Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Ostatnia niedziela wakacji


Pamiętam jak było kiedyś, gdy grupa nietypowych opiekunek biegała po Łodzi trzymając w ręku łapkę albo koci koszyk. Ludzie patrzyli zdumieni, co to za kociary... Jakieś dziwne, takie śliczne, miłe, pachnące i ta ich szefowa grupy, zawsze ładnie ubrana, trochę taka nie kociara. Cóż ona może wiedzieć o kotach?! Pewnie paniusia bawi się z nudów w opiekunkę bezdomnych, kiedy się znudzi - po cichu spekulowali. Nie mogli zrozumieć dlaczego tak się zachowujemy. Typowe opiekunki kotów nie mają na nic czasu, a już żeby zadbać o swój wygląd tym bardziej. Pomieszały im się światy, poplątały życiowe priorytety, chcą niby modelować świat kociarzy, ale jak można mówić o autorytecie, kiedy własne życie jest jednym wielkim pasmem porażek, nie sukcesów.

My od początku kłułyśmy w oczy, wyglądem, zachowaniem, postrzeganiem problemu bezdomności. Nikt poważnie nas nie traktował, bo uważali, że jesteśmy zbyt delikatne, by dobrze pracować na rzecz bezdomnych. I te nasze pomysły: oznakowanie koszyków, klatek, nietypowe działanie i te bardziej rewolucyjne - opieka nad kalekimi, ochrona nowo narodzonych miotów. Zamiast dialogu zawsze skazane byłyśmy na negację, tak naprawdę nikt z ówczesnych działaczy prozwierzęcych nie chciał poznać naszego stanowiska, o próbie lub chęci zrozumienia nawet nie było mowy. Ze swoim nowatorskim podejściem do tematu trafiałam na mur, dlatego z biegiem lat przestałam starać się o wypracowanie jakiejś formy porozumienia i grupa stała się zamkniętą społecznością wspierającą się wzajemnie.

Niby byłyśmy z boku, robiłyśmy swoje, ale wszyscy obserwowali nas uważnie, komentując porażki, sukcesy zbywając milczeniem bądź wzruszeniem ramion, a my głuche, ignorując te przykre zachowania robiłyśmy swoje.
Z chwilą kiedy powstała Kocia Mama oczywistym się stało, że aby pracować na takim poziomie, musimy zacząć zarabiać i tak powstała ekipa rękodzielniczek oraz specjalistki od sprzedaży.

Pomagać można na różnych płaszczyznach, pozyskiwanie funduszy na statutowe cele jest tak samo ważne jak edukacja czy prowadzenie domu tymczasowego, chyba nawet najważniejsze, bo daje nam niezależność, samodzielność, możliwość rozwoju.
Chyba moja niezależna dusza jest odpowiedzialna za nurt kiermaszowy w Kociej Mamie. Na szczęście do grupy lgną dziewczyny mające potrzebę bycia społeczną i tu mogą się realizować, niekoniecznie tylko sprzątając kuwety czy oswajając dzikie. Sądzę, że dowolność działania z naciskiem na osobistą satysfakcję jest najlepszym stymulatorem naszych działań. Kompletny brak ingerencji  z mojej strony, postrzeganie wolontariatu jako dobrowolnego działania, zbiera najlepsze żniwo. Widzę, że FKM jest płaszczyzną, która przyciąga i skupia osoby podobne do mnie mentalnie i chyba właśnie w tym należy dopatrywać się naszego powodzenia, rozwoju, kondycji. 
Generalnie szefowie zwalczają indywidualizm wśród podwładnych, ja oczywiście jak zwykle zachowuję się odwrotnie, od lat zachęcam do aktywności i samodzielności, jednocześnie dając moim dziewczynom poczucie bezpieczeństwa, że zawsze jestem do dyspozycji, jeśli trzeba przedyskutować problem.

Mimo wakacji, upalnych dni, wszystkie mają świadomość jaki ten rok jest dziwny. Kotów małych mamy pod opieką więcej niż w latach ubiegłych. Nie jest to oznaką zastoju w pracy interwencyjnej, nadal łapiemy kotki na zabiegi i kastrujemy bezdomne kocury. Liczba maluchów jest wprost proporcjonalna do rozwoju firmy, do jej renomy wśród kociarzy, zaufania jakim nas darzą. 
Dlatego bardzo doceniam każdą chwilkę, poświęconą z niedzielnego dnia na obsługę stoiska. Pod względem logistyczno-organizacyjnym moje dziewczyny powinny być wzorem dla innych.


Wpis: 4.09.2015