Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Opowieść z cyklu: życia nie da się zaplanować!

 

Konsekwencja w działaniu, stabilność decyzji, jasno określone cele i priorytety to są przede wszystkim źródła sukcesu firmy, jaką jest Kocia Mama.
Kobiety tu działające, nie tylko wolontariuszki ale także grupa dziewcząt, które wspierają nas okazjonalnie, bądź przy realizacji określonych projektów, włączają się w miarę własnych możliwości, umiejętności i kompetencji. To jest piękne i godne naśladowania. Żeby być z nami, nie trzeba koniecznie wypełniać umowy wolontariackiej. Nie wszystko bowiem da się sprowadzić do sztywnych ram regulaminu czy instrukcji bycia dobrym społecznikiem. Jeszcze nikt nie opracował kodeksu, jak postępować by zasłużyć na miano super wolontariusza, szefa, człowieka... To się czuje, ma się w sobie, albo nie!
 
W Fundacji mile widziana jest każda osoba. Jest jeden tylko warunek bycia w tej niecodziennej społeczności: tu odnajdą się tylko osoby wolne od rywalizacji, pozbawione manii wielkości, przerostu ego czy skłonności do forsowania własnych idei. Żeby działać na tylu płaszczyznach konieczna jest nowoczesność w zarządzaniu i prowadzeniu grupy. Na przykładzie swoim i Jaśminy - szefowej Filii w Piotrkowie -  uważam, że najważniejszą cechą dobrego lidera jest szacunek do podwładnych i sposób komunikacji wolny od faworyzowania. Pamiętajmy, podstawą pracy FKM jest wolontariat. Nawet najmniejsze działanie i aktywność muszą być docenione, bo w świecie totalnie skierowanym na komercję i karierę, perełki, jakimi są społecznicy, są na wagę złota. Cała armia ludzi zrzeszona pod sztandarem Kociej Mamy nie musi pracować każdego dnia z takim zapałem, entuzjazmem i sercem. To wolontariusze i sympatycy Fundacji są osobami dla mnie najważniejszymi. Nie Ludzie Fundacji, nie Zarząd czy Rada, tylko ogół, który zaufał dziewczynom mającym pomysł na działanie, na aktywność społeczną, szanujący specyficzność grupy i jeszcze pomagający. To jest zaufanie, które zdobywa się tylko w wyniku rzetelnej, uczciwej pracy.
 
Przez lata pracy, miałam wątpliwą przyjemność poznać niejednego poprawiacza sposobu działania Fundacji. Są ludzie, którzy uważają, iż kompletnie nie nadaję się na Szefową, bo brakuje mi chęci do nadzorowania wszelkich projektów, jakie powadzone są przez Fundację, nie mam też w zwyczaju kontrolować koordynatorek, ufam weterynarzom, którzy leczą fundacyjne sierściuchy i niezmiennie jako podstawę w decyzji, oprócz wszelkich informacji i ustaleń przygotowanych mi przez wolontariuszkę nadzorującą kampanię społeczną, interwencję czy wydarzenie, uznaję swój instynkt, który nie zawiódł mnie nigdy.
Jeśli następuje chwila wahania, ważenia decyzji, często pada pytanie: A jak myślisz Iza? Nie wiem jak nazwać tę cechę, wadą? Defektem? Dobrodziejstwem? Ale kiedy następują jakiekolwiek dywagacje, zawsze pada zdanie: Poradzimy się Szefowej, ona zdecyduje!
 
Czuję ciężar bycia Szefową aż za dobrze! Codziennie budzę się ze świadomością bagażu ufności i wiary, jakim mnie obdarza każda istota związana z FKM.
Ja nie mogę sobie zafundować urlopu od Kociej Mamy! To już poszło za daleko, zbyt mocno zaistniałyśmy w świadomości społeczeństwa, administracji, urzędów. FKM kojarzy się jednoznacznie: fachowość, wiedza i kompetencja. My nie mamy odwrotu. Ta machina rządzi się swoimi prawami, ma napęd setki wolontariuszy i potrzeby tysięcy kotów, kilku osób, które czekają na protezy, jakie pomagamy kupować dzięki prowadzonym Kampaniom społecznym oraz dzieci, którym także pomaga Fundacja.
Koty są wszędzie, ludzie mali i wielcy też. Potrzeb jest wszędzie dużo - brakuje pieniędzy, więc skoro my możemy dołożyć drobny prezent do koszyka szczęścia, czemu rzucić go obok?
 
Jak się znaleźli wśród nas Wiola i Maciek, mieszkający gdzieś tam, niedaleko od Łodzi?
Magia internetu pomogła. Swego czasu Fundacja Kocia Mama była promowana, jako największa i najbardziej godna polecenia organizacja pro kocia w Polsce. W wyniku tej kampanii poznałyśmy się z Wiolą i Maćkiem, a raczej poznała ich Emilka, moja prawa ręka, szefowa od reklamy, promocji, komunikacji z potencjalnymi chętnymi, którzy są zainteresowani podejmowaniem wspólnych akcji W myśl przysłowia: "Kociarz kociarzowi bratem" nawiązała się znajomość.
To zasługa Emilki, że zaistniałyśmy w świadomości Grupy "Polub Mnie", ja nie miałam czasu podjąć tego tematu. Lider Grupy czekał, ponaglał, a ja miałam inne sprawy na głowie - był środek lata, wysyp kociąt, roszady w domach tymczasowych, to było wtedy dla mnie ważne, a nie jakieś tam wirtualne kampanie. Ale Emilka jest pilna, zna Szefową i jej zaległości, życie na telefonie, w pośpiechu, więc zabiera mi nadmiar obowiązków, prowadzi i finalizuje projekty. Jestem jej za to bardzo wdzięczna!

Promocje mają to do siebie, że się kończą. Tak było i tym razem. Ale Wiola i Maciek zostali, wspierali działania FKM dalej, przekazywali dary.
Już nie pamiętam, jak to się stało, że połączyliśmy siły i Fundacja zaczęła wspierać działania społecznego duetu Wiola-Maciek na lokalnym terenie. Ważny jest fakt, iż dzięki ich sercu i oddaniu, koty z okolic Szadku zaczynają dostawać pomoc. Leczymy, szukamy domów, sterylizujemy i kastrujemy - praca idzie pełną parą. Wożą koty do Łodzi, z siedziby zabierają wyprawki dla futrzaków.
Czasem psia rodzina tuła się po wsi, ale odkąd Maciek z Wiolą mają oparcie w Fundacji, jest im łatwiej ogarniać te nieszczęścia braci mniejszych.
 
Pracujemy systematycznie, pomału, ale równo i skutecznie. Kompleksowo rozwiązujemy jeden problem za drugim, mamy czas. Podstawą dobrego działania jest systematyczność, komunikacja, właściwe planowanie i konsultacja potrzeb oraz możliwości - musi być wzajemna otwartość i świadomość. A jeśli w tym wszystkim jest miejsce na zrozumienie, sympatię i chęć bycia razem, to można tylko postawić kropkę nad "i"  i działać dalej!
 
Marzyła mi się kolejna placówka, przyczółek dla kocich nieszczęść, działający podobnie jak Marta ze Zbyszkiem mieszkający w Borkach Lipkowskich i jak widać warto żyć z głową w chmurach, marzyć, mieć nadzieję. Budujemy filię w Szadku, łączymy potencjał Fundacji z aktywnością Wioli i Maćka! Dobra mieszanka. Wiola pomaga przy rękodziełach, Maciek robi piękne zdjęcia - działamy razem, dla kotów, psów, ludzi... Cel jest taki zwyczajny, żadne tam bohaterstwo, codzienna proza nieszczęść istot ludzkich i zwierzęcych, pomieszały nam się światy, ale nie przeszkadza nam ten stan kompletnie! Oby takich ludzi więcej.

Zawsze powtarzam dziewczynom: jeśli czegoś bardzo chcesz, to spełni się, to tylko kwestia czasu - a one słuchają, kiwają głowami, myślą sobie: trafiła nam się Szefowa... Mało, że swoim pomysłem na działanie KM wywróciła całą skostniałą formę do góry nogami, rewolucja się powiodła i mamy fantastyczne dokonania, to teraz każe nam wierzyć w przeznaczenie...
Może być trudno, kiedy się ma Szefową z głową pełną pomysłów!
 
Wpis: 28.08.2013