Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Nie moja Broszka


W zeszłym tygodniu, kiedy wchodziłam do pracy przy ulicy Sieradzkiej, nie wiadomo skąd pojawiła się kotka z trójką maluchów. Łagodna, widać, że domowy lecz wychudzony burasek. Zapewne "ciążowy" problem pozbawił ją domu. Kociaki to około 2,5-miesięczne maluszki: dwa czarne i jedno miniaturowe, lustrzane odbicie mamusi. Kotka głośnym miauczeniem i ocieraniem o nogi dopominała się pieszczot i oczywiście jedzenia dla siebie i wygłodzonej gromadki. Smakowite mięsko z puszki (zawsze mam je pod ręką, to już takie skrzywienie wszystkich kociarzy) szybko znikało w małych brzuszkach. Po obowiązkowej toalecie kotka i jej przychówek pomaszerował do budynku obok i skrył się w korytarzu pod schodami.

Postanowiłam przeprowadzić dokładny wywiad wśród lokatorów na temat kociaków. Uznałam, że nawet jeśli mają właściciela, to ten ktoś je mocno zaniedbuje. Gapiów było dużo, ale nikt niestety na terenie posesji nie przyznał się do kotów. Wręcz przeciwnie - usłyszałam wiele negatywnych wypowiedzi na temat obecności w tym miejscu zwierząt. Zostawiłam to bez komentarza, bo co tu rozgadywać się o bezduszności i braku zdrowego rozsądku ludzi. Przerabiałam już to nie raz.

"Kocia Mama" nie zostawia jednak takich spraw bez rozwiązania. Wspólnie z Gosią zabrałyśmy kociaki z tego mało gościnnego miejsca.


Buraska - Broszka - przebywa teraz w domu tymczasowym. Została odrobaczona i po małym "podtuczeniu" poddana zostanie sterylizacji i czeka na nowych właścicieli.
Jest bardzo ciepłym, mądrym i spokojnym kotem.
Liczymy, że jej dzieciaki (Szyszka, Borówka i Czarna Jagoda), które też przebywają w domu tymczasowym, równie szybko znajdą wspaniałe, nowe domy.

 

Wpis: 10.06.2011