Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

One czekały na Kocią Mamę


Zajęcia edukacyjne w Szadku były rewelacyjne pod każdym względem. Dzięki przygotowaniom Wioli Fundacja świetnie zaprezentowała się na lokalnym terenie. Logistyka na piątkę z plusem. Ale tam gdzie pojawia się Kocia Mama, koty jakby wyczuwają szansę na lepsze życie i nagle stają na jej drodze. Tym razem było zupełnie tak samo. Nieoczekiwanie na schodach przed szkołą zjawiły się dwa koty w wieku już odpowiednim do rozmnażania.
 
Na przekór temu, o co jeszcze godzinę wcześniej prosiłam dzieci zgromadzone na zajęciach edukacyjnych, by nigdy i pod żadnym pretekstem nie dotykały kotów bezdomnych bądź im nieznanych, sama widząc dwa tańczące koło mych nóg kociaki, zaczęłam sprawdzać ich płeć. Żeby było ciekawiej, Magda znalazła w swojej torbie suchą karmę. Wyjęła pokarm dla kotów z takim spokojem jakby sięgała po puderniczkę. Może ktoś pomyśli, iż są to niezbędne rzeczy na wyposażeniu typowej torby wolontariuszki FKM.
Cudne to było wszystko. Szefowa działa inaczej niż sama uczy, sucha karma zalega damskie torby, dalsze komentarze są chyba zbędne.
 
Sądziłam, iż kociaki - chłopak i dziewczyna przyszły tylko nas poznać, ale płonna to była nadzieja. Na drugi dzień Wiola mówi:
- Szefowa, oba koty nadal siedzą na schodach koło szkoły, pomagamy im jakoś?
- No raczej! Nie ma innej opcji, ale zapytaj Maćka co on na to, przecież nie mieszkasz sama! 
- Maciek wyraził zgodę. 
- Wiola masz już kilka kotów na rezydenturze. - staram się przywołać wolontariuszkę do racjonalnego postrzegania sytuacji. 
Do Maćka zaś mówię: 
- Słuchaj, Twoja żona wszędzie widzi koty i wszystkim chce pomagać, co Ty na to? 
W odpowiedzi słyszę, że Ona po prostu ma dobre serce.
- Dobrze, zatem macie pozwolenie, aby przyjąć następną dwójkę futer. Skoro jeszcze się zmieszczą w waszym domu...
Tym sposobem, skoro już wyprosiła zgodę na zabranie zwierzaków, po krótkim instruktażu, bo była to ich pierwsza interwencja, Wiola z synem Hubertem złapała oba zwierzaki.
 
Jak już udało mi się ustalić wcześniej, jest kocurek Hieronim i kicia Hiacynta czyli Wiola z rodziną nazywają dalej koty własnym kluczem, dobrze że mimo zakocenia dopisuje im jeszcze dobry humor. W sumie nie mają powodów do zmartwienia, bo funkcjonuje już lecznica współpracująca z Kocią Mamą, czyli maluchy są pod fachową opieką, zaś w kwestii zaopatrzenia domu w potrzebne do utrzymania kotów produkty też nie ma najmniejszego kłopotu. W takich warunkach łatwo się pracuje, bo to do mnie należy zadanie, by moi wolontariusze i wolontariuszki mieli świadomość, że Szefowa troszczy się o tak przyziemne kwestie jak gromadzenie funduszy na te wszystkie bezdomne futra. 
Długo jeszcze będę pełna obaw, niepokoju i lęku, czy udźwignę ciężar związany z tempem w jakim rozwija się Fundacja, bowiem  potrzeby i wydatki rosną niestety proporcjonalnie. 
Na razie jednak, dopóki panuję nad sytuacją, ratujemy koty jeśli tylko jest taka konieczność.
 
Wpis: 2.12.2013