Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Na porządku dziennym


Takie sytuacje są klasyczne dla sposobu naszej pracy. Rodzina, znajomi, przyjaciele mając świadomość, że działamy na rzecz bezdomnych, zgłaszają wszelkie biedy, jakie tylko staną na ich drodze. Tak było i tym razem. Kiedy do siostry Ani - Ali przyszedł na podwórko mały kotek, dostał miseczkę z wodą i karmą, najadł się i zamiast powędrować dalej, zaanektował sobie ogródek. Ala z mężem to także kociarze z krwi i kości, kochają koty, ale tą mądrą miłością, znają własne ograniczenia. Zgłosili Ani problem, pytając jak mają postąpić wiedząc, że wakacje to czas urlopów i jest to najtrudniejszy okres dla całej Fundacji. 
 
Oczywiście dowiedziałam się o sytuacji bardzo szybko. Dziewczyna nie nalegała, nie oczekiwała na żadne pochopne decyzje, zwyczajnie zapytała jakie są plany i co ma przekazać rodzinie. Kociak dostał we władanie korytarz, legowisko i kuwetę czyli pierwsze kroki uczenia dobrych manier zostały poczynione. Pochwaliłam podjęte działania, ustawiłam kociątko w kolejce do przejęcia przez Kocią Mamę, ale non stop mnie nurtowała jego łagodna, ufna natura...
Niby ma zapewniony spokój, kącik do zabawy i spania, ale wiadomo - takie maluchy mają dziwne pomysły i nikt nie wie co może strzelić im do głowy. Kiedy powodowany ciekawością ruszy na zwiedzanie okolicy eskapada niekoniecznie musi zakończyć się dobrze. Może i moja wyobraźnia przerysowuje niektóre sytuacje, ale tyle niesamowitych historii już przerobiłam w kocim temacie, że wolę zachować ostrożność.
 
Tego dnia Ania pracowała na etacie kierowcy w Fundacji. Podświadomie gdzieś cały czas myślałam o małym kociaku, kiedy Alicja przysłała mi zdjęcia, stwierdziłam że to kocurek maksymalnie 3 miesięczny. Z kosmosu nie spadł, może rodzina wyjeżdżała na wakacje i taki mieli pomysł na skuteczną adopcję? Jest charakterystycznie umaszczony, koty w tabby są  rzadko spotykane, to niecodzienne kocie kolory i te długie uszy, kocie geny robią naturze niezłe psikusy.
- Ania, a czy Alicja bardzo by się zdziwiła gdybyśmy na moment zajechały i do niej? W sumie mamy po drodze.
 Ania spojrzała uważnie, nie komentowała, uprzedziła o niespodziewanej wizycie. 
Nie wahałam się nawet moment. 
- Mogę poprosić jakiś ręcznik? I tak jedziemy do Żyrafy, zabierzemy go przy okazji, niech weterynarz na niego popatrzy...
- A czy on tu wróci? - padło pytanie.
- Nie, przykro mi, pójdzie do Danki. Jeden młodziak więcej w kocim przedszkolu nie zrobi jej różnicy, jego obecność nawet w tak przyjaznym otoczeniu nie jest konieczna. Żegnamy się zatem, a ty futrzaku podziękuj za opiekę i dobre serce - staram się rozładować zaskoczenie z powodu mojej decyzji.
 
Mimo smutku i zaangażowania zarówno Ania jak i jej rodzina wiedzą, że to dobra i właściwa decyzja, nie liczą się nasze osobiste uczucia, bezpieczeństwo kociaka to w tym przypadku najważniejsza sprawa.
Szybko, sprawnie, skutecznie zapewniamy kotom lepsze życie, nikogo już nie dziwi, że wszystkie ścieżki kierują miłośników futer do kociej mamy, nasza praca nie ma wakacyjnej przerwy, nie zawieszamy działalności w okresie, kiedy inni cieszą się odpoczynkiem, wodą, słońcem...
 
Wpis: 6.08.2015