Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Niezastąpiona kocia graficzka


Z pełną świadomością wagi tych słów uważam, że Kocia Mama od momentu, kiedy zamysł jej założenia zrodził się w mojej głowie, skazana była na sukces.
Z kotami żyłam od zawsze, towarzyszyły mi już w dzieciństwie. Ale faktem też jest, że zawsze miałam zbyt dużo zajęć, przyjaciół, pomysłów i dzieją się w moim życiu sytuacje, których nie wymyślą najlepsi scenarzyści. Wszystko jest kwestią  przypadku, nie planuję, nie modeluję swego życia, bo ono zawsze płata mi figle. Czasem spokojnie, niekiedy w zbyt dużych emocjach staram się ogarnąć wszelkie atrakcje , których niestety mam w nadmiarze. Wszyscy już wiedzą, że moje życie jest inne niż przeciętnego człowieka, zawsze przydarzy mi się coś niezwykłego, co niekoniecznie ma negatywne przełożenie, ale jest niebywałe. Potknę się na jedynym kamieniu jaki będzie leżał na ścieżce, wejdę w kałużę mimo, że bardzo staram się ją ominąć.
To właśnie ja usiądę w parku na ławce akurat tej ,obok której ktoś "uczynny" postawił pudło z małymi kociakami.
Takich historii, gdzie przy okazji albo przez przypadek natknęłam się na koty mogłabym tysiące opowiadać.
 
Z czasem, kiedy dorosłam, za kocią sprawą poznawałam fajnych ludzi, budowała się niezauważalnie grupa kociarzy, którzy wtedy jeszcze nie myśleli o legalizacji swych działań. Nawet nie marzyli o takiej atrakcji, jaką teraz jest dla wszystkich Kocia Mama.
Z czasem grupa rosła. Jakoś tak zbyt często napotykaliśmy koty, łączyliśmy więc siły, by szukać im domów. Dostałam Martę, potem zjawiła się Ruda Iza, Emilka i się potoczyło. Emilka, młoda wtedy bardzo, prawie dziecko, zaczynała swe pierwsze działania jako graficzka. Jakoś tak bez powodu, nie wiedzieć czemu, zrodziła się między nami przyjaźń, można powiedzieć niezależnie od nas. I powstał duet idealny - ja z doświadczeniem, przebojowa, stanowcza, z otwartą głową, uparta, doskonale znająca swoje potrzeby i ona jeszcze nieśmiała, bojąca, ale zdolna i świetnie odczytująca moje potrzeby.
 
I się zadziało. Grupa kociarzy rosła. Ja zawsze chciałam niezależności, ale uporządkowana jestem do granic możliwości.
I tak Emilka otrzymywała pierwsze zlecenia: "Zaprojektuj proszę kocie wizytówki nie mogę ludziom non stop mazać numer telefonu na jakimś skrawku kartki, to mało profesjonalne."
I się zaczęło.
Potem oznakowane zostały klatki kennelowe, kontenery, by doktorowe miały świadomość czyje koty leczą. Jakoś tak przez przypadek dziewczyna miała ciągle zlecenie .Wtedy nie funkcjonowało pojęcie wolontariatu, chciałyśmy się wyróżniać pośród ludzi. Już wtedy byłyśmy nietypowe kociary wśród na tle ogółu miłośników futer.
  
Minęło 8 lat pracy grupy, założyłam Fundację i Emilka awansowała do roli głównej graficzki odpowiedzialnej za jednolity wygląd strony wizualnej całej organizacji oraz nadzór nad plastyczkami, których kilka obecnie działa.
Trudne zajęcie i mało czasem komfortowe, bo ciężko manipulować talentem lub mieć pomysł na cito.
Kiedy szykujemy jakieś imprezy, wiadomo, że plakat jest najlepszym nośnikiem wszystkich niezbędnych informacji, wtedy często pada lakoniczne hasło: Emilka są potrzeby w kwestii reklamowej, czekam na projekty!  I prawdę mówiąc, nie wiem jak ona to robi, jednak zawsze mam pewność, że wszystko będzie na czas dopięte projektowo.
 
Przez te lata z ogromną satysfakcją obserwuję, jak dziewczyna się rozwija, jak praca w wolontariacie ma świetne przełożenie dla działania jej prywatnej firmy. Jak stała się kreatywna, pomysłowa, a wszyscy wiedzą, jak wymagająca jestem w roli szefowej. Ludzie  zazdroszczą nam pomysłów, ale taka sytuacja jest wynikiem nie tylko zdolności Emilki i moich potrzeb, my obie kochamy naszą Fundację, pielęgnujemy to cudowne dziecko, obie jesteśmy niezwykle szczęśliwe, że udało nam się stworzyć taką grupę przecudownych kobiet. Może właśnie uczucie spełnienia, radości, dumy daje energię do wszystkich działań?
Pracy dziewczyna ma ogrom, nie tylko z powodu jarmarków. Działają przecież także filie, one też mają potrzeby. Co rusz wprowadzam jakieś Kampanie i Akcje, zawsze potrzebne są projekty. 
 
Działamy na allegro, pracujemy dla kotów, ale te torby, linijki i znaczki też trzeba opracować i już kolejny temat dla Emilki.
Cały czas, nieustannie moja i jej głowa pracuje mając w świadomości dobro Fundacji. Lubię, kiedy rozpromieniona dzwoni: - Słuchaj, masz chwilkę? Usiądź proszę, mam pomysł, właśnie wymyśliłam nowy gadżet kociomaminy...
I zaczyna się telekonferencja, podczas której dopinamy szczegóły, omawiamy detale, szczegóły, wybieramy materiał czyli  wprowadzamy w życie jej projekt,  a potem się cieszymy, kiedy widzimy końcowy efekt.  
I tak od pomysłu do pomysłu toczy się nasze życie. Raz efektem rozmowy będzie produkcja linijki reklamującej lekcje edukacyjne, innym razem zawieszki odblaskowej. Zawsze znajdziemy jakąś niszę, gdzie staramy się zaistnieć, to też typowe dla nas. 
 
Wpis: 2.05.2015