Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Nowa kocia enklawa


Tym razem na kocią miejscówkę nieopodal Puław czekałam ponad 3 lata, ale warto było! Zresztą koty słyną z cierpliwości, a ja, żeby być skuteczną, też muszę opanować, polubić i tę cechę.
Nic tak nie pomaga nam w działaniu jak czas. Obserwacja poczynań fundacyjnych, realizacja zobowiązań, jasna komunikacja i systematyka dają rewelacyjne wyniki.
 
Zaczęło się skromnie, od jednej wizyty w  Szkocji. Potem już spotykaliśmy się systematycznie i tak Joanna i jej mąż od lat współpracują  z Kocią Mamą. Przyjmują koty, które z przyczyn różnych nie mogły bytować w dotychczasowych warunkach.
Opowiadali znajomym i rodzinie o tej szczególnej, nietypowej możliwości adopcyjnej. Wszyscy kręcili głowami, jak to dzieje, że to właśnie Kocia Mama ma takie dziwne pomysły, które w praktyce sprawdzają się świetnie.
Kotów jest nadal zbyt dużo, a mimo tego w tak nasyconym środowisku, jakim jest wieś, mi nadal udaje się znaleźć chętnych, by przyjąć stado liczące przeważnie 6-7 futer. Jest to sytuacja totalnie niezrozumiała dla większości działaczek pro zwierzęcych. One mają trudności, by adoptować małe śliczne i zdrowe kocięta kuwetkowe, a Szefowa FKM co rusz organizuje transporty kotów wycofanych i nie rokujących socjalizacji. Kompletna zagadka jak ona to robi! A jednak, pasja, która mną kieruje, otwartość i zdrowy rozsądek jest mieszanką, która przez przypadek nasuwa mi rewelacyjne rozwiązania.
Nie ma lepszej enklawy dla dzikich kotów niż bezpieczny teren wiejski, gdzie mogą swobodnie biegać, żyć według własnego pomysłu, a jednocześnie mają postawioną miskę i zapewnione miejsce do spania.
 
Teściowie Joanny kiedyś nieopacznie wyrazili chęć, że może i oni byliby skłonni poprowadzić kocią enklawę.
Ta deklaracja została bardzo dobrze zapamiętana i przez kilka lat podczas spotkań rodzinnych jakby przez przypadek poruszana była kwestia współpracy z Kocią Mamą.
 
Aż wreszcie podczas jakieś rozmowy rodzice doszli do wniosku, że teraz właśnie jest dobra pora, by poznać szefową FKM. Lekarka  momentalnie  wykorzystała nadarzającą się okazję i zadzwoniła do mnie proponując spotkanie:
- Ale Joanna, ja na samo spotkanie nie mam czasu. Jeśli już to przy okazji zawiozę jakieś koty - szybko łapię szansę.
- Ok, porozmawiam z teściami - słyszę - Kiedy byś chciała jechać?
- Jak najszybciej, nie ma co odwlekać - zawsze reaguję błyskawicznie na takie propozycje, jednocześnie robiąc przegląd fundacyjnych opornych futer. Była to  środa. 
 
Po godzinie miałam już przygotowane koty, termin wstępnie ustalony na sobotę, teraz tylko trzeba poprzerzucać koty z filii do Łodzi i można auto na drogę pakować. Mobilizacja w Fundacji pełna, ustalamy kolejne ruchy, żeby było szybko, sprawnie i skutecznie.
I jak się okazało mamy jeszcze jedną świetną kocią miejscówkę. Miejsce przepiękne, malutka wioska, gdzie mieszkają sami sadownicy położona jest  daleko od ruchliwej drogi. Tereny bezpieczne dla kocich harców, same pola, lasy i sady, mają gdzie biegać i cieszyć się wolnością, a przed wszystkim są bezpieczne. Opiekun świadomy, w końcu jego dzieci to doskonali weterynarze, nie można lepiej sobie wymarzyć warunków dla sierściuchów.
Opieka zapewniona, bo Joanna przy okazji rodzinnych wizyt będzie mogła koty odrobaczyć, w razie potrzeby przeleczyć czy zaszczepić. Idealny układ dla wszystkich.
 
Wpis: 18.05.2015