańcy kamienicy, którzy kota karmili. Kwestia finansowania całego leczenia spadła po raz już nie wiadomo który na FKM, ale przecież w końcu od tego jesteśmy.

Kot z uwagi na swoje kalectwo nie powinien wrócić na podwórko, po rehabilitacji nie poradzi sobie w panujących tam warunkach.
Musi znaleźć dom.

Pawełek jest miły, ma około 4 lat i jest bardzo przyjaźnie nastawiony do świata i ludzi. Sądzę, że będzie dla kogoś wielką radością.

---

Szczęśliwa adopcja kalekiego Pawełka

Kocurek znalazł wspaniały dom i kochających opiekunów Łukasza i Olgę. Kotek z ulicy trafił do ciepłego łóżka i niechętnie z niego wychodzi. Dzięki nam i naszym weterynarzom dostał drugą szansę i teraz mimo braku łapki jego życie jest dużo wspanialsze niż poprzednie.

Kocurek na zdjęciach po prawej stronie z nową panią Olgą w pościeli.