Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Nie łatwo być Szefową...


Są ze mną, a ja z nimi. Wzajemne podpory, nie ma miejsca między nami na wielkie słowa, podziękowania, dowody zaufania, a mimo to i ja i one czujemy wzajemną sympatię, troskę, staramy się pomóc, zdjąć część obowiązków, ulżyć. Jesteśmy razem nie po to, by udowadniać światu, jakie jesteśmy wyjątkowe i niezastąpione. Działamy od lat bez niepotrzebnych deklaracji, a jednak każda wie jak wesprzeć drugą w chwili, gdy spada na jej barki zbyt wiele obowiązków.
Życia nie da się zaplanować w 100%. Mamy pomysł w głowie, kierunek rozwoju, cel i jakiś sens. Nie chcemy by ono nam przelało się przez palce, czasem mamy totalnie nie przewidziane atrakcje, wtedy twierdzimy: no cóż, poplątało się co nieco.

Ludzie spotykają się w życiu, poznają, ale jak przyjdzie im dalej ułożyć znajomość w dużej mierze zależy od chęci obu stron.
Karolinę cenię szalenie nie za pracowitość, nie za pomysłowość, ale za szczerość wobec samej siebie.
Ujęła mnie zdolnością niezwykle rzadką: zawsze bez względu na konsekwencje umiała się przyznać do własnego błędu. To jest cecha rzadko występująca w naszym społeczeństwie. Generalnie wszyscy dają rady, nikt się nie myli, a jeśli już to sporadycznie, albo przerzuca winę na innych.

Karolina wręcz przeciwnie. Zawsze jako przyczynę akcji, która ją spotyka, znajduje siebie. Jest to zachowanie świadczące o wyjątkowym charakterze.
Pomylić się, przyznać i jeszcze umieć o tym rozmawiać - niewielu miałam przyjemność poznać takich ludzi. Przeważnie mało kto dostrzega swoje wady, a już żartować na swój temat umie jeszcze mniej. Wpływ otoczenia, reklam czy wychowania? 
Sądzę, że niska samoocena wynika z błędów wychowawczych, z wczesnych relacji z rówieśnikami. 
Ja wbijam w dumę moje dziewczyny, od lat powtarzam, jakie są wyjątkowe, nawet jeśli wykonują z pozoru mało ważą pracę. Jednak działają społecznie i sam ten fakt wyróżnia je od reszty, przeważnie skierowanego na konsumpcję i karierę, społeczeństwa.

Karolina pracuje w kontakcie oraz przeprowadza interwencje. Jest to właściwa osoba do komunikacji z opiekunami.
Teraz wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ania z Krysią były na wizji lokalnej, więc otrzymałyśmy cenne informacje niezbędne do przeprowadzenia akcji odłowienia kociąt. Z uwagi na rejon Łodzi, to zadanie przypadło Karolinie.
Rano płacz w telefonie:
- Szefowa, zgubiłam syjamkę, to moja wina, woliera była źle zabezpieczona, ona w tym lesie przepadnie, umrze z głodu! 
Nie sposób było uspokoić Karolinę, wpadła w panikę, totalnie zatraciła się w rozpaczy.
- Przestań płakać i to natychmiast!!! Karola, opamiętaj się i to już! Kotka wróci, jestem pewna, teraz ukryła się gdzieś w krzakach i czeka aż zapadnie noc, wtedy gdy będzie cisza i działkowicze przestaną hałasować. Wróci, tak funkcjonują koty. Proszę szybko zacząć myśleć jak kociara, a nie jakaś beksa nieznająca psychiki kotów! I ty porad udzielasz, a sama panikujesz! Normalnie wstyd!
Ale jak sami wiemy, radzi się dobrze innym, a gdy nas spotyka nieszczęście, tracimy rozum i zmysły. Jest to normalna sytuacja i paradoks chwili.
- Ale dziś miałam jechać na interwencję - mimo łez stara się nawiązać rozmowę. - Pan nie karmił kotów, czeka na mnie. Muszę zadzwonić i wyjaśnić, dlaczego mnie nie będzie, nie mogę narazić na złą opinię Fundacji.
- Spokojnie, nigdzie nie dzwoń, ja pojadę, koty złapię. Ty szukaj syjamki.
I jak na Szefową przystało, poprzestawiałam swoje plany, Renata od razu zaoferowała pomoc, odwołała umówioną kawę z Magdą, cóż - sytuacja kryzysowa.
Ania służyła transportem i robiła zdjęcia. 
 
Na Bałutach czekały na nas koty, i ich bardzo miły opiekun. Nie zawiodłyśmy, a wręcz przeciwnie - zyskałyśmy kolejnych sympatyków Fundacji.
A kotka tak jak przepowiadałam - pokazała się wieczorem. W nocy, kiedy wszyscy  wczasowicze spali, płakała rozpaczliwie nawołując Karolę. Obie szczęśliwe wróciły do domu. Wątpię, żeby 8 letnia rasowa kotka jeszcze raz kierowana ciekawością odważyła się na wycieczkę. Dziewczyna mówi o niej, że jest piekielnie inteligentna, ufajmy opinii Karli i instynktowi samozachowawczemu kotki.

Nasza piątka bezdomniaków także zmieniła lokum. Już nie bytuje w piwnicy, odrobaczona, socjalizuje się z ludźmi pod czujnym okiem weterynarzy ze Zwierzętarni. 
W sumie to był dobry dzień, mimo że ja i Renata miałyśmy totalnie przemodelowany rozkład zajęć, ale przynajmniej doszła jeszcze jedna fundacyjna historia, którą będziemy wspominać ze śmiechem.
 
Wpis: 20.08.2014