Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Na bogato, czyli niedzielna interwencja Magdy


Od lat do znudzenia na początku wiosny i lata powtarzam tę samą prośbę: ludzie miejcie rozum i serce, zachowujcie się godnie jak przystało na mądrego, wrażliwego człowieka, nie zabierajcie kotkom ich niedojrzałych kociąt. To nie jest sposób na adopcję ani rozwiązanie problemu niechcianych miotów.
Bestialstwo i bezduszność dotyczy większości maluchów, które urodziły się, bo opiekunowie kotek nie byli uprzejmi ich przed ciążą zabezpieczyć.
W przypadku, kiedy rodzą się małe kocięta w domu zawsze powinno się pamiętać, że takie sytuacje mogą się każdemu zdarzyć. Bywa, że kotka jest według opiekunów zbyt młoda, jednak jakimś cudem przeszła rujkę, której nikt nie zauważył i się nam okociła. Czasem nie zadziała tabletka hormonalna albo zapomnimy we właściwym czasie ją podać. 
Trudno, mówiąc kolokwialnie, kiedy już się mleko rozlało, trzeba ponieść konsekwencje.
Optymalnym rozwiązaniem jest kontakt z fundacją, my pomagamy kocięta wydać, a matkę wysterylizować. Taka procedura jest humanitarna i jedynie właściwa. Jednak mimo wieloletniej edukacji, niestety co roku powraca ten sam problem: szukanie na cito karmiącej kotki, bo do fundacji trafiają kilkudniowe kocie sierotki. 
Dlaczego tym razem Magda miała szaloną niedzielę na telefonie? Dlaczego nie miałam możliwości odpoczynku ja, szefowa? Dlaczego tyle osób działających społecznie miało zaburzone prawo do spędzenia niedzieli według własnego pomysłu? 
Otóż tak się stało, bo jedna nieodpowiedzialna osoba miała kaprys postawić koło drogi pudełko z małymi, niesamodzielnymi kociakami. Pewien kierowca na trasie między Łaskiem a Szadkiem zatrzymał auto, zaintrygowało go ruchome kartonowe pudło. Tym sposobem stał się odpowiedzialny za życie 6 małych, niespełna 4 tygodniowych kocich maluszków. Pewnie nie był zachwycony, ale z uwagi, że już miał kontakt z fundacją, wiedział jak postąpić.
Pan zadzwonił do Danuty w Łodzi, od której kiedyś adoptował kota, z prośbą, a raczej zapytaniem jak ma postąpić w zaistniałej sytuacji. Wolontariuszka rozsądnie skierowała pana na kontakt i tym sposobem trafił na Magdę. Potem to już szybko poszło wsparcie, otrzymał pouczenie, jak postępować z maluchami i do kogo je dostarczyć.
Ale to już temat na inną opowieść.

Wpis: 18.05.2015