KM ma ma przyjaciół dosłownie wszędzie. Dzięki internetowi i metodom komunikacji jakie on zapewnia, możemy mieć łączność z osobami przebywającymi daleko od nas.
Nasi znajomi i sympatycy mogą bez przeszkód śledzić co się dzieje aktualnie w KM, jakie mamy kłopoty i w czym trzeba nam pomóc najbardziej. Wspierać Fundację można na różne sposoby, niekoniecznie trzeba być tu na miejscu i łapać koty.
Stało się tak, że mam przyjemność mieć wśród naszych sprzymierzeńców człowieka, który na co dzień mieszka i pracuje poza granicami naszego kraju. Pomaga nam jednak jak tylko może.
Kiedyś brał pod wirtualną opiekę koty z Trudnych adopcji, wspierał nasze konto refundując leczenie, czy zabiegi najbardziej pokrzywdzonych futrzaków.
Teraz poszedł w swej pomocy dalej, zakupił nam dwie ocieplane budy dla kotów, a będąc na urlopie w Polsce wybrał się na zakupy z KM, w efekcie czego koty dostały w prezencie ponad 150 kg karmy.
Powiem tak: każda pomoc liczy się bardzo, ta mniejsza i ta, jak w tym przypadku, bardzo duża. Najważniejsza jest jednak świadomość osób, które nam pomagają o zasadności swych decyzji i przekonanie, że KM nie zmarnuje ani odrobiny z przekazanych darów.
Cieszę się ogromnie, że w czasach kiedy na działania społeczne nie ma mody, ludzie skupiają się na robieniu kariery i realizacji zawodowych ambicji, ja ciągle spotykam na swej drodze ludzi wyjątkowych, którzy umieją zatroszczyć się o innych, słabszych, biedniejszych, mniejszych. Pomagać trzeba umieć i tylko osoby na prawdę wrażliwe potrafią podzielić się tym co mają z innymi i jeszcze czerpać z tego radość i zadowolenie.
Tym razem, na życzenie mojego przyjaciela i darczyńcy obejdzie się bez nazwisk - szanuję ten wybór, choć go nie popieram, bo uważam, że o takich ludziach powinno się mówić otwarcie, ale skoro podjął taką decyzję mnie nie pozostaje nic jak tylko ją uszanować.
Jednakże takie cuda się zdarzają tylko w KM – Św. Mikołaj w październiku!!!!!!

Dziękujemy!!!