Znajomość z panią Ewą rozpoczęła się dla wszystkich bardzo smutną historią. Po telefonie z prośba o interwencję zabrałyśmy spod bloku małego, cierpiącego kociaka. Podjęliśmy próbę ratowania kocurka, niestety zaawansowane objawy genetycznej choroby nie dały lekarzowi innego wyboru jak tylko eutanazja. Przeżyliśmy to bardzo, ale praca wolontariuszy Fundacji pod tym blokiem nie mogła się zakończyć w ten sposób. Jakaś kotka przecież dalej będzie rodziła chore maluchy… Wspólnie z karmicielką podjęliśmy decyzję o sterylizacji mieszkających tam dorosłych zwierząt.

Błyskawiczna organizacja i przebieg akcji sterylizacji kotek została przeprowadzona dzięki „zdyscyplinowanej”, zaangażowanej i słownej karmicielce. Wszystko przygotowane zostało natychmiastowo, dzięki temu nie zmarnowałyśmy ani jednej minuty cennego fundacyjnego czasu. Dodatkowo pani Ewa aktywnie włączyła się w pomoc naszej Fundacji, rozpuszczając „wici” o naszej działalność oraz pomagając w sprzedaży gadżetów fundacyjnych.

Do zakończenia akcji „Wysoka-Łódzka” zostało jeszcze „do zrobienia” kilka kotów, ale to czysta przyjemność pracować w takim miejscu, z tak życzliwymi Fundacji i zwierzętom ludźmi.

Wpis: 27.12.2011